niedziela, 29 września 2013

Część 2 Rozdział 1: Pierwsze spotkanie

  Drogę do nowego miejsca zamieszkania również musiałam pokonać za tatą.
  Chiny. Wielkie, nieosiągalne państwo. A jednak właśnie w nim byłam. Ale nawet to nie wymazałoby z pamięci wydarzeń z zeszłego miesiąca.
  Gdy dojechaliśmy, wysiadłam jako ostatnia. Już wtedy się tam dziwnie czułam. Nie chodziło o coś tak przyziemnego jak klimat, tylko o ogóle wrażenie tego miejsca. Domów, takich samych było może siedem. Miastem tego nazwać nie mogłam.
  Weszłam do domu. Z małego przedpokoju wchodziło się do niedużego salonu. Z lewej strony znajdowała się kuchnia, a dalej jadalnia. Za kanapą umiejscowione były drzwi. Z kolei one prowadziły na długi, wąski korytarz. W korytarzu było czworo drzwi. Kolejno do mojej sypialni, sypialni Olivii, łazienki i sypialni rodziców, zaczynając od lewej. Nie zauważyłam żadnych schodów, więc wydawało mi się jasne, że to parterówka. Obejrzawszy dokładnie swój nowy pokój, przy okazji stwierdzając, że robili go chyba w czasie Oświecenia, zaczęłam się wypakowywać. Kartony z ciuchami wylądowały na podłodze w pobliżu garderoby. W końcu nadeszła pora na pudła z książkami, które były strasznie ciężkie. Chciałam zawołać tatę, by mi pomógł, ale on zajęty był rozpakowywaniem się razem z mamą i Olivią.
- Zaczekaj! Pomogę ci! - zawołał przyjazny głos.
  Nie mogłam zobaczyć jego twarzy - zasłaniało je pudło. Poinstruowałam go, jak dojść do mojego pokoju. Kiedy odstawił karton, wydukałam:
- Ee... Dzięki.
- Nie ma sprawy. Jestem Matt. Matt Misterio. A ty jesteś moją nową sąsiadką.
  Przez drzwi przeszły dwie postacie, które odstawiły drugi karton z książkami na łóżku. Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. To byli dwaj megaprzystojniacy. Obydwoje podeszli do mnie i się przedstawili.
- Jestem Ryan Misterio - powiedział czarnowłosy i podał mi rękę.
- A ja Sam Misterio - rzekł brązowowłosy.
- My się zmywamy, mama nas woła - oznajmiał Ryan i wyszedł, a za nim Sam, zanim zdążyłam im podziękować za pomoc.
  Zostałam sama z Mattem. Był naprawdę przystojny. Wysoki, wysportowany z jasnobrązowymi włosami i czarnymi oczami.
- W firmie taty mówili, że przyjeżdża jakaś ładna dziewczyna, ale się mylili. Ty jesteś nieziemska...
- Nie, ja jestem Sophia - ucięłam szybko.
  Do pokoju wpadła siostra.
- Sophia, nie widziałaś może... - Zobaczyła Matta. - A mówiłaś, że to ja niedługo kogoś poznam.
  Wyszła ze spuszczoną głową, nie kończąc swojego pytania. Jej miejsce zajął Sam.
- Matt, lepiej wracaj do domu. Mama jest nieźle wkurzona. Dowiedziała się, że to my wysadziliśmy kuchenkę w powietrze.
  Czarnooki zrobił męczeńską minę i zwrócił się do mnie.
- Przepraszam, muszę iść.
- Jasne, dzięki za pomoc.
  Zaledwie pięć godzin później, przy kolacji, tata zaczął temat, którego się obawiałam:
- Musisz wybrać szkołę, do której pójdziesz za trzy dni. Olivia idzie do angielskiej szkoły podstawowej, ale ty masz wybór. Możesz iść do publicznego liceum angielskiego lub do prywatnego liceum z internatem, także angielskiego.
- Do kiedy mam czas na odpowiedź?
- Do jutra.
  Weszłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko, lecz zaraz potem wstałam. Moje życie i tak już było okropne, więc nie miałam co się nad sobą użalać. Podeszłam do biurka i z szuflady wyciągnęłam zdjęcie. Przykleiłam je na baldachimie. Nie wiedziałam po co to zrobiłam. Sięgnęłam laptopa i położyłam się na łóżku. Napisałam do Belli. Opisywała mi jak to jej dobrze z Jackobem. Spędzali razem mnóstwo czasu. O mnie się nie martwiła, ale cieszyłam się, że wybudziła się z odrętwienia.
  Następnego dnia obudziło mnie łomotanie do drzwi. No tak, zamknęłam je na klucz. Wstałam, starając się ogarnąć nieogarniętą  fryzurę. Wykonałam wielkie ziewnięcie, otwierając drzwi. Stała w nich Olivia.
- Ktoś do ciebie.
  O dziwo, nie krzyczała. Ktoś do mnie? O tej porze? Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę pierwszą po południu. Spałam tak długo? No to nie dziwne, że ktoś tu przyszedł. Pozostało pytanie: kto?
