Spotkajmy się dziś o 17.00 na parkingu szkolnym.
Uśmiechnęłam się z satysfakcją do siebie i pomyślałam: ''No to masz problem''.I wymazałam notkę z zeszytu, nie wymazując jej jednak z pamięci.
***
Wbiegłam z uśmiechem do kuchni, w której, jak miałam nadzieję, urzędowała mama, a tata siedział przy stole i czytał gazetę. Bez problemu odczytałam nagłówek: "Czy w Seattle grasuje seryjny morderca?" A my właśnie tam zamierzaliśmy pojechać...
- Cześć mamo, cześć tato! Czy mogłabym pojechać dzisiaj z Nicol i Embrym do Olimpii?
Tak, wiem, nie powinnam kłamać w takiej sprawie, ale wychodziło mi to perfekcyjnie, więc nie miałam podstaw sądzić, że mnie wyryją.
Mama wymieniła z tatą szybkie spojrzenie, które i tak zauważyłam, lecz nic nie powiedziałam i czekałam cierpliwie na odpowiedź. Wiedziałam, że czeka mnie mini - przesłuchanie, dlatego też przygotowywałam się na nie psychicznie.
Po jakiejś minucie totalnego bezruchu, tata odłożył gazetę na stół i przyjrzał mi się. Miałam nadzieję, że nie wyczyta z mojej twarzy niczego podejrzanego.
- Z kim? - I się zaczęło.
Na start wiedziałam, że mam przewagę, bo rodzice lubili moich przyjaciół i bezgranicznie ufali Embry'emu.
Mimowolnie westchnęłam.
- Przecież mówiłam, że z Nicol i Embrym i z nikim innym.
- O której macie zamiar tam jechać?
- O 16. - Odpowiadałam jak najspokojniej mogłam.
Tym razem włączyła się mama:
- A o której wrócicie?
To pytanie zawsze mnie denerwowało. No, bo skąd mam wiedzieć? To zależy od tego do ilu sklepów wejdziemy, czy pójdziemy coś zjeść i czy przypadkiem nie zepsuje mi się samochód.
- Nie wiem, mamo.
- To kto ma wiedzieć?! - zaczynała się kłócić.
- Gdybym wiedziała, to bym wam powiedziała - odparłam chłodno.
Jeszcze raz ta wymiana spojrzeń...
Tym razem westchnął tata.
- Możesz.
Nareszcie udzielił mi się entuzjazm Nicol. Krzyknęłam:
-Dziękuję! - I pobiegłam na górę, zamienić plecak na torebkę.
Wchodząc do pokoju od razu zobaczyłam Olivię, która siedziała przed oknem.
- Olivia, ile razy mam ci powtarzać, że nie wolno podglądać sąsiadów? - zapytałam.
A sąsiadem mieszkającym vis a vis mnie była Bella Swan.
- Czemu ty nie możesz mieć takiego chłopaka jakim jest Edward? - spytała, jakby nie usłyszała co do niej powiedziałam.
Wręcz ze smutkiem, także stanęłam przed oknem.
Na podjeździe do domu dziewczyny stało Volvo Edwarda, a jego właściciel opierał się o drzwiczki. Wyraźnie na coś czekał. I się doczekał. Po chwili z domu wyszła Bella i podbiegła do niego. On, jak na wampira przystało, podniósł ją z niesamowitą łatwością i pocałował ją na powitanie, po czym otworzył jej drzwiczki od strony pasażera. Sam usiadł przy kierownicy i razem odjechali, zapewne do jego domu.
Tego elementu zazdrościłam Belli.
Na ziemię sprowadziła mnie siostra:
- A Edward ma braci? - zapytała.
Gdy dotarła do mnie absurdalność tego pytania, po raz pierwszy od tygodnia, naprawdę zaczęłam się śmiać. Nie chcąc wyjść na nienormalną, odpowiedziałam pospiesznie:
- Tak, trzech.
Lecz udając, że miałam na myśli coś innego, rzekłam:
- Ale ty chyba jesteś dla nich za młoda.
Ona, po chwili pojmując mój tok rozumowania, zwiesiła głowę i powiedziała:
- Doktor Carlisle i pani Esme nie są wcale tacy starzy.
Tak bardzo się myliła!
Skierowałam rozmowę na inne tory, pragnąc uniknąć odpowiedzi:
- Zdaje mi się, że musisz odrobić lekcje.
Spojrzała na mnie spode łba, ale i tak z miejsca się nie ruszyła. Patrząc na zegarek, uświadomiłam sobie, ze mam pół godziny do wyjazdu, a nic kompletnie nie zrobiłam. Przepakowując się, zdałam sobie sprawę, że Olivia wciąż tu siedzi.
- Gdzie jedziesz? - zapytała.
- Do miasta - odpowiedziałam. - Do zobaczenia.
Wybiegłam z domu, wsiadłam do auta i odjechałam.
kocham to. Nie umiem już pisać komentarzy. Skończyły mi się. hahaha Czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńZaczynam sobie zdawać sprawe z tego, że masz talent! Piszesz świetnie! I może nie jestem obiektywna, bo bardzo cie lubie, ale uwież mi, że jak coś będzie nie tak, to ci napisze <3 Jenna
OdpowiedzUsuń