Po szkole - jak zwykle - odebrałam Olivię z jej szkoły, lecz teraz w domu czekała na nas mama. Podejrzewam, że zachowywałam się zbyt wesoło, a miałam ku temu powody, więc poszłam się przejść.
Za moim domem znajdował się wielki las, który porównywałam z lasami w La Push. Miło było myśleć (podkreślam czas przeszły!), że mam cząstkę przyjaciół przy sobie. A co do przyjaciół... Mimo wielkich chęci, trudno będzie mi zaufać wilkołakom.
Niespodziewanie poczułam wokół siebie ruch, jakby coś dużego z prędkością światła biegało po kole o średnicy 4 metrów. Moja pierwsza myśl: ''wampir''. Jednak dopiero potem skojarzyłam, że wampir to to nie może być. One inaczej pachniały; słodko i ten zapach unosił się wszędzie w ich pobliżu. Ten tutaj pachniał jak... mokry pies? I był wściekły, to wiedziałam na pewno. Ale zanim poczuję jego złość na własnej skórze, musiałam dowiedzieć się, co to jest. Odpowiedzi na to pytanie się nie doczekałam.
Średnica kręgu biegacza wyraźnie się zmniejszyła. Byłam zbyt zaskoczona, by jakkolwiek zareagować, więc czekałam na to, co zgotuje mi los.
Zanim poczułam pieczenie na policzku, zobaczyłam jednak kto został sprawcą. Oczywiście nie kto inny, tylko wilkołak.
Szrama ciągnęła się od kącika prawego oka po prawy kącik ust. Sączyła się z niej strużka szkarłatnej krwi, lecz okazała się na tyle płytka, że po chwili krew lecieć mi przestała. Otarłam zabrudzony policzek o rękaw i poszłam zwyczajnie do domu, przemyć ranę.
Gdy mama zauważyła skaleczenie, na miejscu skłamałam, że zahaczyłam o gałąź. Od razu chciała mnie zawieść do szpitala, ale odmówiłam. Nie mogłam tyle czasu spędzać z Carlislem Cullenem.
Teraz należało zadać sobie podstawowe pytanie: Wampiry czy Wilkołaki?
Chyba ci pierwsi...
***
Ten dzień był bardzo długi. Na niczym nie mogłam się skupić. Non stop próbowałam przypomnieć sobie szczegóły wypadku. Przyczynę, czemu nie zdążyłam zareagować i dlaczego ten wilkołak tak nagle odpuścił? Zależało mu tylko na zrobieniu mi krzywdy? Myślałam, że na zabiciu. W końcu w ostatnich czasach było kilka przypadków tego typu.
Pomimo ogromnego zmęczenia, zasnęłam koło pierwszej w nocy.
A o drugiej obudziło mnie zimno przy lewym policzku. Gwałtownie usiadłam, kompletnie rozkojarzona. Nie wiedziałam co, gdzie, kiedy i jak? Moje oczy, po chwili przyzwyczajania do ciemności, pochwyciły człowieka. Na początku myślałam, że to jakiś obraz, zanim dotarło do mnie, że to Jasper. Zrobił mi swoim pojawieniem się wielką, pozytywną niespodziankę, chociaż najpierw wkurzyłam się, że obudził mnie w środku nocy. Leżał obok, na moim łóżku. Naprawdę niecodzienny widok. Dotknął mojego policzka, by mnie zwyczajnie pogłaskać, czy żeby obudzić?
Nie wyglądał na spłoszonego moim nerwowym obudzeniem, był bardzo poważny, ale gdy patrzył na mnie, widziałam w jego oczach... Można by powiedzieć... Miłość? A jednak...
- Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Leżę - odpowiedział.
- Ale przyznaj, że nie przyszedłeś tu bez powodu.
Westchnął i wstał. Podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. W blasku księżyca przypominał jakiegoś niewiarygodnie przystojnego księcia.
- O co chodzi? - Moje kolejne pytanie z serii: ''nie kontaktuję''.
- Jak zapewne pamiętasz... - zaczął. - Victoria wypowiedziała nam wojnę.
- Kto walczy?
- Moja rodzina.
- A dokładniej?
- Ja, Emmett, Carlisle, Alex, Alice, Esme i Rosalie.
Coś mi tu nie pasowało.
- A Edward?
- Victoria czyha na życie Belli, więc Edward z nią zostaje.
Dopiero, kiedy dotarło do mnie co powiedział przed tym, zbladłam.
- Ale to oznacza, że ty... - wykrztusiłam. Nie byłam w stanie dokończyć tego zdania.
Zaśmiał się. Zaśmiał się z tego co powiedziałam. A tu przecież chodziło o jego wampirze życie!
Obrócił się w moją stronę.
- Mnie się nic nie stanie. W walkach z nowonarodzonymi jestem najlepszy w mojej rodzinie, w związku z moją przeszłością. No, ale nie po to tu jestem.
- Wiedziałam! - szepnęłam triumfalnie.
- Jestem tu po to, żeby zabrać cię w pewne miejsce.
- Jak to? Gdzie? Teraz?
- Tak, teraz. A dowiesz się gdzie, jak dojedziemy.
Dzięki niemu, szybko wstałam z łóżka i zaczął mi pomagać w wyborze ciuchów. Przebrałam się i ogarnęłam fryzurę Beethovena.
Problem ukazał się, gdy miałam wyjść z domu. Jak? Drzwiami nie mogłam, bo podłoga na schodach skrzypiała, a przez okno z pierwszego piętra nie skoczę.
