wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 33

I... Powróciłam!!! Z nowym rozdziałem! Który, swoją drogą, jest tak nudny, że aż mi się nie chciało sprawdzać błędów... Znów dużo dialogów, ale to normalne, trochę więcej opisów niż zamierzałam i bez żadnej konkretnej akcji. Ja tam chcę już pisać drugą część <foch> Ale już niedługo... Czytanko... :D
___________________
  Wysiadłam więc z samochodu w akompaniamencie okrzyków niedowierzania i radości. Podbiegłam do rodziców i przytuliłam każdego z osobna. Widać było, że nie mogli się mną nacieszyć. Zawołali Olivię. Mała przyleciała, na poczekaniu całując w oba policzki i chcąc, bym ją wzięła na ręce. Zrobiłam to, lecz zaraz się zachwiałam. Jasper z tatą złapali mnie za obydwa ramiona, a ja i tak cieszyłam się jak głupia. Jak ja mogłam chcieć ich opuścić?
  Weszliśmy do salonu po jakichś dziesięciu minutach i mężczyźni od razu zaprowadzili mnie na kanapę. Mama poleciała do kuchni, tata krążył po pokoju, kręcąc głową, a Olivia go naśladowała. W chwili, kiedy mama przyniosła tacę obładowaną kanapkami i dla każdego kubek herbaty, zadzwonił dzwonek u drzwi. Tata poszedł otworzyć, a Jasper spojrzał na mamę niepewnym wzrokiem.
- Dzień dobry, Tom - usłyszałam głos Carlisle'a, zwracający się do taty.
- Dzień dobry, Carlisle.
  Od kiedy oni byli ze sobą po imieniu?
  Poczułam w głowie charakterystyczny szmer i już wiedziałam, że przyjechał nie tylko lekarz.
  Rzeczywiście. Usłyszałam zaraz inne głosy, a po chwili wszyscy wylęgli do salonu. "Młodsi" Cullenowie podbiegli do mnie, ściskając i klepiąc po plecach, oczywiście uważając, bym znów nie połamała kości. Mama i tata nie wykazali żadnych oznak niechęci, a siostra skakała wokół nas bardzo podekscytowana. Atmosfera nie była uciążliwa. Co prawda, wampiry zmyły się już kilkadziesiąt minut po tym, jak Carlisle dokładnie mnie obejrzał. Wychodząc, Jasper szepnął mi na ucho:
- Kocham cię.
  Szkoda, że tylko tyle. No cóż...
  Gdy tylko tata zamknął za nimi drzwi, mama zapytała:
- Czyli znów jesteś z Jasperem?
- Mamo, wszystko to, co napisałam w tym liście było kłamstwem, o czym sami się już dowiedzieliście. Jasper mnie nie zdradził, a uciekłam, bo Nicol i Embry... No, nie żyją...
  Pojedyncza łza wypłynęła z mojego prawego oka. Olivia podeszła i się do mnie przytuliła. Spojrzałam na zegarek.
- Jestem zmęczona. Idę spać.
  Ale to był tylko pretekst. Z pewnością zadawaliby mi niewygodne pytania.
- Zjedz coś chociaż.
- Nie jestem głodna.
  Weszłam szybko do pokoju, zdejmując sukienkę. Nie lubiłam tego typu kreacji. Zmyłam makijaż, który nałożył mi ten ktoś, kto przygotowywał mnie do MOJEGO pogrzebu i wyczesawszy włosy, poszłam wziąć długi, gorący prysznic. Wiedziałam, że nigdy nie przyzwyczaję się do swojej bezbarwnej skóry. Może mogłoby się to zmienić...?
  Wychodząc spod prysznica, zauważyłam, że mój mózg zapomniał mi przypomnieć o takiej ważnej rzeczy jakimi są piżamy. Och... Mózgu.
  Owinęłam się szczelnie ręcznikiem i pobiegłam z powrotem do pokoju. Wyjęłam z szafki moje ulubione piżamy.
- Ale ty jesteś piękna.
  Podskoczyłam ze strachu. Nie zobaczyłam go wchodząc do sypialni, bo stwierdziłam, że światło mi nie potrzebne. W mgnieniu oka znalazł się obok i przytulił. Serce waliło mi jak oszalałe. Na sobie miałam jedynie cienki ręcznik...
- Nie bój się. Nie zrobię ci krzywdy.
- Wiem, Jasper.
  Odwróciłam się w jego stronę. Było ciemno, lecz widziałam, że jego oczy zmieniły barwę na czarną.
- Jesteś głodny. Dlaczego nie byłeś na polowaniu?
- Musiałem cię pilnować do końca.
- Bo myślałeś, że pewnego dnia obudzę się i wyskoczę na środek ulicy zachowując się jak nienormalna?
  Zaśmiał się.
- No, coś w tym stylu.
- Przepraszam cię, ale muszę iść się ubrać, bo jeżeli nie zauważyłeś, mam na sobie jedynie ręcznik.
- Czy to konieczne?
- Człowieku, znamy się dopiero trzy tygodnie, nie uważasz, że to trochę za wcześnie?
