niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 18

- Nieoficjalnie od roku, a oficjalnie od dwóch tygodni.
- Czyli, można by powiedzieć, to nie jest miłość od pierwszego wejrzenia?
  A czym to się różniło od miłości po roku?
- Masz do niego jakieś uprzedzenia?
  Wyglądała na zdziwioną.
- Ale skądże znowu? Jasper jest... - zawahała się, nie wiedząc co powiedzieć.
  Natomiast ja wiedziałam, ale chciałam zobaczyć, jak określi go mama, dlatego przyglądałam się jej w rozbawieniu.
- Jest idealnym chłopakiem dla ciebie - wybrnęła.
  Dziwnie było słyszeć to słowo w jej ustach. W ustach mojej mamy, która każdego mojego chłopaka wysyłała do diabła.
- A jeszcze parę dni temu, jak ci o nim powiedziałam, niedowierzałaś.
  To była całkowita prawda. Nawet ona o tym wiedziała.
- Zdaję sobie sprawę z tego, jak okrutnie się wtedy zachowałam. Powinnam wierzyć w urodę i powodzenie mojej córki. A czy wy... jesteście razem?
  Tego to nawet  ja nie wiedziałam. Rzekłam:
- Nie, mamo.
- Dziwne. Ale przyznaj, chciałabyś.
  I to jeszcze jak! Tak, a jedyną NIESZKODLIWĄ przeszkodą jest to, że on jest wampirem!
  Lecz zamiast tego, powiedziałam tylko:
- Tak, chciałabym.
- I ci się nie dziwię. Jasper jest naprawdę cudowny.
  Wywróciłam oczami.
- Wiem o tym.
  Wstałam od stołu. Jak przez mgłę poczułam obecność osoby, której nie powinno tu być. Ale byłam zmordowana dzisiejszymi przeżyciami i chciałam tylko walnąć się na łóżko i zasnąć.
  Wydawało mi się bardzo niesprawiedliwe, że musiałam wybierać między Jasperem, a rodzeństwem. Między wampirem, a wilkołakami.
  Podeszłam do łóżka i tak, jak powiedziałam, walnęłam się na nie. Sen mnie jednak nie zmorzył, a zamiast niego myśli, których starałam się pozbyć, by najzwyczajniej w świecie zasnąć. Nicol i Embry. Boże, jak oni musieli się z tym czuć? Już ja, kompletnie nie związana z nimi pod tym względem, czułam lekki strach i dominujące niedowierzanie. Wampiry, wilkołaki... I kto jeszcze? Nie. Wolałabym, by nikt do tej ponurej wyliczanki nie doszedł. Z drugiej strony, sama się w to wplątałam. To ja, z własnej, nieprzymuszonej woli odkryłam tajemnicę Cullenów. A teraz wszyscy przeze mnie cierpieli katusze, żebym nie powiedziała tego całemu światu, co chciałam zrobić kilka dni temu. Zastanawiałam się, czy gdyby Jasper nie został przyparty do muru, sam przyznałby się do uczucia, które mnie przysparzało motylków w brzuchu i rozkojarzenia na lekcjach. Podobno można zakochać się tylko raz. Coś w tym jest. Przy moich poprzednich chłopakach, a wielu ich nie było, nie czułam się jakoś specjalnie podniecona ich obecnością. Tak naprawdę to im nie ufałam. A czy Jasper byłby szczęśliwy ze mną? Zaraz, zaraz... To wampir! Wampiry zostają pozbawione dusz przy przemianie, czyli serca, uczuć także. On mnie nie kochał, spełniał jedynie swój ''obowiązek''! A może... W końcu są jeszcze Edward i Bella. Ci dwoje ewidentnie się kochają. Może gdy spotka się tą jedyną, wampiry zaczynają odczuwać ludzkie emocje? Oby tak było...
                                                                      ***
  Obudziłam się dokładnie pół godziny po budziku. Wstałam, czując dziwny, słodki zapach w pokoju. Taki... niepasujący do mnie. Przyprawiał mnie o mdłości. Nie lubiłam takich zapachów. Otworzyłam okno, by się wywietrzyło i kolejny raz pomarańczowa plama śmignęła mi przed oczami. Co to mogło być? Czy warto komuś o tym powiedzieć? Uznaliby mnie zapewne za idiotkę.
  Zostawiłam sprawę dziwnego zjawiska w spokoju. Wyszłam do łazienki, zerkając na zegarek znajdujący się na korytarzu. Ze strachem stwierdziłam, że jest po ósmej. Już byłam spóźniona. Ale co z moimi rodzicami i siostrą? Przecież ja zawsze mam na ósmą.
  Zbiegłam na dół, nikogo nie słysząc ani nie widząc. Na stole leżała kartka, z odręcznym pismem mamy:
