sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 34

- Co się stało? - zapytał.
- Chcę iść jutro do szkoły, ale rodzice twierdzą, że nie mogę.
- I mają rację. Spójrz jak wyglądasz. Jak chodzący trup.
- Miło, że trzymasz moją stronę - ironizowałam.
- Mała, nie gniewaj się - pocałował mnie i zniknął.
  A na jego miejsce wepchnęła się Olivia. Siostra jeszcze nie spała, czego nietrudno było się domyślić, ale dlaczego przyszła do mnie?
- Jak się czujesz? - spytała.
- Dobrze, czemu się pytasz?
- Bo niedawno nie żyłaś.
- Skąd wiesz? - Rodzice podobno jej nic nie powiedzieli.
- Bo to dziwne urządzenie przestało pikać, a zaczęło piszczeć i wynieśli mnie z sali.
- Tak, była taka chwila, lecz już jest dobrze - westchnęłam. - Nareszcie jest dobrze.
  Zaprowadziłam ją do jej sypialni i na palcach wróciłam do swojego pokoju. Przekręciłam klucz w drzwiach, a tymczasem chłopak wyszedł z kryjówki, którą okazała się być moja szafa. Stanął blisko mnie i szepnął do ucha:
- Ubierz w końcu tą koszulkę, bo jesteś taka piękna, że aż mnie razi.
- To może ty zdejmij swoją?
  I nie czekając na pozwolenie, zrobiłam to. Dopiero wtedy poczułam, że się rozkręcam, a on widocznie nie miał nic przeciwko; po chwili nie miałam już spodenek.
- Czy to specjalnie dla mnie założyłaś taką pociągającą bieliznę?
- Pewnie, że nie - skłamałam. - Noszę taką codziennie.
  Jego też zaraz pozbawiłam spodni.
- Nie jest ci zimno? - zapytał.
- Ty mnie rozgrzewasz - odparłam.
- Raczej schładzam.
  A teraz kolejna część przedstawienia - zdjąć bieliznę czy nie? Jak już powiedziałam, to trochę za wcześnie, ale być może nigdy więcej nie nadarzy się taka okazja? On też stał tylko na bokserkach, całkowicie we mnie wplątany. Nie rozmawialiśmy nigdy na temat "kiedy". Mimo że byłam chora - według niektórych poważnie - miałam gigantyczne zapasy energii. Całując mnie, jego dłonie powoli i niepewnie wędrowały w górę moich pleców. Drzwi zamknęłam na pewno. Chyba.
- Jeżeli nie chcesz, mogę przestać.
  Nie wiem po co sie pytał, bo wiedziałam, że wyczuł moje wahanie. Sama w sumie nie wiedziałam czy chcę, czy nie. To znaczy chciałam, ale...
- Nie, jest ekstra. - Wiernie poddałam się tej myśli.
  To co stało się w następnym momencie, zaliczam do tak zwanych "chwilowych zawałów". Przez okno wskoczył Edward. Mało nie pisnęłam z zażenowania i wstydu. Biegiem schowałam się pod kołdrę, a Jasper stał w samych bokserkach, jakby go sparaliżowało.
- Jasper, czy ty jesteś nienormalny?! Chcesz ją zabić?! Ona jest słaba, ale nawet gdyby była zdrowa, zabiłbyś ją! Chcesz tego?!
  Nie krzyczał, lecz z zaciętą wściekłością szeptem wypowiadał każde słowo.
- Jak...
- Twoje myśli, jak i jej, słychać, jakbyście krzyczeli.
  Wolałam nie wiedzieć co Edward słyszał.
- Dziwię się, że nie ma tu jeszcze Alexa!
- Ale to nie jego wina - próbowałam go przekonać. - To ja chciałam... Ja zaczęłam...
- Ale on nie zrobił nic, żeby cię powstrzymać.
  Nawet nie zauważyliśmy kiedy Jasper zebrał swoje rzeczy i ubrał się. Jego mina nie wyrażała żadnego żalu albo skruchy.
- Jasper, idziemy - powiedział Edward.
  Lecz jego już nie było. Zmył się, zanim jego brat zdążył mu to powiedzieć.
- Widzisz jak cię kocha. Do takich rzeczy pcha się pierwszy, a jak ma zrobić coś poza tą codzienność, to go nie ma. Współczuję ci, Sophia.
  Odszedł także.
  Jego słowa bardzo mnie zabolały. "Codzienność"? Jasper mnie okłamał. Niby miał tylko jedną dziewczynę, a tak naprawdę zalicza każdą laskę po kolei. Ciekawe ile razy mnie zdradził. I jak mógłby mnie zabić? Czy to przez jego siłę?
  Położyłam się spać przekonana, że Jasper nie umie kochać.
                                                                               ***
  Nie pojawił się. Chodziło tu tylko o niego, bo Edwarda widziałam u Belli każdego dnia.
  Koncepcję na temat tego gdzie jest, z kim i co robi, wyrobiłam sobie w tamtą pamiętną noc. Czy byłam zła? Trochę tak, ale mogłam się tego spodziewać. To przecież wampir. Wampiry są piękne. To chyba jasne, że związek ze mną musiał być wymuszony? Nie byłam ładna. Jedyne co mi się w sobie podobało, to szare oczy. Ale nie ujmę nimi dwustu sześćdziesięcioletniego chłopaka, który widział ładniejsze.
  W szkole też nie miałam lekko. Gdy pierwszego dnia weszłam do klasy spóźniona pięć minut powitały mnie zdziwione spojrzenia i przyciszone szepty. Poszłam na swoje stałe miejsce na którym siedziałam razem z Embrym. Pan Banner zerknął na mnie, jakby to nie było nic nowego, że umarła niedawno uczennica przychodzi sobie na zajęcia. Ja oczywiście się z tego cieszyłam; przynajmniej ktoś pomagał mi wrócić do normalności.