  Mówiąc to, kierowałam się w stronę drzwi. Kiedy on stanął jak wryty, wybiegłam do łazienki, dokładnie zamykając drzwi. Ubrałam się jak najszybciej umiałam, przeklinając się w duchu, że wzięłam akurat taką piżamę. Nie wzbudzając podejrzeń, wróciłam do pokoju i nie zważając na siedzącego na parapecie Jaspera, chwyciłam szczotkę i ponownie zaczęłam wyczesywać, tym razem mokre, włosy.
- Dwieście sześćdziesiąt lat to dużo, prawda? - szepnęłam ni stąd ni zowąd.
- Czemu pytasz? - zapytał podejrzliwie.
- Jesteś Jasperem - nad wyraz przystojnym wampirem...
  Podszedł i wyjął mi z ręki szczotkę, wyręczając mnie w tym, jakże ciężkim i trudnym, zadaniu.
- Do czego zmierzasz?
- Ile było przede mną? - spytałam wprost.
- Co? Kogo? - Udawał głupka, czy naprawdę nie wiedział o czym mówię?
- Ile było przede mną dziewczyn? - sprecyzowałam.
- Hm... A co? Jesteś zazdrosna? - naśmiewał się.
- A to zależy - odcięłam.
  Przez chwilę milczał. Miałam dziwne wrażenie, że właśnie teraz myśli o wszystkich swoich poprzednich dziewczynach, a że cisza trwała coraz dłużej, domyślałam się, że było ich całkiem sporo. Zauważyłam też w jego ruchach więcej powolności i jakby zadumy. Kiedy się odezwał, jego głos lekko drżał:
- Skoro cię to interesuje... Była tylko jedna.
  Ze zdumienia odwróciłam się gwałtownie w jego kierunku. Zapytałam z powątpiewaniem:
- A tak naprawdę?
  Uniósł brwi.
- Jedna. Dziwi cię to?
- Oczywiście. Masz dwieście sześćdziesiąt lat i przede mną była tylko jedna dziewczyna? Dlaczego? Żadna na ciebie nie zasługiwała?
- Żadna nie była tak idealna, jak ty.
  W tamtej chwili naprawdę cieszyłam się, że nie zapaliłam światła. Dzięki temu nie zauważył, że się zarumieniłam.
- Oprócz tej pierwszej - zaoponowałam.
- To było bardziej ślepe zauroczenie. Nie wiedziałem co robię. Byłem jej wdzięczny, że się mną zaopiekowała, bo to ona zamieniła mnie w wampira. A u ciebie? Ilu było przede mną?
  Uśmiechnęłam się złośliwie.
- Około pięciu.
- To chyba szybciej ja powinienem być zazdrosny. Jesteś łowczynią męskich serc. I szczęśliwy - lub nie - traf sprawił, że właśnie upolowałaś mnie. Powinienem czuć się wyróżniony.
- Tak, Jasper. Też cię kocham.
  Wow. Po raz pierwszy powiedziałam to na głos. Półżartem, ale przecież go w tej sprawie nie okłamałam!
  Wstałam, całując go najlepiej jak umiałam. Nie robiłam tego od czasu, kiedy postanowiłam się zabić. To zawsze było cudowne. Szczotka, którą trzymał w ręku, z głuchym łoskotem spadła na podłogę, a mi serce stanęło. Nasłuchiwałam chwilę, korzystając z chwili, by wziąć oddech. Nikt jednak nie nadchodził.
- Chodź do mnie, pragnę cię jak niczego na świecie - szepnął.
  Mocne wyznanie. Poskutkowało. Wróciłam do przerwanej czynności z wielką przyjemnością. Chłopak miał na sobie wystawną marynarkę i błękitną koszulę. Marynarkę zdjęłam mu od razu, rzucając na biurko. Następnie zaczęłam odpina mu koszulę. Cieszyłam się, że byłam na tyle pomysłowa, żeby pod piżamę założyć bieliznę, co prawda, nieco kontrowersyjną, bo kupiła mi ją jakaś dziwna ciocia, ale zawsze jest. Oczywiście w moim ulubionym kolorze - fioletowym. Całe szczęście, że ją miałam; podczas, gdy jego koszula wylądowała za łóżkiem, chłopak zaczął zdejmować mi koszulkę. I nie czekając na pozwolenie przystąpił do pozbawiania mnie spodenek. Trochę się zlękłam. Żeby jednak nic nie zauważył, rzekłam:
- Niedługo zacznę się ciebie bać.
- Ale to ty tak na mnie działasz.
  Usłyszałam jakiś dźwięk zza drzwi. Jasper nie zwrócił na to uwagi, był zbyt zajęty mną.
- Cholera, mamy gościa - wymamrotałam z ustami na jego ustach.
  Nim się obejrzałam, jego marynarka zniknęła, tak jak i on. Błyskawicznie wskoczyłam do łóżka, zbierając po drodze koszulkę i chowając ją pod kołdrę. Chciałam się położyć na poduszkę, lecz zrobiło mi się niedobrze, udałam więc zaspaną. Mama wychyliła głowę zza drzwi.
- Śpisz już?
  A ja nie wytrzymałam. Zebrało mi się na pawia. Wyskoczyłam z łóżka, nie patrząc na to, że brakuje mi niektórych części garderoby. Dobiegłam do łazienki, a mama za mną, wznosząc krzyk na cały dom. To było straszne. Na tego typu chorobę byłam chora dopiero trzeci raz.
  Po skończeniu, porządnie wyszczotkowałam zęby.
- Grypa żołądkowa - mruknęłam.
- Raczej anoreksja. Gdzie zgubiłaś koszulkę?
