sobota, 12 października 2013

Część 2 Rozdział 2: Niepokój

- Jutro odwiozę cię ja, jak i przyjadę po ciebie w piątek po południu - oznajmiła mama.
- Mamo, mam swój samochód, ty jeździsz... Zgodnie z przepisami. Mogę jechać sama.
- Nic nie jesz, więc jesteś osłabiona, co może wiązać się z utratą koncentracji podczas jazdy. Ja cię zawiozę. A teraz idź spać, jutro musimy wcześniej wstać.
  Nie miałam sił na dalszą sprzeczkę, dlatego odpuściłam. Nie chodziło o to, że chciałam chwalić się fajnym autem tylko o to, że bałam się, kiedy ktoś inny zasiadał za kierownicą.
  Mama obudziła mnie bardzo wcześnie, tak jak zapowiedziała. Znów nie zjadłam śniadania, chociaż wiedziałam, że na dłuższą metę będzie to miało fatalne skutki. W połowie drogi wyprzedziło nas żółte Porsche, takie jakie miała Alice. Ale to niestety nie była ona. Na przednim siedzeniu siedział Sam Misterio. A ta przy nim to zapewne ich mama.
  Spotkaliśmy się pół godziny później przed wejściem do szkoły. To znaczy ja i Matt. A sama szkoła mnie przeraziła. Wielkie wrota, jak za czasów średniowiecza, wąskie okna, rzeźby w ścianach... Istny zamek gotycki. Matt czekał na mnie właśnie w drzwiach. Oparł jedną nogę o mur zam.... to znaczy szkoły, a prawą ręką podrzucał czerwone jabłko. Uśmiechnął się na mój widok.
- Hej, piękna! Jak tam?
  Piękna? Powinien założyć okulary.
- Mogło być gorzej, a u ciebie?
- Dokładnie tak samo. Idziesz?
  Pokiwałam słabo głową.
- Czekaj, wezmę twoją walizkę.
- Nie trzeba, dam radę.
  Ostatkiem sił targnęłam torbę i weszłam pierwsza do środka.
- Tak, to budyneczek szkoły. Oprowadzę cię, jak wrócimy z internatu.
  Budyneczek?! Żartował sobie?! Dobra, to miało tylko jedno piętro, ale za to jakie?!
  Korytarzem na wprost wyprowadził mnie przez drugie, takie same drzwi, jakimi weszłam na początku. Ścieżka na końcu rozgałęziała się. Poprowadził mnie tą najbardziej po prawej. Chwilę później dotarliśmy do... Domku. Jednopiętrowego, ciemnobrązowego z równie gotyckimi oknami co w szkole domku. Zwykły, najnormalniejszy budynek na świecie.
- To tu? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. - Pokiwał głową. - Spodziewałaś się klasztoru?
- Właściwie to tak...
  Weszliśmy. Od progu powitał mnie salon. Duży salon, z trojgiem drzwi: w prawo, prosto i na lewo. Pokój wyłożony był jasną boazerią, a na jednej ze ścian pysznił się bogato zdobiony kominek, z ciemnej czerwieni. W pomieszczeniu pełno było foteli i dwie trzy-osobowe kanapy. Nikogo w nim nie było. Chłopak chwycił mnie za łokieć i poprowadził mnie do drzwi naprzeciwko wejścia. Za nimi znajdował się długi, ponury korytarz, z jednym tylko oknem. Gdyby nie kinkiety, panowałaby tam całkowita ciemność. Po lewej majaczyło parę drzwi, a po prawej stały schody, wykonane z czarnego drewna, podchodzącego pod kolor podłogi i ścian.
- Parter zajmuje płeć męska, a piętro płeć piękna. Tam też jest pokój gospodarza Vincenta - powiedział Matt tonem przewodnika.
- Na górze jest mój pokój?
  Przytaknął. Wbrew mojej woli wyjął mi walizkę z ręki i wszedł na schody. Ruszyłam powoli za nim. Zatrzymaliśmy się przy drzwiach z numerem czwartym.
- W każdym pokoju są po trzy osoby. Ty będziesz mieszkała z Victorią, dziewczyną Ryana i Charlotte, dziewczyną Sama.
- A ty? Singiel z wyboru?