  Podejrzewałam, że nie będzie łatwo. Na stołówce poszłam na swoje stare miejsce. Bez Jaspera sądziłam, że nie mogę siadać przy ich stoliku, chociaż kilka razy któryś z jego rodziny mi to proponował. Carlisle przyjeżdżał do mojego domu codziennie, co uważałam za stratę czasu i jego i mojego. Pierwszego dnia rano odbyłam wielką awanturę o to, że ze względu na betonowy kolor skóry nigdzie nie pójdę, bo wystraszę ludzi. Zgodziłam się pod warunkiem, że zostanę sama, tłumacząc, że chcę odpocząć. Kiedy obydwoje odjechali, tata wraz z siostrą, wymknęłam się z domu, lecz nie pojechałam samochodem.
  Po szkole, która wydawała się stacją nadającą plotki na mój temat, poszłam w pewne dawno zapomniane przeze mnie miejsce, które powinnam odwiedzić zaraz po powrocie z kostnicy. Poszłam do La Push, a dokładniej do państwa Call. Nie wiedziałam co mogę powiedzieć rodzicom, którzy stracili dwójkę dzieci. Obyło się jednak bez żadnych ceregieli. Weszłam, jak zawsze witana bardzo ciepło, jakby tragedia dotyczyła kogoś innego. Porozmawialiśmy, a z panią Call wspominając, płakałyśmy bez umiaru i zanim się obejrzałam, musiałam wracać do domu, inaczej wróciłby przede mną tata i odkrył, że uciekłam.
  I tak minęły mi try tygodnie. Szkoła zaczęła się do mnie przyzwyczajać, a Jasper nie pojawił się ani razu. Czy to powód do płaczu? Nie, dam radę. Jestem silna.
  Lecz mojego doła zobaczyła w końcu mama. Siedziałam w kuchni po kolacji, trzymając w ręce pełen kubek herbaty. Wpatrywałam się w krzesło na którym siedział niecały miesiąc wcześniej.
- Co ci jest? - zapytała.
  Wzruszyłam ramionami.
- Gdzie jest Jasper? Dawno go tu nie widziałam.
  Ponownie wzruszyłam ramionami.
- Pokłóciliście się?
- Nie - zareagowałam. - Musiał wyjechać w celach zdrowotnych. Ostatnio na coś zachorował.
  Czemu ja go usprawiedliwiałam?! To on powinien to zrobić, nie ja!
  Westchnęłam i poszłam do pokoju. W ciemności podeszłam do toaletki, sięgając z niej szczotkę. Usiadłam i pojedyncza łza wydostała się na wolność.
  Coś mignęło mi przed oczami. Widziałam takie sceny w wielu horrorach i nigdy nie wróżyły niczego dobrego. Wstałam, trzymając szczotkę w pogotowiu. Na widok niespodziewanego gościa znieruchomiałam. Stał przy drzwiach. Stał i patrzył się na mnie. W świetle latarni zobaczyłam, że nie ze złością, tylko z czułością.
- Co ty tu robisz? - zapytałam.
- Wróciłem do ciebie.
  Co za bezczelny człowiek. Coś czułam, że szykuje się cicha kłótnia.
- Ile dziewczyn po drodze zaliczyłeś?
- O czym ty mówisz?
  Podszedł, ale bardzo wolno. Nie miałam ochoty na żaden stosunek z nim.
- Edward mi wszystko powiedział.
- Posłuchałaś Edwarda? Cokolwiek powie to kłamstwo.
- Masz to gdzieś na piśmie? - kpiłam.
- Czy ty naprawdę sądzisz, że zostawiłbym cię tak bez słowa wyjaśnienia? Musiałem przemyśleć sobie kilka spraw. Ale jednej kwestii Edward nie wymyślił. Mogłem cię zabić. Musiałem odejść, ostudzić mój zapał na ciebie. Pogadaj z Bellą. Ona też bardzo kocha Edwarda, lecz on był na tyle poinformowany, że wiedział co się mogło stać. Zapewniam cię, że jeśli byłbym zwykłym człowiekiem, nic by mnie przed tym nie powstrzymywało. Przysięgam, nie znałem konsekwencji mojego działania. I proszę cię o jedno: wróć do mnie.
  Czułam się skonfundowana. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Wyznał mi wszystko. Wyjaśnił, przeprosił, poprosił...
- A co z tymi innymi dziewczynami?
- Nigdy nie było innych dziewczyn. Byłaś, jesteś i mam nadzieję, że będziesz tylko ty. Nikt się dla mnie bardziej nie liczy. Wiem, że jest ci trudno mi zaufać po tym wszystkim co ci zrobiłem, ale będę się starał. Proszę, wróć.
  Nieświadomie podeszłam do niego. Liczę się tylko ja? Słodkie, ale czy prawdziwe?
- Nie, to ty wróć do mnie.
  Mimo że mówił przed chwilą o niebezpieczeństwach i przeciwnościach losu, pocałowałam go. Brakowało mi tego. Chyba się uzależniłam. On ostrożnie odwzajemnił pocałunek. Jego ręka powędrowała mi za koszulkę, ale na tym poprzestała. Gdyby nie Edward... Mógł poczekać dwadzieścia minut. A teraz? Już nie ma na to szansy.
- Przepraszam - szepnął.
- Kocham cię.
  Byłam strasznie zmęczona. Po jedynej rzeczy w tamtym dniu położyłam się na łóżku obok Jaspera, w połowie przekonana, że jednak może być dobrze.
  Minął tydzień odkąd pogodziłam się z chłopakiem, a tu już kolejna propozycja nie do odrzucenia.
  We wtorek, po wspólnej lekcji chemii, podeszła do nas Alice z Bellą, a za nimi Alex i Edward. Jasper uśmiechnął się lekko. Już wiedział o co chodzi, lecz mnie o tym nie powiedział. Jednak skoro cała piątka miała dobre humory, nie powinno być tak źle, prawda?
  Alice zerknęła niepewnie na mojego chłopaka, a ten skinął głową i złapał mnie za rękę, nadal się nie odzywając.
- Masz jakąś ładną sukienkę? - zapytała Alice.
  Zaraz pomyślałam o fioletowej, ale wiązały się z nią przykre wspomnienia, więc odrzuciłam ją na poczekaniu. Na końcu szafy wisiała jeszcze jedna, którą byłam zmuszona założyć na ślub kuzynki. Też fioletowa, ale kompletnie inny krój. A tak w ogóle...
- Po co?
  Alice wykrzyknęła:
- Bella obchodzi urodziny i jesteś zaproszona!