- Strasznie mi gorąco - mówiąc to, stwierdziłam, że rzeczywiście mi gorąco. Masakrycznie gorąco. - Duszę się. Zrób mi zimny okład. Ugotuję się!
  Padłam na podłogę, dysząc jak parowóz. Nie mogłam złapać oddechu.
- Tom, dzwoń po karetkę! - krzyknęła mama.
- Nie, nie trzeba. Dam radę.
  Na potwierdzenie wstałam i ciężkim krokiem powędrowałam do pokoju. Lecz w połowie drogi musiałam się wrócić, bo znów dopadły mnie mdłości.
- Nie wstanę - oznajmiłam, kładąc się na chodnik przy umywalce.
- Powinnaś coś zjeść! - wrzasnęła moja rodzicielka.
  Tata zgarnął po drodze Olivię, którą obudziła mama i zadzwonił po lekarza. Chwilę potem rozległ się pisk opon na podjeździe i dzwonienie do drzwi. Siostra otworzyła, a tata przyprowadził doktora Cullena. Na dowód, że sobie bez niego poradzę, poszłam do kuchni napić się wody. Opierając się o blat, ponownie usłyszałam dzwonek, a następnie głos Jasper:
- Co się stało?
- Nic się nie stało, źle się czuję - odpowiedziałam.
  Efektem tego było szybkie przybycie chłopaka i jego ojca, a na końcu moich rodziców. Dopiero wtedy poczułam się nieco skrępowana tym, że nie mam na sobie koszulki. Jasper podszedł do mnie.
- Czy to moja wina? - zapytał tak cicho, że połowy musiałam się domyślić.
- Nie - pokręciłam głową.
- Sophio, chodź do salonu. Jasper, zostań tutaj.
  Chłopak zacisnął zęby, ale posłuchał.
  Przeszłam do wskazanego pomieszczenia, a Carlisle poprosił o chwilę prywatności, którą naturalnie dostał. Był trochę rozeźlony.
- Dziewczyno, musisz jeść! Niedługo miną dwa tygodnie! Przeżyłaś śmierć kliniczną i jeszcze się marnujesz! Wiesz co się stanie, jeśli umrzesz?! Pomyśl o swoich rodzicach, siostrze, a jeżeli to do ciebie nie przemawia, to o Jasperze! Oni już to przeżywali! Chcesz, żeby to się powtórzyło?!
- To chyba oczywiste, że tego nie chcę.
- Ale robisz wszystko, by tak się stało!
  Po tym wybiegłam z salonu, oczywiście do łazienki. Kiedy wróciłam, zgromadzenie stało w pokoju i przyglądało mi się z uwagą.
- Musisz coś zjeść - powtórzył doktor, tym razem ze spokojem.
- A jeśli tego nie zrobię?
- Zmusimy cię do tego, ale już w szpitalu.
  Ze złości walnęłam pięścią w ścianę. Poszłam z powrotem do kuchni i otworzyłam drzwiczki lodówki. Pełna taca nietkniętych kanapek stała na górnej półce. Wzięłam ją i przeniosłam na stół. Pięć par oczu zwróciło się w moją stronę.
- Nie umiem jeść, kiedy wszyscy się na mnie patrzą - warknęłam.
- Tom, Lucy, chodźcie ze mną - szepnął Carlisle.
- Olivia, idź spać. Jutro idziesz do szkoły.
  Mała posłuchała, choć z niechęcią i zniknęła za drzwiami, tak jak dorośli.
- Cokolwiek ci powiedział Carlisle, nie słuchaj go - rzekł Jasper, gdy tylko zostaliśmy sami.
- Ale tym razem miał rację - mruknęłam, biorąc kanapkę w dłoń i przypatrzyłam się jej krytycznie.
  Gdybym nie była zajęta WAŻNYMI sprawami, zapewne zauważyłabym, jak bardzo jestem głodna. Na poczekaniu wchłonęłam pięć kanapek i kubek zimnej już herbaty, którą wcześniej zrobiła mama. Jasper dopiekał mi ze złośliwym uśmiechem, robiąc mi kolejne porcje. Po piętnastej byłam już kompletnie najedzona. I napita. I lepiej się czułam. Weszłam do salonu i ujrzałam rodziców i Cullena, rozmawiających przyciszonymi głosami. Widząc najpierw mnie, potem swojego syna, lekarz oznajmił:
- Jasper, idziemy.
  Chłopak, jak i jego ojciec, uścisnęli ręce mamie i tacie i wyszli z domu.
- Zaraz przyjdę - szepnął mi chłopak do ucha.
- Dam ci coś na gorączkę - rzekła mama, wchodząc do kuchni. - Matko, taka rzecz w środku nocy! I kto ma jutro tu z tobą zostać?!
  Udławiłam się sokiem, który właśnie piłam.
- Ja IDĘ jutro do szkoły.
- Ja z nią zostanę - oznajmił tata, jakby w ogóle mnie nie usłyszał.
- Ja idę jutro do szkoły! - podniosłam głos.
- W takim stanie? - zapytała mama. - I co im wszystkim powiesz? Przecież każdy myśli, że... No wiesz...
- Właśnie! W szkole nie było mnie dwa tygodnie! Nie uważasz, że to trochę długo?! Idę jutro do szkoły i już!
  Gdybym była młodsza, zapewne tupnęłabym nogą, ale okręciłam się tylko na pięcie i weszłam po schodach do swojego pokoju, wpadając prosto w objęcia Jasper.