- Tak jakoś wyszło - odparł wymijająco.
- Są tam teraz?
- Nie, są w moim pokoju, poszły do chłopaków. Lekcje zaczynają się za pół godziny. Przyjdę po ciebie.
- Nie trzeba - mruknęłam, lecz jego już nie było.
  Delikatnie otworzyłam nieskrzypiące drzwi i weszłam do środka. Pokój zrobiony był na kształt kwadratu. Po prawej stronie od drzwi znajdowało się jedno łóżko, dwoje pozostałych usytuowano w przeciwległych kątach pomieszczeniach. Tamte widocznie były w użytku; cały tył pokoju został udekorowany na różowo. Zapewne będę musiała dzielić go z jakimiś "plastikami". Lepiej trafić nie mogłam.
  Usiadłam na 'niezamieszkałym' łóżku. Lekko zakręciło mi się w głowie. Wyglądało na to, że ta część pomieszczenia przypadała mnie. Przy łóżku stał mały stolik nocny oraz szafa. DUŻA szafa.
  Po skończeniu rozpakowywania walizki, do drzwi ktoś zapukał. Podeszłam do nich i otworzyłam.
- Gotowa na naukę? - zapytał wesoło Matt.
- Tak, jasne - rzuciłam sarkastycznie.
  Chwyciłam torbę z zakupionymi dwa dni wcześniej książkami.
- Chodźmy - mruknęłam.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
  Jeżeli myślał, że mnie tym rozbawi, to się mylił. Miałam wyjątkowo zły humor.
  Chłopak wyprowadził mnie z powrotem do zamku i poszedł w lewo.
- Usiądziesz ze mną? - przyjrzał mi się niepewnie.
- A co? Siedzisz sam? - Nie mogłam powstrzymać ironii. Coś się ze mną działo. Coś niedobrego...
- Kiedyś siedziałem z Ryanem, do czasu, gdy zaczął chodzić z Victorią. Teraz siedzi z nią, a Sam z Charlotte. To jak?
- Ok, nie mam nic do stracenia...
  Dotarliśmy do jednych z wielu drzwi z napisem "historia".
- Byłbym zapomniał... To twój plan - powiedział i podał mi kartkę, którą bez szczególnego zainteresowania schowałam do torby.
  Umrę w tej szkole. Albo ktoś mnie zniszczy. Psychicznie. Mimo że powinnam się już uodpornić. Ale tak nie było. To nastąpi. Zabiją mnie. Prędzej czy później, lecz to i tak w końcu nadejdzie...
  Lekcja historii. Równie nudna lekcja historii co w mojej byłej szkole. Z tą tylko różnicą, że w tamtej ludzie nie zerkali na mnie ukradkiem, nie pomijając oczywiście szeptów.
- Czemu oni się tak dziwnie na mnie patrzą? - zapytałam w końcu Matta.
- Pewnie dlatego, że wyglądasz jak chodzący trup.
  Wyciągnęłam przed siebie blade ręce.
- Ostatni raz zwracałam uwagę na wygląd po tym, jak wróciłam ze szpitala - mruknęłam pod nosem.
- Byłaś w szpitalu? Co się stało?
- Nieważne. - To nie jego sprawa.
  Według planu na ostatniej lekcji, mianowicie matematyce, na której również siedziałam z Mattem, źle się poczułam. A że zostało jakieś piętnaście minut do końca lekcji, postanowiłam to jakoś wytrzymać.
  Jednak po niej zawołała mnie do siebie dyrektorka. Jak się okazało, chciała mnie tylko przywitać w nowej szkole.
  Wróciłam do internatu. Przy drzwiach pokoju numer cztery przystanęłam. Słyszałam wyraźnie dwa podniesione głosy; jeden należący do chłopaka, drugi do dziewczyny. A że był to również pokój Victorii i Charlotte, mogłam się domyślać, że to któraś z nich kłóciła się o coś ze swoim chłopakiem. Postanowiłam to przeczekać, nie wchodząc do środka, jednak nie sposób było nie usłyszeć co najmniej kilku słów.
- Tylko trochę jej pomogłeś?! - wrzasnął głos, należący chyba do Victorii, jeśli dobrze pamiętam z lekcji.
- A o co mnie oskarżasz?! - Ten natomiast na pewno należał do Ryana, bo do kogóż by innego?