7 komentarzy:

  1. Super! Tylko szkoda że długo musieliśmy czekac . :C Rozumiem że każdy ma czas i wgl .. ;p Ale ja juz się uazlezniłam do tego bloga jak do żadnego innego . Dawaj cześciej wpisy .. Plis <3 Bo to jest Booskie ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no świetne ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. lepsze niż Zmierzch <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka :) No, rozdział jest boski :) Naprawdę niezły :) Podziwiam cię :) Już chcę następny :) Pozdrawiam i życzę weny :)"

    Karolina J :)

    Ps. A jeśli miałabyś czas, to zapraszam do siebie na www.pozagranicamiwyobrazni.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że kiedy nie wpadnę, zawsze jest jakiś rozdział na świeżo :) Oczywiście co do tego jak najbardziej porywający, kiedy czytam czuję pewien niedosyt, brzmi on: chcę więcej! :) A więc czekam na więcej :)

    ostatni rozdział:
    http://swiat-lien.blogspot.com

    na luzie: :)
    http://blognaluzie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest świetny! :D Podoba mi się baaaaardzo! :))
    Czekam na kolejny !
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  7. "Jasper, czy ty chcesz ją zabić?!" No właśnie?! Nie wystarczy, że ty się nad nią znencasz? Też cie kocham <3 Jennifer

    OdpowiedzUsuń