  Zza drzwi wyszedł chłopak. Tylko po kolorze włosów zorientowałam się, że to Matt. Matt Misterio, którego "poznałam" wczoraj. Zdałam sobie sprawę, że nałożyłam tylko cienką koszulę nocną, a fryzurę miałam jak Beethoven. Innymi słowy: wyglądałam okropnie.
  Zapytałam zaspanym głosem:
- Co ty tu robisz?
- W obecnej sytuacji chyba powinienem iść do domu.
- Nie, czekaj, zaraz się ogarnę - powiedziałam, patrząc krytycznie na mój pokój. Stało w nim jeszcze piętnaście kartonów, których nie rozpakowałam. W nich leżały wszystkie ciuchy. - Wejdź, a ty, Olivia, idź stąd - rzuciłam przez ramię, podchodząc do pierwszego pudła.
  Sięgnęłam na chybił trafił do najbliższego kartonu, wyciągając z niego spodnie. Z drugiego Wytargnęłam t-shirt. Kazałam chłopakowi poczekać trzy minuty i wybiegłam do łazienki. Kompletnie ubrana i uczesana, weszłam z powrotem do sypialni. Chłopak przyglądał sie części mojej kolekcji książek.
- Co cię do mnie sprowadza? - zapytałam.
- Moim pierwotnym celem było zaproszenie cię na jakiś spacer albo coś - odpowiedział, nie patrząc na mnie.
- Czy twój pierwotny plan się jakoś zmienił?
- W sumie to nie. Więc... Czy chciałabyś gdzieś ze mną pójść?
- Jasne, czemu nie - uśmiechnęłam się.
  Ale to nic nie znaczyło. Nie zamierzałam mu zaufać tak szybko, jak zaufałam... No właśnie. JEGO imienia starałam się nie wymawiać.
  Wyszliśmy. Matt kierował mnie w stronę lasu. Las również kojarzył mi się z z przeszłością, ale jeśli miałabym rozpamiętywać każdą rzecz, zachorowałabym.
  Okolica była wyjątkowo spokojna. Kilka domków, otoczonych drzewami i jeden mały sklep.
- Jak ci się tu podoba? - zaczął.
- Jeszcze nie wyrobiłam sobie opinii na temat tego miejsca. Opowiedz mi coś o...
  Zawahałam się. okolica tak naprawdę mnie nie interesowała, zresztą jak wszystko.
-O sobie? - podpowiedział.
  Przytaknęłam, choć nie miałam tego na myśli.
- No cóż... Nazywam się Matt Misterio. Mam trzech braci - Sama i Ryana już poznałaś, ale jest jeszcze Peter. On ma jedenaście lat. My natomiast po osiemnaście. Ok, na razie tyle o mnie, teraz twoja kolej.
- Ja? Ale co ja mam ci powiedzieć?
  Wsadził ręce do kieszeni.
- Nie tęsknisz?
  W pierwszym odruchu zapytałam:
- Za kim?
- Za przyjaciółmi, chłopakiem?
  Kolana dosłownie się pode mną ugięły. Wstałam, unikając zdziwionego spojrzenia Matta.
- Nie mam za kim tęsknić.
- Jak to?
- Przyjaciele nie żyją, a chłopak zostawił mnie dla innej.
  Kawałkiem rękawa wytarłam niechcianą łzę. Matt nie mógł jej zobaczyć.
- Ale co się stało?
  Skłamałam po chwili wahania. Ostatnio coraz trudniej było wymyślić coś wiarygodnego na poczekaniu.
- Zginęli w wypadu samochodowym.
- Przykro mi. - Chyba naprawdę mi współczuł.
- A teraz muszę sobie wybrać szkołę - westchnęłam.
- Jaką?
- Jakąś publiczną albo z internatem.
- Jak nazywa się ta z internatem? - spytał, niezwykle czymś podniecony.
- Chyba jak jakiś król... Józef? Janusz? Coś na "J"...
  Czytałam trochę o niej. Znajdowała się sto kilometrów od nowego domu. Sprawdziłam tylko ją, bo rodzice i tak by mnie tam wysłali.
- Może Jakuba I Stuarta?
  Rzeczywiście...
- Skąd wiesz?
- Sam tam chodzę. Razem z Ryanem i Samem. Do której idziesz?
- Jeszcze nie wiem.
  Może poszłabym do tej prywatnej?
- Daleko jest stąd do miasta?
  Chodziło mi o cywilizację.
- Piętnaście kilometrów, a co?
- Muszę jechać na zakupy.
  Wcale nie zmyślam! Mama mi kazała...
- Masz prawo jazdy? - zdziwił się.
- Oczywiście, mam już siedemnaście lat. Ty nie masz?
- Nie, no, mam, ale używam motor, na auto dopiero zbieram. A ty jakim gratem jeździsz? - zaśmiał się.
- Toyotą RAV4 EV nowej generacji. Tą, która stoi w garażu. Masz motor? - zainteresowałam się. Nigdy nie jechałam...
- To masz okazję. Możemy pojechać do miasta moim motorem. Uwierz mi... Ta prędkość stu pięćdziesięciu kilometrów na godzinę...
  Przerwałam mu:
- To ja już wolę jechać autem. Sto pięćdziesiąt na godzinę? Kpisz sobie ze mnie?
- W ile twój wyciąga setkę?
-W pięć sekund. Jedziesz ze mną?
- Czemu nie?
  Wracaliśmy już do domu, gdy nagle zapytałam:
- Dlaczego wysadziliście kuchenkę?
- Co? A, to... Nieudany eksperyment z frytkami. Zamiast oleju dodaliśmy ocet i to jakoś tak... Wybuchło.