- O nic przecież!
- Przestańcie, nie mogę tego słuchać - ze zdumieniem rozpoznałam głos Matta.
  Weszłam w końcu niepewnie wewnątrz. Przekraczając próg, zobaczyłam dziewczynę, jej chłopaka i jego brata. Wszyscy od razu spojrzeli w moją stronę.
- Cześć - powitał mnie natychmiast Matt.
- Hej - zreflektował się Ryan.
- Cze... - Nie skończyłam.
  Bo przerwała mi Victoria.
- A kto to?
- To jest właśnie Sophia, a to Victoria - przedstawił nas oficjalnie brązowowłosy.
  Już wiedziałam, że mówili o mnie. Zdradził to Matt, jednym, niewinnym słowem "właśnie". A dlatego, że na sam początek nie chciałam kłócić się ze współlokatorką, przywitałam się, mówiąc zwyczajnie:
- Cześć.
  Zmierzyła mnie groźnym spojrzeniem.
- Witaj - odparła lodowato.
- Możemy porozmawiać? - Pytanie Matta było skierowane do mnie.
  Pokiwałam głową i wyszliśmy na korytarz.
- Po pierwsze: nie martw się Victorią. Jest o Ryana chorobliwie zazdrosna. Jak dowie się, że rozmawiał z jakąś dziewczyną, robi wszystko, żeby ją zniszczyć. To normalne u niej. Ale chciałbym porozmawiać o czymś innym... - Zrobił pauzę. - Widzieliśmy twój filmik w internecie.
- Co?! Jaki filmik?! Przecież niczego nie nagrywałam!
  O CO CHODZI?!
- Jak to nie? - zdziwił się.
  Wyjął swoją komórkę i kliknął kilka przycisków. Stanął tak, że oboje widzieliśmy mały ekranik.
  Gdy tylko zobaczyłam co tam jest, mało nie spaliłam sie ze wstydu. To byłam JA śpiewająca "I don't miss missing you". Piosenkę, którą zaśpiewałam na karaoke w tamtym barze. Płakałam. Z tą piosenką wiązały się przykre wspomnienia.
  Dopiero po chwili zorientowałam się, że łzy są nie tylko na ekranie.
- Proszę, wyłącz to - jęknęłam.
- Nie. Czemu płaczesz?
- Nieważne. - Nie musiał wiedzieć.
- I tak to z ciebie niedługo wyciągnę. A teraz pytanie.
  Spojrzałam na niego ze strachem.
- Czy chcesz wstąpić do naszego zespołu?
  Zatkało mnie. Byłam tam dopiero dzień, a tu już taka propozycja...
- Ale ja nie umiem na niczym grać - zaoponowałam.
- Ale umiesz śpiewać.
  Ha, ha, bardzo śmieszne. Proszę bardzo, niech się naśmiewa. Poczekam.
- Przyjdziesz dzisiaj na próbę o siedemnastej?
- Ja? Dzisiaj? - Bezsensowne pytania, wyjęte prosto z buzi niedorozwiniętego trzylatka.
- Tak, ty. Dzisiaj.
  Z pokoju wyszedł wkurzony Ryan. Zapomniawszy o uprzejmości, trącił mnie ramieniem, jakbym tam wcale nie stała i krzyknął do Matta:
- Ja jej kompletnie nie rozumiem! Wszystko co robię jest źle! A jak próbuję to naprawić, jest jeszcze gorzej! Weź tu ją zrozum! Wkurza się o byle co! Oskarża mnie o coś czego nie zrobiłem! Dobrze, że nie posunęła się do rękoczynów, bo wtedy musiałbym zareagować z poważnymi konsekwencjami dla niej! Mam nadzieję, że do próby jej przejdzie; nie chcę jej tego mówić, jak będzie w takim stanie. Może pogadałbyś z nią? Tak, jak zawsze? - Jego głos z każdym zdaniem cichł.
  Matt spojrzał na mnie dyskretnie, ale i tak to zobaczyłam. Odrzekł jednak zaraz:
- Niech ci będzie.