8 komentarzy:

  1. Wiesz co? Rozdział wcale nie był taki nudny. Prawdę mówiąc czytałam go z uśmiechem na ustach, :)
    Teraz porównuję Sophię i Bellę pod względem głupoty. To ona chce w końcu umrzeć, czy nie? Najpierw się tnie i ma wszytko gdzieś, potem tak zależy jej na pokazaniu, że żyje. Nie ma ona przypadkiem rozdwojenia jaźni? xd
    'Człowieku, znamy się dopiero trzy tygodnie, nie uważasz, że to trochę za wcześnie?' - Like
    Nie bardzo zrozumiałam ten fragment: '- Kocham cię. - Szkoda, że tylko tyle.' To czego ona chce? Mój mózg nie może tego odkryć (może to przez tak późną godzinę?). Niby czegoś się domyślam, ale... eh, dobra. Przeanalizuję to rano, jak trochę otrzeźwieję.
    Jejku, chcę czytać dalej. Naskrob coś szybko, okej? Weny życzę ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :-) Rozdział jest fantastyczny :-) Ah, naprawdę cudowny:-) Jestem nim zachwycona :-) Nie mogłam się już go doczekać :-) I już nie mogę się doczekać następnego :-(

    Pozdrawiam:-)
    Karolina J

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wcale nie był nudny, ale bardzo ciekawy ;)Mam nadzieje, że następny będzie szybciutko bo jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest super:) Czekam na NN:) Pozdrawiam i życzę dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Są potężni i wieczni, i spragnieni smaku krwi.
    Jednak zawsze znajdą sposób, aby Cię uwieść.

    Jack O'Donnel wiódł spokojne życie. Ale wszystko się zmieniło, odkąd pomógł bardzo pięknej i bardzo tajemniczej Jennifer McCalister.

    W miasteczku New Rochelle pojawia się przepiękna wampirzyca, która po 400 latach władzy - chce odpocząć od obowiązków. Jednak nie zdaje sobie sprawy, że gdy spotka na swojej drodze przystojnego Jack'a wszystko się zmieni. Jej wrogowie zaczną atakować i próbować zabić jej najbliższych.
    Potrzebuje czegoś na odprężenie, ale czy seks na pewno jest tym czego chce ?
    Jack O'Donnel i Jennifer McCalister zabiorą Cię do świata codziennej namiętności i mroku...

    Na pierwszy rzut oka ten romans może wydawać Ci się szczęśliwy i bez żadnych problemów.
    Ale to tylko na pierwszy rzut oka.

    Zapraszam na : do-not-say-anything.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tego spamu...fajnie się złożło, bo ja też mam na imie Jennifer... cóż za zbieg okoliczności... Jenna

      Usuń
  6. Dziewczyno masz talent! z niecierpliwością czekam na rozdział 34 ! Jestem twoja fanka ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam co zacytować! No wiesz ty co?! Albo to ja jestem tępa... -_- Cóż mam ci powiedzieć... jak zawsze idealnie <3 Jenna

    OdpowiedzUsuń