A Jasper ten problem rozwiązał. Powiedział, że mam mu wskoczyć na barana i mocno się go trzymać, ewentualnie zamknąć oczy, czego oczywiście nie zrobiłam. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia wyskoczył przez okno. Czułam się tak, jakbym miała chwilowy zawał. Lecz przy skoku nasunęła mi się inna myśl. U Volturi też leciałam, co prawda w górę, ale to było to samo odczucie.
Gdy wylądowaliśmy na twardej ziemi, Jasper od razu postawił mnie na nogi. Nie opierałam się, kiedy wziął mnie za rękę, lecz zrobił to niepewnie. Żeby nabrał odwagi, jego dłoń lekko uścisnęłam. Uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk.
Zaprowadził mnie do swojego auta. Pięknej Hondy NSX, której nigdy nie zapomnę. Co dziwne, tym razem zaparkował kawałek dalej, tak, że z okna w kuchni nie sposób byłoby go dojrzeć. Jednak najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że do tej pory nie zauważył mojego zranienia. Najprawdopodobniej dlatego, że ciągle byłam odwrócona do niego zdrowym policzkiem, a ja nie zamierzałam go uświadamiać.
Nie musiałam. Sam się zorientował w chwili, gdy otwierał mi drzwi do auta. Byłam zmuszona do odwrócenia się do niego prawym policzkiem. Uklęknął obok fotela, na którym zdążyłam usiąść i ze strachem zapytał:
- Co ci się stało?
Witam.
OdpowiedzUsuńOgólnie pomysł na opowiadanie nie jest zły. Jednak wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Czyta się trochę... nie wiem topornie. Opisy są bardzo skąpe. Dialogi za krótkie i sztywne. Nie ma w nich żadnych emocji.
Nie mam pojęcia czemu miał służyć epizod z Volturi. Ok, porwali dziewczynę,
torturowali czy robili jakieś eksperymenty. Ale jakim cudem jednemu Cullenowi udało się uciec z gniazda os? Bynajmniej dziwne, tak samo jak to, że nikt ich nie ścigał. Z tego co zrozumiałam to po przebudzeniu bohaterka znajdowała się w domu wampirów w Forks. Cullenowie wyjaśnili jej, że Emmett przyniósł ją tam zaraz po uratowaniu. Jakim cudem udało mu się wrócić z nieprzytomną dziewczyną i to z Włoch? Mam nadzieję, że będziesz ten wątek kontynuować.
Kwestia następna. Aktualny rozdział. Jakim cudem bohaterka była w stanie usłyszeć wilkołaka, który jak napisałaś, biegł z prędkością światła? Kiedy i w jaki sposób wyliczyła średnicę czterech metrów, okręgu po którym ów stwór się poruszał? Następna sprawa to zapach, dzięki któremu dziewcze napastnika. Droga autorko, dla wampirów wilkołaki
śmierdziały jak mokry pies, natomiast dla wilkołaków wampiry śmierdziały zbyt słodkim i mdłym zapachem. Dla ludzi oczywiście wampiry pachniały pociągająco, ale nie w sposób w jaki to
opisałaś. Więc jeśli Twoja bohaterka nie jest dziwnym połączeniem wampira i wilkołaka to poznawanie tych istot po zapachu jest absurdalne.
Wrócę jeszcze do kwestii Volturi. Pomysł rozcieńczonego jadu wampirów, który był dziewczynie podawany również jest bardzo słaby, wręcz śmieszny. Doprawdy, w jaki sposób po podaniu jadu nie doszło do przemiany? W jaki sposób na jad miało ją to uodpornić? Zbyt naciągane.
Mój komentarz nie ma na celu obrażenie Ciebie, autorko, ani Twojego tekstu. Pragnę Ci tylko ukazać błędy, które jeśli wyeliminujesz, przestaną obniżać Twoje dzieło. Patrząc na to, iż jesteś bardzo młodą osobą, mam nadzieję, że z czasem Twoje opowiadania będą lepsze. Jak wiadomo trening czyni mistrza. W kwestii poprawy w pisaniu polecam czytanie dobrych opowiadań z różnych stron oraz odwiedziny na stronach poświęconych analizom blogów. Z pewnością pomoże Ci to w wyłapywaniu błędów.
Oczywiście będę śledzić Twoje opowiadanie.
Życzę powodzenia i weny:)
Pozdrawiam serdecznie Patrycja
W wielu rzeczach masz rację. Mogę się bez bicia przyznać, że nad takimi szczegółami się nie zastanawiałam. Jednakże napisałaś coś, co nie dało mi spokoju. Mianowicie - nie przypominam sobie, żebym w którymkolwiek z rozdziałów napisała coś na temat rozcieńczonego jadu, bo, jak to określiłaś, jest to wręcz śmieszne. Równie dobrze mogę się mylić, więc, jeśli chcesz, napisz, w którym rozdziale tak napisałam.
UsuńDziękuję i również pozdrawiam :D
Przejrzałam wszystkie rozdziały. Faktycznie nic nie było o rozcieńczaniu jadu. Mój błąd. Mam nadzieję, że mi wybaczysz:)
UsuńW dniu, w którym pisałam komentarz szukałam czegoś do poczytania. Trochę się tego przewinęło i pomyliłam wątki. Jeszcze raz proszę o wybaczenie:)
Pozdrawiam Patrycja
Nic się nie stało :D Wybaczam. Bardziej się przestraszyłam :P
UsuńNie czepiaj się jej, widać, że sie stara <3 Jenna
UsuńA mnie tam się podobał :) chociaż czytając komentarz poprzedniczki jestem ciekawa jak się do niego odniesiesz - czekająca z niecierpliwością na nn emmem
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, sama chciałabym wyskoczyć przez okno z wampajerem <3 Jenna
OdpowiedzUsuń