  Ryan odszedł ze spuszczoną głową, a my weszliśmy do środka. Natychmiast zajęłam łóżko na jedynej stronie pomieszczenia, która nie była zastawiona neonowymi dodatkami. Na jednej z żarówiastych pościeli siedziała zapłakana Victoria. Makijaż, bardzo mocny, należał do przeszłości. Skuliłam się na łóżku. Matt usiadł obok cierpiącej, nie robiąc sobie nic z jej protestów.
- Dlaczego on tak powiedział? - szlochała dziewczyna. - Że nie dorosłam do bycia z nim! Czy to wszystko to prawda?
- Przecież wiesz, że nie. Mówił do w nerwach.
- Bywał strasznie wkurzony, ale nigdy o tym nie wspomniał...
- Dzisiaj ma gorszy dzień, nie bądź na niego zła.
- Myślisz, że się na mnie obraził? Czy nie jest prawdą to o co go obwiniałam?
- On nigdy by ci tego nie zrobił. Na pewno nie jest na ciebie zły, wybaczy ci, lecz ty też powinnaś go zrozumieć.
  Victoria pociągnęła nosem i westchnęła.
- Ok, już mi lepiej.
- Jesteś pewna?
  Chwilę potem usłyszałam trzask drzwi. Odwróciłam się w stronę pokoju, bo dotychczas siedziałam na łóżku przodem do ściany, udając wielkie zainteresowanie komórką. Victoria siedziała przy toaletce i poprawiała makijaż. Matt wyszedł.
- Jestem Victoria Master i witam cię w nowej szkole - powiedziała całkiem spokojnym głosem. - Przepraszam, że tak ostro przyjęłam cię na początku. Otrzymałam złe wiadomości.
- Dobra, nie ma sprawy. Nazywam się Sophia Smith.
  Spojrzałam na trzecie łóżko. Lustrzana Victoria podążyła za mną wzrokiem.
- To jest część MOJEJ przyjaciółki.
  Bardzo wyraźnie zaakcentowała słowo "mojej". Ja już nie miałam przyjaciół...
- Hej, Victoria! Co się stało Ryanowi?!
  Do pokoju wpadła Charlotte. Znałam ją jedynie z widzenia. Była wysoka i szczupła. Miała blond włosy i jasnoniebieskie oczy. Widząc mnie przystanęła, wysyłając zdziwione spojrzenie PRZYJACIÓŁCE.
- To jest Sophia - odpowiedziała tamta. - Ta nowa.
  Blondynka zaraz się uspokoiła i podała mi rękę.
- Cześć, jestem Charlotte. Mów mi Char.
  Podałam jej swoją dłoń, lecz ona od razu straciła zainteresowanie moją osobą. Podeszła do Victorii, obejmując ją ramieniem.
- Co się stało? - zapytała.
- Już nic. Wyciągnęłam błędne wnioski.
  Podniosła się i wyszła.
  Do godziny siedemnastej nie spotkałyśmy jej. Razem z Charlotte nie wychodziłyśmy z pokoju, jak i nie rozmawiałyśmy. Ona odrabiała lekcje, ja bez celu wpatrywałam się w sufit.
- Słyszałam, że idziesz na próbę - odezwała się przed piątą.
- Krążyły plotki... - odpowiedziałam, nie przywiązując do tego zbytniej wagi.
- Idziesz? Już siedemnasta.
  Rozważyłam wszystkie za i przeciw. Powodów "za" miałam kilka, natomiast "przeciw" w ogóle.
- No, dobra.
  Wyszłyśmy z pokoju.
- Gdzie to jest?
- W sali muzycznej.
  Zaprowadziła mnie do budynku szkoły, potem w prawo, następnie zaś w lewo. To była sala numer trzynaście. Pechowa.
  W sali czekali już Matt, Sam, Ryan i Victoria. Czyli wszyscy. Na podeście porozstawiane zostały różne instrumenty muzyczne: perkusja, klawisze, gitary elektryczne i basowe. Na środku tego wszystkiego stały dwa mikrofony.
  Nie zwracając niczyjej uwagi, zajęłam krzesło w najdalszym kącie klasy.
- Dobra, sprawdzamy sprzęt - rzekł Matt.
  Cokolwiek to znaczyło, zrobili to. Kompletnie nie znałam się na takich rzeczach. Widziałam jedynie, że Victoria stuknęła w mikrofon i powiedziała do niego kilka słów, a na innych nie patrzyłam.