Prawdopodobnie masz na dziewiątą i dlatego cię nie budziliśmy. Olivię zawiózł do szkoły tata. Całuski, rodzice.
  Nie do wiary! No, ale to nie ich wina. Teraz musiałam ruszyć dupę. W biegu zjadłam śniadanie, jednocześnie ubierając tradycyjny t-shirt i jeansy. Szczotkując zęby, szczotkowałam włosy. Chwyciłam plecak i wsiadłam szybko do samochodu. Znów poczułam ten słodki zapach, wydobywający się z mojego plecaka. Po chwili uświadomiłam sobie, że mam go również na ubraniach. Mogłabym się przebrać, gdybym miała czas, którego nie miałam. Wrzuciłam piąty bieg i wyjechałam do szkoły. 
  Dojechałam dziewiętnaście minut po ósmej. Akurat minutę przed wstawieniem nieobecności. Jakby na domiar złego była biologia, na której siedziałam z Embrym. I teraz też tam siedział. Lecz, gdy tylko mnie zobaczył, powiedział słabym głosem:
- Proszę pana, źle się czuję. Mogę iść do pielęgniarki?
  A nauczyciel spojrzał na niego, jakby go po raz pierwszy w życiu zobaczył. Wcześniej patrzył do dziennika i nie podniósł wzroku nawet wtedy, kiedy weszłam do klasy. Pozwolił Embry'emu wyjść i leniwym ruchem ręki wpisał mi do dziennika spóźnienie, wskazując, bym usiadła. Też byłam szczęśliwa, że nie musiałam siedzieć z wilkołakiem, ale znów zachował się tak jak wczoraj.
  Do lunchu nie było nikogo. Ani Embry'ego, ani Nicol, ani Leathy, ani Quilla. Na stołówce ponownie dzieliłam stolik z powietrzem. I ponownie do czasu, kiedy przysiadł się do mnie Jasper. Zajął krzesło na przeciwko i przyjrzał mi się uważnie. Nie wykazywałam żadnych oznak niepokoju, ale oczywiście przy pomocy swojego daru od razu odkrył, że coś ze mną nie tak.
- Co się stało? - zapytał.
- Dzisiaj miałam biologię. Siedzę na niej z Embrym. On zachował się tak samo, jak wczoraj. Weszłam spóźniona aż dwadzieścia minut do klasy i jak on mnie zobaczył, powiedział, że się źle czuje i wyszedł.
  Coś w nim sprawiło, że wyznałam mu prawdę. Nie byłam na niego zła, w sumie to mi ulżyło. Czułam się tak samo, z tą tylko różnicą, że on tym razem wykazał zainteresowanie moim losem. Złapał mnie za rękę. Potrzebowałam tego. Nic nie mówił, ale znowu mi się przyglądał.
  Nagle, tak sama z siebie, zmieniłam temat:
- Znam odpowiedź na twoje pytanie.
  Od razu zorientował się, o jakie pytanie mi chodzi. Szeroko się uśmiechnął, dodając sobie jeszcze więcej uroku, mimo że w jego przypadku wydawało się to niemożliwe, a w oczach dostrzegłam iskierki.
  Umyślnie wybrałam to miejsce i tą chwilę, by mu o tym powiedzieć; nie byłam narażona na bezpośredni kontakt z nim.
  Jego spojrzenie wyrażało zaintrygowanie i oczekiwanie.
- Moja odpowiedź brzmi...
  Zrobiłam efektowną pauzę. Wiedziałam, że zżera go ciekawość. Doskonale zablokowałam swoje uczucia, zastępując je smutkiem.
- ... Tak - uśmiechnęłam się.
  Przez chwilę wyglądał na mocno zdziwionego, lecz zaraz po tym zrobił ucieszoną minę.
  Postanowiłam ostudzić jego zapał.
- Ale pod jednym warunkiem.
- Pod jakim?
- Obiecaj, że nic mi się przy tobie nie stanie.
- Myślałem, że to oczywiste.
  A ja nie. No, ale mnie oświecił i postanowiłam mu zaufać. Nie było to trudne.
  Dzwonek. No trudno. Wstałam z krzesła i ruszyłam do wyjścia. Jasper odprowadził mnie pod klasę, spóźniając się przy tym na swoją lekcję.
  Myślę, że fakt, że z nim jestem, nie wywoła takiej sensacji, jak to było w przypadku Belli i Edwarda. Wtedy był to taki 'news', że przez parę tygodni o niczym innym nie mówiono.
  A teraz moje życie nareszcie stało się piękne.

3 komentarze:

  1. Cudowne , kiedy nowy rozdział ? Pozdrawiam emmem

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje życie stało się piękne... bla bla bla... żygam tęczą! Nie zepsuj tego <3 Jenna

    OdpowiedzUsuń