piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 26

  Nie miałam najmniejszego zamiaru z nimi zostawać. Musiałam? Ja musiałam tylko znaleźć wyjście z tej chorej sytuacji! A moja sytuacja przedstawiała się okropnie. Alex i Edward czytali w myślach, Jasper mógłby wyczuć, że się waham, a Alice... Jej wizje. Skoro jestem w tym temacie... Na czym dokładnie polegają jej wizje? Później ją zapytam.
- Czemu ja mam z wami zostać? Victoria mogła pomylić domy, przecież to się każdemu zdarza. Nie potrzebuję takiego poświęcenia. Dam sobie radę!
- Nie dasz sobie rady! - krzyczał Jasper. - To wampir! Niedawno sama byłaś przekonana, że każdy z nas jest niebezpieczny. Teraz już wiesz, że my nie, ale Victoria to co innego! To wampir bez żadnych skrupułów! Nie zawaha się ciebie zabić!
- Jasper, przymknij się! - wrzasnęłam.
  Nikt nie zechciał wesprzeć ani mnie, ani jego. Stali tylko i przypatrywali się w nas tymi czarnymi oczami. Nie potrzebowałam ich. Zastanawiałam się nad dobrymi argumentami, których mi narazie brakowało.
- Mam już plany na ten weekend! - krzyknęłam.
  Musiałam trwać w swoim kłamstwie.
- Jakie?! - Matko, czemu on ciągle wrzeszczał? Chociaż i ja nie ustępowałam.
- Jadę z rodzicami do Olimpii!
- Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałaś?!
- A co?! Muszę ci o wszystkim mówić?! A poza tym, dowiedziałam się dopiero dzisiaj rano przy śniadaniu!
- Alex, Edward, sprawdźcie ją.
  No, a do nich to mówi spokojnie. To niesprawiedliwe!
  O Boże, oni mają sprawdzić moje myśli!
  Skupiłam się na obrazie Olimpii, a w myślach próbowałam odtworzyć ewentualną rozmowę między mną, a rodzicami.
- Nie kłamie - odpowiedzieli równocześnie.
- No! - klasnęłam radośnie w ręce. Do radości jednak było mi daleko.
  Ale Jasper i tak - jak zwykle - nie wyglądał na przekonanego. Chciał coś powiedzieć, lecz ja byłam szybsza:
- Sam wiesz, że Victoria będzie na bitwie, a ja 200 kilometrów od Forks! Myślę i mam taką nadzieję, że ona nie odważy się mnie zaatakować w obecności rodziców i siostry!
  Nie mogłam w tamtej dramatycznej chwili ustąpić. Krzyczałam dla zwiększenia wiarygodności i wartości swoich słów.
- Ale i tak będziesz potencjalnie zagrożona!
- Zejdź ze mnie! Nie będziesz decydował o moim życiu! Potrafię o siebie zadbać!
  Nie wytrzymałam. Wybiegłam z domu z trzaskiem zamykając drzwi.
  Co to miało, do cholery, znaczyć?! Nie obchodziło mnie to! Ale tak właściwie to co mnie nie obchodziło? Moje życie? To było słodkie ze strony Jaspera, że tak się o mnie martwił, lecz co on ma do tego? Nie bałam się tej Victorii.
  Już raz poczułam jak się umiera. To nie takie straszne. Chwilowy ból, a potem nicość... Następnie powrót do jeszcze gorszego świata niż był na początku.
  Biorąc pod uwagę ciemność w lesie, stwierdziłam, że jest noc. Albo wieczór. Nie miałam pojęcia gdzie się znajdowałam, bo szłam cały czas na oślep. No trudno, może w końcu dane byłoby mi odnalezienie drogi...?
  Szłam, szłam i szłam. Czemu ten las była taki wielki? Spojrzałam na zegarek: 18.30. A już ciemno? Ciężko w to uwierzyć, a to dopiero koniec października. Wszędzie noc. Liście drzew rzucały niepokojące cienie, lecz się nie bałam chociaż miałam czego. Edward powiedział, że Victoria tworzy swoją armię, więc któryś z jej poddanych mógłby po mnie przyjść, zanieść do niej, a ona zabić. I nie dowiem się kto będzie naprawdę za mną tęsknić. Rany! O czym ja myślę?! Znajdowałam się jeszcze na terytorium Cullenów; Edward i Alex mogli mnie usłyszeć!
  Ja też coś usłyszałam. Coś pomiędzy świstem, a szelestem. Albo jednym i drugim.
  Stanęłam w bezruchu. Spięłam mięśnie, gotowa w każdej chwili rzucić się do ucieczki. Starałam się oddychać jak najciszej i najmniej.
  I wtedy z ciemności wyłonił się on.

__________________________
Tym razem krótko. Coraz częściej wena mi się gubi. Ale mam nadzieję, że Was nie rozczarowuję?

2 komentarze:

  1. gubi gubi. przestań, ci się po prostu nie chce. Ja to wiem. ;p
    Notka nawet spoko.
    Uwielbiam kłótnie, ale to już wiesz. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wyłonił się on..." ale kto? teletubiś, miś uszatek, czy może kochany Jasper? Ta chwila napięcia... ty szatanie :-P Jenna

    OdpowiedzUsuń