poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 24

  Stanęłam jak sparaliżowana. Nie, to się nie działo naprawdę! Spojrzałam błagalnie na przyjaciółkę, lecz ona ukryła twarz w dłoniach, jakby przeczuwała co się mogło stać. A ja?! Co JA miałam zrobić?! Byłam bezsilna - uścisk przyjaciela był tak stalowy jak uścisk Jaspera. Jasper! Co on zrobi jak sie dowie? Przecież nie może skrzywdzić Embry'ego! Naturalnie nie odwzajemniłam pocałunku. Czekałam aż Embry skończy. Czułam łzy, które wypływały mi z oczu, a ja nie byłam w stanie ich powstrzymać.
  Nareszcie przestał. Odsunął się z lekko zażenowaną miną, a ja krzyknęłam, że jest nienormalny i uciekłam.
  Jasper już na mnie czekał. Zauważyłam też z tyłu Edwarda i Alexa. Oni?
  Łzy! Moje cholerne łzy! Nie mogłam ich opanować, skoro nie panowałam nad sobą.
  Wsiadając do auta wrzasnęłam:
- Jedź!
  Co też natychmiast uczynił. W głowie znów usłyszałam szmer, ale nie zbudowałam muru. Po prostu pozwoliłam, by ci dwaj poczytali sobie w moich myślach. A było tego sporo. Ciągle pamiętałam dotyk ust Embry'ego na moich. Były takie ciepłe i miękkie... Matko! O czym ja myślę?! Nie, no, to jest chore!
- Sophio, co się stało? - zapytał Jasper.
  Spojrzałam przez okno na ciemny już wieczór. Miałam świadomość, że ani Edward, ani Alex mnie w tym nie wyręczą. 
  Z resztą, po co ja się w ogóle kryłam?! Miałam obok siebie trójkę wampirów. Dwoje widziało moje myśli, a jeden wiedział co czuję.
  Powiedziałam słabym głosem, bo tylko na tyle nie było stać:
- Embry mnie pocałował.
  Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. Prawdę powiedziawszy - nie musiałam. Zatrzymał samochód  z piskiem opon i natychmiast wpadł w poślizg. Przy prędkości 150 km/h i nagłym deszczu nie było o to trudno. Po wykonaniu kilkunastu obrotów, podczas których wszyscy krzyczeliśmy, auto się zatrzymało.
- Wszyscy cali? - zapytał Alex.
  Pokiwałam głową, a kiedy zorientowałam się, że przez ciemność tego nie widzieli, rzekłam:
- Ja tak, a wy?
  Usłyszałam przytakujące głosy trzech osób. Akurat tylu ilu powinno być.
  Nikt nie poszedł sprawdzić w jakim stanie jest Honda. Tylko Edward zaproponował:
- Jasper, może ja teraz poprowadzę?
  Chłopak najwyraźniej się zgodził, bo obydwoje wysiedli i zamienili się miejscami. Edward nie prowadził gorzej od Jaspera.
  W czasie drogi do mojego domu nikt się nie odezwał. Na podjeździe wysiadłam jako pierwsza i pomaszerowałam od razu do swojego pokoju. Za mną nie poszedł nikt, ale gdy tylko przekroczyłam próg, błyskawicznie zorientowałam się o obecności chłopaka.
- Odwal się - to było niegrzeczne z mojej strony.
  Naburmuszona usiadłam na łóżku.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Rewelacyjnie, po prostu nigdy nie było lepiej! A jak ja się mogę czuć? Mój najlepszy przyjaciel mnie pocałował i nie usprawiedliwia go to, że się we mnie wpoił. 
- Ach... Przepraszam - rzekłam po chwili.
- Ale za co?
- Nie wiem. Mam wrażenie, że jest w tym trochę mojej winy. I pomyśleć, że chwilę temu się z nim pogodziłam. A ty? Jak się z tym czujesz?
- Z czym? - nie rozumiał.
- Z tym, że twoja dziewczyna cię zdradziła i mało tego z twoim wrogiem?
  Podszedł i mnie przytulił. Chyba nie był mocno wkurzony. Chyba, że ukrywał to dzięki mocy.
- Jakoś to przeżyję - odpowiedział.
- Ze mną czy bez?
- Oczywiście, że z tobą.
  Po chwili milczenia rzekł:
- Przykro mi, że muszę to zrobić, ale nie mogę tu teraz z tobą zostać. Mamy w rodzinie naradę wojenną i muszę być.
  Miał niepewną minę.
- Chciałbym czegoś spróbować - powiedział w końcu. 
  I zanim się obejrzałam, pocałował mnie. W porównaniu z Embrym jego wargi były zimne, lecz całował jeszcze lepiej od przyjaciela. Czułam, jakbym unosił się w powietrzu. Tyle na to czekałam...
  Aż nagle skończył tak nagle jak zaczął. 
  Wyskakując przez okno mruknął:
- Muszę już iść.
  I już go nie było.
  Myślałam, że po wydarzeniach tamtejszego dnia nie będę mogła zasnąć conajmniej godzinę. Ale wbrew moim oczekiwaniom oczy zakleiły mi się już po dziesięciu minutach.
  Obudziłam się, choć zegarek wskazywał godzinę 6. Za godzinę musiałam wstać do szkoły. Ale czemu się obudziłam? Zwykle to budzik mnie budzi, wcześniej nie wstaję.
  Jakiś cień przebiegł mi przed oczami, lecz przy oknie się zatrzymał. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Jasper. Chciałam do niego podejść. W momencie, kiedy mój mozg zaczął pracować, przypomniałam sobie, że mój chłopak mi ma rudych włosów. Rudych?! Kto to jest?! Wyskoczyłam z łóżka, ale Victoria psiknęła mi perfumem w twarz. Oczy zaszczypały i byłam zmuszona je zamknąć. Gdy znów je otworzyłam, zobaczyłam jak Victoria do mnie podchodzi. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć.
- Stęskniłaś się za mną? - zapytała słodko.


________________________________
  Rozdział króciutki, bo pisany w pośpiechu. Przepraszam, następny będzie dłuższy. Komentujcie :)

3 komentarze:

  1. Nominowałam Twojego bloda do Liebster Award http://crazylifebaby68.blogspot.com/2013/05/liebster-award-3.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, też potrafie tak sarkastycznie, a za razem słodko się z tobą witać... nie przepadasz za tym <3 Rozdział fajny, jak chcesz to też ci tak z rańca perfumami w twarz psiknę, zgadzasz się? :-P Jenna

    OdpowiedzUsuń