W poniedziałkowy poranek obudziłam się w wyjątkowo podłym nastroju. Powinnam była się już przyzwyczaić do początku tygodnia, lecz coś mi to nie wychodziło.
Od kiedy rok temu przeprowadziliśmy się z rodzicami do Forks w stanie Waszyngton, poczułam się jak w niebie. Opuściliśmy wielkie Miami, które bardzo mnie przerażało, jeśli chodzi o wieżowce i rażące słońce. To słońca nie lubiłam najbardziej. Po 10 minutach potrafiłam się dosłownie spalić na czerwono, dlatego wolałam deszcz, który w Forks padał 365 dni w roku.
Mimo że samotność była mi na rękę, od razu zaprzyjaźniłam się z Nicol i Embrym. Z Nicol naturalnie bardziej, bo to dziewczyna. Nieco się różniłyśmy: ona brązowe, proste i do ramion włosy, ja także brązowe, ale kręcone i sięgające pasa; ja szare oczy, którym towarzyszyła blada, niemal biała karnacja, jej oczy koloru piwnego miały prawie ten sam odcień, co jej cera.
Żyłam przez rok całkiem spokojnie z tatą, mamą oraz dziewięcioletnią siostrą, lecz pewnego dnia odkryłam coś, co zmieniło moje życie na zawsze.
Fajny blog ;) Obserwuje i zapraszam do mnie: korneliakowal097.blogspot.com
OdpowiedzUsuńsuper prolog
OdpowiedzUsuńNo cóż... nie jest najgorzej :-P postaram się dodawać komentarze pod każdym rozdziałem, dla cb wszystko <3 Wiem, że mnie kochasz ;-) Jenna <3
OdpowiedzUsuńIdziemy po więcej :)
OdpowiedzUsuń