- Oficjalnie otwieramy próbę! Dobra, wiecie co gramy, nie?! - krzyczał Matt. - I raz, dwa! I raz, dwa, trzy i...
  Huk był tak ogłuszający, że mało nie zatknęłam sobie uszu dłońmi. Po pierwszym wersie skojarzyłam co śpiewa dziewczyna. To było "Make me wanna die" zespołu The Pretty Reckless. Lubiłam tę piosenkę, a Victoria naprawdę pięknie śpiewała. Nie miałam nawet co marzyć o tak silnym glosie. Na pewno się z nią nie równałam.
  Gdy przestali grać, a ja otrząsnęłam się z zadumy, Ryan podszedł do Victorii, a za nim podążyli jego bracia.
- Kochanie, musimy porozmawiać - rzekł.
  Dziewczyna odwróciła się do niego niechętnie.
- Myśleliśmy nad zmianą w zespole...
- Jakieś szczegóły?
  Serce zaczęło bić mi szybciej. Miałam dziwne wrażenie, że wiedziałam o czym mówią.
- No, bo... Ty pięknie śpiewasz.
  Zgadzam się!
- Ale chcemy zmiany w zespole, więc... Sophia zostanie wokalistką.
- Ok, odpowiedziała spokojnie. - Dzięki za współpracę. Odchodzę.
  Wszyscy znieruchomieliśmy. Ona powiedziała to tak... Po prostu, zwyczajnie. Jakby jej to w ogóle nie dotknęło. Jakby się tym wcale nie przejęła...
  Ryan próbował ratować sytuację:
- Ale, kochanie, jesteś potrzebna. Grasz na rytmicznej.
- Walę gitarę! - wrzasnęła.
  Chciała rzucić instrumentem, ale się rozmyśliła po słowach Ryana:
- Nie niszcz mojej gitary.
- Wiesz co?
  Wysłał jej pytające spojrzenie.
- Wypchaj się tą swoją gitarą!
  Pchnęła instrumentem w pierś chłopaka. Ten szybko ją chwycił by nie spadła. Gwałtownym ruchem ręki Victoria walnęła go w twarz, a po chwili kuliła się z bólu.
- Hej, słonko, co ci jest?
  Zauważyłam, że Ryan nie mówił tego szczerze, ale zdziwiłam się, czemu dziewczyna skręciła nadgarstek. Albo złamała. Nie cicho... Nic nie mówiłam.
  Chłopak chciał ją przytulić, lecz ona odepchnęła go zdrową ręką ze łzami w oczach.
- Zostaw mnie! Nie dotykaj mnie! I nie zbliżaj się do mnie!
  Zabrała swoją torbę i wybiegła z sali.
  A ja nadal nie mogłam uwierzyć, że chcieli zmienić TAKĄ wokalistkę.
- Witamy w zespole, Sophia - rzekł cicho Sam.
  Po próbie, gdy już wszyscy się rozeszli i po moich tysiącach przeczeń, wchodząc do pokoju, zobaczyłam jak Matt i Victoria stoją naprzeciw siebie. Dziewczyna, ujrzawszy mnie, wylała ze strachu sok na chłopaka, który trzymała w ręku. Matt, nie przejąwszy się tym incydentem, w akompaniamencie przeprosin Victorii, zdjął koszulkę, odsłaniając umięśniony tors. Na jego prawym ramieniu zauważyłam tatuaż. Przedstawiał on łeb wściekłego lwa, otoczonego płomieniami. Co do tatuaży miałam nieprzyjemne skojarzenia.
- Już ok? - spytał dziewczynę.
  Pokiwała głową. Matt wyszedł. Victoria wyglądał, jakby chciała coś powiedzieć, ale najwyraźniej się rozmyśliła i także wyszła. Charlotte nie widziałam od czasu próby.
  Znów zaczęło mi brakować powietrza. Podeszłam do jedynego okna i otworzyłam je na szerokość. Osiągnęłam tylko tyle, że zrobiło mi się zimno. Musiałam przytrzymać się parapetu, żeby nie upaść. Po kilku minutach ciężkich oddechów, wróciło mi normalne krążenie. Lecz za to zaczęła boleć głowa. Może Char miała jakieś tabletki przeciwbólowe? Gdzie ona mogła być? U Sama? Matt mówił, że mieszkają pod trójką...