  Niespodziewanie zadzwoniła moja komórka. To była Bella. Jej głos sprawił, ze poczułam ciarki na plecach.
- Sophia, nie uwierzysz! Widziałam dziś Edwarda!
  Stanęłam jak wryta. Czy Bella właśnie powiedziała, że widziała EDWARDA?!
- Ale jak? To przecież niemożliwe!
- Jackob uczył mnie jeździć na motorze, no i tak jakoś się pojawił.
- Był prawdziwy?
- Nie - po głosie zrozumiałam, jak bardzo cierpi.
  Skoro Edward "objawił się" Belli, to czy mnie może ukazać się J****r?
- Jak zobaczysz go znów, natychmiast daj mi znać. Musze kończyć, pa.
  Skończyłam połączenie. Matt przyglądał mi się dziwnym wzrokiem i tak jakby z góry. Usiadłam na pniu ściętego drzewa. Wstałam.
- Chodźmy już.
  Pierwsza wyszłam z lasu.
  Wchodząc do domu, powiedziałam:
- Mamo, jadę na zakupy.
- Sama? - zdumiała się.
- Nie, z Mattem.
- Z tym przystojnym sąsiadem?
- Mamo, on stoi za drzwiami - szepnęłam zdenerwowana.
- To go zaproś.
  Po chwili namysłu zrobiłam to. Chłopak wszedł, wyjąwszy ręce z kieszeni i przedstawił się mamie. Siostra siedziała u siebie w pokoju, a tata wcześnie rano pojechał załatwiać papiery w związku z nową firmą.
  Po czynności zapoznania, weszłam na korytarz, z przyzwyczajenia sięgając po kluczyk. Wpadłam w lekką panikę, gdy do tam nie znalazłam.
- Mamo, widziałaś moje kluczyki?!
- Może jednak kłamałaś, mówiąc, że masz prawko - szepnął chłopak.
- Błagam cię - żachnęłam się.
- Sprawdź w kuchni na blacie! - odkrzyknęłam mama z sypialni.
  Całe szczęście, leżały tam. Uśmiechnęłam się triumfalnie.
  Wsiadłam do samochodu i wyjechałam z garażu. Matt stał na podjeździe, wytrzeszczając oczy ze zdumienia.
- Przekonany?
- Nie do końca. Mówisz, że masz stówę w pięć sekund? Udowodnij.
  Powiedział i miał. Droga do miasta biegła cały czas prosto, więc dwusetkę wyciągnęłam w niecałe dziesięć sekund. Chłopak był pod wrażeniem. Po szaleńczej jeździe wysiadł, chwiejąc się jak pijany.
- Wow! Super jazda! Dobra, przyznaję ci rację. Umiesz jeździć.
  Po godzinnych zakupach w mieście, o którego nazwy nawet nie pytałam, zadecydowałam.
  Przy kolacji, kiedy zebrana była cała rodzina, zaczęłam temat:
- Wiem do jakiej szkoły chcę iść.
  Tata natychmiast się zainteresował:
- Tak? Do jakiej?
- Do tej z internatem.
  Wstałam od stołu.
- Nie zjesz nic?
- Nie.
- Nie jadłaś nic od naszego przyjazdu - rzekła mama.
  Właściwie to racja.
- To przez ten szpital - mruknął tata.
- Tato! Nic nie mów! - wrzasnęłam.
  Nie chciałam pamiętać nic z przeszłości.
  Trzasnęłam drzwiami od pokoju. Co krok przypominali mi o tym, o czym NIE MOGŁAM pamiętać. Rzuciłam się na łóżko. Na baldachimie wciąż było przyklejone nasze zdjęcie. Zerwałam je i podarłam na kawałki. Wrzuciłam do kosza.
  Żeby trochę się uspokoić, zaczęłam wieszać ubrania w garderobie. Pomieszczenie nie było aż tak wielkie, jakie miała Alice, ale starałam się ułożyć wszystko tak, jak ona. Czemu? Nie mam pojęcia. Po jakichś pięciu minutach zorientowałam się, że w jednej z dwóch szaf, tej po prawej, tył miał inny kolor niż cała szafa. Zamiast beżowego, brązowy. Zaintrygowało mnie to. Dotknęłam tył palcem, który zaraz cofnęłam. Szafa lekko drgnęła. Serce zaczęło mi przyśpieszać. Dotknęłam tył tym razem całą ręką. Macałam opuszkami palców, aż w końcu natrafiłam na coś na kształt zapadki. Włożyłam tam palec wskazujący. Po chwili usłyszałam jakieś kliknięcie i otworzyły się DRZWI. Cicho, bez żadnego szmeru. Jak najzwyczajniejsze drzwi na świecie. Zamknęłam je też, jak zwykłe.
  Zaskoczona niezwykłym odkryciem, poszłam do salonu, starając zachować choć odrobinę spokoju.
- Co, zgłodniałaś? - zapytała od razu mama.
- Nie. Tato czy my mamy piwnicę albo strych?
  Moje pytanie ich zdziwiło.
- Nie, to parterówka. Nie mamy ani piwnicy, ani strychu, a czemu się pytasz?
- Ze zwykłej ciekawości.
  Uśmiechnęłam się i powędrowałam z powrotem. Nie zamierzałam w tamtym momencie sprawdzać, co kryło się za drzwiami, ale postanowiłam to zrobić w najbliższym czasie.
________________
  Pierwszy rozdział już za nami!! :D Mam nadzieję, że nie był za nudny... Komentujcie, kochani <33

