czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 21

  Stało tam tuzin wielkich, dwumetrowych wilkołaków. Cofnęłam się, a że stałam z tyłu za Rosalie i Jasperem, nikt tego nie zauważył.
  Co tu robiły te wstrętne wilkołaki?! Po co przyszły? I który z nich mnie zaatakował? Narazie nad tym nie roztrząsałam, byłam zbyt zajęta szybkim i cichym kierowaniem się w stronę lasu. Nawet na mnie nie spojrzeli; mówię o wampirach. Wpatrywali się tylko w te przebrzydłe monstra. Jedno z nich podeszło do Belli i zaczęło się łasić, jakby było zwierzątkiem domowym. A Bella, głupia, podrapała je za uchem.
  Tym cichym sposobem dotarłam do ściany lasu. Wbiegłam do niego, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Czy oni mieli zamiar walczyć przeciwko Victorii z NIMI?!
  Nagle samochód Jaspera znalazł się przede mną. Straciłam rachubę drogi i czasu. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że po co mi samochód, skoro nie mam kluczyków? Syknęłam cicho. Była trzecia w nocy, a ja dwadzieścia kilometrów od domu, w nieznanej okolicy z drogą po prawej i lewej stronie. Którą wybrać? Bo wiedziałam na pewno, że nie zostanę w miejscu ani się nie cofnę.
  Wybrałam drogę po prawej. Była prosta, bez zakrętów i prowadząca przez las. Zastanawiałam się czy już zorientowali się o braku pewnej osoby. Szczerze w to wątpię. W ogóle po co Jasper mnie tam zabrał?
  Daleko nie zaszłam. Po około ośmiuset metrach dogonił mnie Edward. On?
- Hej?! Co się stało?
  Spojrzałam mu w oczy. Miały czarny kolor. Był głodny, a ja znajdowałam się w złej pozycji, ale umiałam w tamtym momencie myśleć jedynie o wilkołakach.
- Ty się mnie pytasz co się stało?! - wybuchnęłam. - Byłam po szkole w lesie! Poszłam sobie zwyczajnie do lasu pochodzić! Podbiegł do mnie jeden z nich! Jeden z wilkołaków i zrobił mi to!
  Wskazałam palcem na ranę na policzku.
  A Edwardem wstrząsnął potężny spazm złości. Zacisnął pięści i zapytał mnie przez zęby:
- Biegałaś już kiedyś w wampirzym tempie?
  Pokręciłam przecząco głową. Po chwili Edward, uspokajając się, rzekł:
- To wyobraź sobie prędkość dwustu km/h.
  Wyobraziłam to sobie stosunkowo łatwo. Zaledwie pół godziny temu z taką prędkością jechałam z Jasperem, a i sama niejednokrotnie przekraczałam czerwoną kreskę. Ale czy to oznaczało, że...
- Oczywiście za twoją zgodą, zaprowadzę cię z powrotem do Jaspera, on się lepiej tobą zaopiekuje, a poza tym Carlisle musi cię obejrzeć.
  Zgodziłam się. Ja, zawsze lekkomyślna Sophia, zgodziłam się.
  Tak jak wcześniej mój chłopak, delikatnie posadził mnie sobie na barana.
  Jeszcze przyjemniejsze uczucie, niż przy jeździe samochodem... Wiatr we włosach...
  Ale co? Jak to? Już? Dotarliśmy przecież za szybko...
  Postawił mnie z powrotem na ziemię, oznajmiając wszem i wobec, że mnie odnalazł. Dwadzieścia par oczu wlepiło wzrok w moją osobę, a ośmioro czym prędzej do nas podbiegło. Zanim doszli, podziękowałam Edwardowi, a on się do mnie uśmiechnął. W następnej sekundzie odszedł do Belli, a ja zostałam otoczona silnymi ramionami Jaspera, który spytał:
- Co się stało?
  To było pytanie zadane w imieniu siedmiu wampirów i Belli. Wilkołaki zajęły się sobą. Ale mimo tego odpowiedziałam tylko jemu:
- To nie był wilk, tylko wilkołak.
  Jak to wampiry i ich dobry słuch... Wszyscy dookoła pytali o szczegóły. Edward, wyręczając mnie i Jaspera, opowiedział reszcie o niemiłym incydencie, a chłopak poprosił Carlisle'a, by mnie zbadał. Po tej czynności, stwierdziwszy, iż nic mi nie będzie, cała ósemka obróciła się twarzą do przeciwników. Ja z Bellą stałyśmy z tyłu.
  Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, jasnoszary wilkołak zaczął warczeć, kierując pysk mniej więcej w moją stronę. Po krótkiej chwili namysłu zrozumiałam, że to on. Podchodził do mnie powoli, lecz zaraz i wampiry, i wilkołaki ruszyły w moją obronę. Zsolidaryzowały się dla marnego, nic nie znaczącego człowieka. Niesamowite...
  W każdym razie wilkołak uspokoił się, ale wciąż spoglądał na mnie z pode łba.
  Mimo powagi sytuacji, Edward z Alexem zaczęli się śmiać. A że to ja byłam tu tą pokrzywdzoną, podeszłam do nich i zapytałam:
- Z czego się śmiejecie?
- Z Leathy - parsknął Alex.
  Wilkołak za naszych pleców gorzko zawył.
- Leath jest po prostu zazdrosna.
- Że co? - spytała zdezorientowana Alice.
  I ja byłam tego ciekawa. Jaki był tego powód?
- Trochę grubsza sprawa... Leath jest zazdrosna o Embry'ego.
- Nic nie rozumiem - stwierdziła Esme. Ja też.
  Alex spojrzał niepewnie na Edwarda, a potem zerknął na mnie. Westchnął.
- To nie będzie miłe dla ciebie ani tym bardziej dla Jaspera... Mogłaś się dowiedzieć inaczej, ale w obecnej sytuacji...
- No, mów! - przerwałam mu.
- Embry się w ciebie wpoił.

4 komentarze:

  1. Ogólnie jest coraz lepiej. Widać, że bardziej skupiasz się na tym co piszesz. Jednak i w tym rozdziale jest jedna nieścisłość.
    Napisałaś, że wilkołaki miały dwa metry. W którą stronę? Bo jeśli chodziło o wysokość, to Belli trudno byłoby podrapać jednego za uszami.
    Poza tym ok.
    Pozdrawiam Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  2. No ej czemu piszesz tak krótko ? Rozdział świetny , może dodasz jeszcze jeden w tym tygodniu ? :D ~emmem

    OdpowiedzUsuń
  3. Udało się nad robiłam w końcu. wpoił się co za szkoda. hhahhahaha nie mogę, zazdrosny. :D Czekam na nową notke. pozdrawiam buziaki.♥
    ps. sorki że tak krótko, ale piszę z tableta.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Embry się w ciebie wpoił" WTF?! O co chodzi bo nie rozumiem... -_- Jenna

    OdpowiedzUsuń