  Szłam już w stronę schodów. Dzieliło mnie od nich kilka metrów, kiedy dosłownie z nieba spadła karteczka. Odskoczyłam przerażona. Było zbyt ciemno, by móc stwierdzić czy nie jestem tam sama. Sięgnęłam ją, prawie natychmiast zapominając o bólu. Wróciłam do pokoju, chcąc rzecz zbadać.
  To była niezwykła kartka papieru, kwadratowa, o wymiarach cztery na cztery centymetry. W dotyku i kolorze przypominała pergamin z nadpalonymi brzegami. A na niej, cienkim pismem napisane były słowa: "Nareszcie, Sophia. Tak długo czekałem na odpowiednią osobę. Pomożesz mi?", a pod tym "Tak" i "Nie". Wywnioskowałam, że odpowiedź miałam zakreślić kółkiem. Ale co mnie obchodziło jakieś głupie kółko?! Kartka spadająca z sufitu i prosząca o pomoc?! To nie jest normalne! Wiedziałam, że to chłopak albo mężczyzna, bo napisał "czekałem". Ale kto to jest?! Czy ja go znam?! Skąd wie, jak mam na imię?!
  CZY KTOŚ MI MOŻE POWIEDZIEĆ CO SIĘ WŁAŚNIE STAŁO?!
__________
Ok, nowy rozdział... Mam nadzieję, że Was zaciekawił i ze mną zostaniecie. Z każdym rozdziałem, gdzie będzie ktoś nowy, pojawi się on w zakładce Bohaterowie, jeśli uznam, że jest on ważną postacią. Nie oszukujmy się - gdybym miała wciskać tam każdego, nikomu by się nie chciało tego przeglądać... Nowi są na dole. Najpierw dałam pierwszą część, dla nowych czytelników, a pod nimi dla stałych, część drugą :D I jeszcze jedno pytanie... Rozdziały mają być takiej długości czy krótsze? Dziękuję za to, że chce się Wam to czytać... Pozdrawiam Was <3

4 komentarze:

  1. Rozdziały mogą być długie ;-) A teraz coś ode mnie... różowa ściana... z kimś mi się to od razu skojarzyło ;-) Panie na górze, panowie na dole, czyżby TDA? Vincent... Wiktor... taki zbieg okoliczności :-P Jenna widzi wszystko i zawsze sie uczepi pamiętaj ;-) Jennifer <3

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest nienormalne żebym ja przed kościołem nie mogła wyjść zanim nie przeczytam twojego rozdziału. :D
    Jest!!!! Moja kochana postać! :D
    Jeny jak ty mi jeszcze mówisz, że będzie jeszcze bardziej wredna niż miała być to o jeny!! Już ją kocham!!! :D
    Matt stara się o Sophie jak to widać.;p
    Biedny Ryan, zawsze będzie mi go żal, ale i tak uwielbiam kłótnie ukochanych! :D
    Ta ja się tu rozpisuje tylko o moich ulubionych postaciach, a może teraz coś o głównej bohaterce. :)
    Więc... Jest ciężko! Dlaczego ona zawsze musi mieć jakieś kłopoty! I ta karteczka... Jeny!!! Zawsze się coś dzieje, ale ja takie rzeczy uwielbiam, ale nie umiem ich pisać. :D
    Ale się rozpisałam, ale jeszcze coś napiszę. :D
    Wiem, że mnie za to uwielbiasz!!!! *.*
    Ogólnie wszystko fajnie i czekam na nowy rozdział. :) Idę do zakładki bohaterowie!!! :D
    Pozdrawiam i pisz, pisz, pisz, pisz..... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest MEGA! :D Podoba mi się baaaaardzo! :) ) :) Czekam na kolejny ! :D :)
    Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??;
    Jestem zachwycona z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział:) oby był w miarę szybko bo już nie mogę się doczekać!!!!!!:)
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest boski :-). Poprostu genialny :-) Jest ciekawy i dużo się w nim dzieje co lubię :-) Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału :-). Czekam z niecierpliwością :-)
    Pozdrawiam i życzę weny :-)
    Karolina J :-)

    OdpowiedzUsuń