8 komentarzy:

  1. Czytałam tak urywkami.... Ale wiesz jaka ja jestem, zawszę tak robię. :D
    Jak ja kocham drugą część. Ej, ej... ile jeszcze rozdziałów do tego, co ja najbardziej lubię???? :D
    Pozdrawiam Cię!!!! <3 (W sumie to my się jutro widzimy, ale to nic.) ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej... Salon i sypialnia rodziców nie wchodzi. :) Popraw to. :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie się to normalnie włącza... Masz coś dziwnego z kompem O.o

      Usuń
    2. Ja chyba mam coś z kompem i telefonem :-P bo ani tu, ani tu mi sie nie chce włączyć

      Usuń
  3. Motor? Z kim mi się to kojarzy? Hm... już ty chyba wiesz o czym mówie <3 Olivia ma lepszy pokój. Te drzwi jak w filmie fantastyznym... tęsknie za Jasperem... ale chyba tylko ja... <3 Jenna

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :-) Rozdział jest boski :-) Poprostu cudowny :-) Naprawdę mi się podoba :-) Już nie mogę się doczekać nowego rodziału :-)
    Pozdrawiam i życzę weny :-)
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie wciąga. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału !!! Zaintrygowałaś mnie tymi drzwiami. Jenna nie tylko ty za nim tęsknisz <3
    Pozdrowienia. Niech wena będzie z tobą.
    Kate

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :))
    Czekam na kolejny :)
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń