sobota, 9 listopada 2013

Część 2 Rozdział 4: Prośba

  Słabymi, przez co trzęsącymi się dłońmi schowałam karteczkę do kieszeni spodni. Miałam dwadzieścia cztery godziny, a biuro Vincentego znajdowało się na tym samym piętrze, co mój pokój. Ale to za chwilę - gryzło mnie sumienie. Musiałam przeprosić Matta.
  Poszłam bardzo wolno do jego pokoju. Zapukałam. Otworzył mi od razu. Gdybym mogła spojrzeć mu bezwstydnie w twarz, bałabym się jego miny. Lecz nie patrzyłam na niego. Ze zdenerwowania zaczęłam wyłamywać sobie palce. Po chwili niezręcznego milczenia, odezwał się:
- Co ty tu robisz? Czyżbyś zmieniła zdanie?
  Jakie pewny siebie! Myślał, że co tym osiągnie?! Czy on w ogóle myślał?!
  Odważyłam się na niego zerknąć. Wiedziałam co zobaczył w moich oczach - co najmniej złość.
- Nie. Przyszłam cię przeprosić.
- Za co?
- Za to, jak cię potraktowałam, kiedy wyznałeś mi, co czujesz.
  Nadal trudno mi było w to uwierzyć. W ostatnich czasach miałam na głowie zbyt dużo chłopaków. Tyle, że wolałam jednego. Chyba wiadomo, którego...?
- Przyjąłem to do wiadomości i w sumie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Wejdziesz?
  Zaprosił mnie gestem do środka. Pokręciłam głową.
- Muszę iść. Mam jeszcze sprawę do załatwienia.
- O dziewiątej wieczorem? - Spojrzał na mnie z powątpiewaniem.
  Po raz pierwszy dokładnie mu się  przyjrzałam. Był niewątpliwie przystojny. Mógłby mieć każdą, więc dlaczego uczepił się mnie? Dlaczego nie mógł dać mi spokoju? Ja... Nie wiem czy chciałam, by dał mi spokój. Czy był mi potrzebny? Nigdy nikogo nie potrzebowałam. Do czasu aż poznałam pięknego blondyna...
  Jakoś tak weszłam jednak do pokoju Matta; jego braci tam nie zastałam. Zaczęłam opowiadać o rzeczach, których nie mówiłam nikomu. Nie panowałam nad tym co mówię.
- Byłam bardzo naiwna, myśląc, że mnie kocha. Musiałam go zostawić. Steve mi kazał. Napisałam, że go nie kocham. Miesiąc później okazało się, że on mnie też. Prawie przez niego umarłam. Niego i jego przeklętą rodzinę. Szłam z Seattle - jakieś dwieście kilometrów. Kilka dni. Bez wody i jedzenia. Bałam się, że on nie żyje, że Victoria mnie znajdzie. Sama powoli umierałam... Gdy doszłam do domu miałam zakażone rany, bo spadłam z takiej jednej góry, złamaną nogę, żebra, zapalenie płuc, odwodnienie. Czułam jak przestaje bić mi serce, aż w końcu przestałam je słyszeć. Przestałam słyszeć cokolwiek. W szpitalu dowiedziałam sie o śmierci moich kochanych przyjaciół. Sama chciałam się zabić. Byłam niewiarygodnie słaba - prawie dwa tygodnie nic nie jadłam. Obudziłam się w kostnicy. Siedział przy mnie. I napadł na moją koleżankę, a dziewczynę własnego brata. Nie pojawił się bardzo długo, ale wiedziałam, że wróci. Wrócił. Żeby się ze mną pożegnać. Od tamtej pory go nie widziałam.
  Nie płakałam.
  Tymczasem Matt usiadł przy mnie na łóżku i objął ramieniem.
- Przysięgam, że w życiu nie zrobiłbym ci czegoś takiego. Ja cię naprawdę kocham.
- Też mi tak mówił. Przez to przestałam ufać ludziom.
  Zerwałam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Za drzwiami oparłam głowę  ścianę, zastanawiając się, dlaczego to powiedziałam. Głupia idiotka! Ludzie nie umieją współczuć!
  Gdyby nie Inmortal, zapewne poszłabym natychmiast spać.
  Biuro. Wejść do środka, wziąć teczkę i wyjści. Na oko nic trudnego.
  Weszłam po schodach na górę i na palcach pobiegłam do szkarłatnych drzwi. Nasłuchiwałam. Cisza. Śpi? Dosyć nieprawdopodobne, jest za wcześnie. Nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Nie zamyka swojego biura? Samego właściciela w środku też nie było. A biuro wyglądało, jak biuro. Regały z książkami, kanapa, obowiązkowo biurko i regulamin szkoły oraz internatu, regały, komody i drzwi po prawej. Trzy komody. Dopadłam do pierwszej i nerwowo szarpnęłam szufladę. Znajdowało się w niej pełno teczek, lecz czego? Z czym? Za ciemno, nie widziałam. Może komórka? Przyświeciłam sobie nią i odkryłam nazwiska. Od A do J. Strzał w dziesiątkę. Inmortal... Inmortal... Miał rację. Jego nazwisko od razu rzuciło mi się w oczy. Wielka, pożółkła ze starości nawierzchnia, z wygrawerowanym herbem szkoły.
  Bardzo daleko od biura, gdzieś na schodach, usłyszałam odgłos czyichś ciężkich butów. Ktoś tu szedł! Chwyciłam teczkę i pod wpływem impulsu schowałam się pod biurko. Marna kryjówka, mózgu. Vincent wszedł i zapalił światło. Stanął w progu. Wstrzymywałam oddech, by nie dowiedział się o mojej obecności. Po chwili grozy mruknął po nosem:
- Rany... Zapomniałem zegarka.
  Wyszedł, zgaszając światło, jednak drzwi zostawił otwarte. Gdy stukot jego butów umilkł, wychynęłam z kryjówki i wpadłam do swojego pokoju. Zadanie wykonane.
  Możesz być ze mnie dumny, Inmortal.
  Moja radość nie trwała długo. Teczkę schowałam pod łóżko, a sama wzięłam się za odrabianie pracy domowej. Nagle do pokoju weszły dziewczyny, a za nimi wpadł wściekły Matt. W ręku coś trzymał. Coś małego i znajomego.
- Co to ma być?! - krzyknął, kierując się w moją stronę z ręką wyciągniętą przed siebie. Nie patrzył na obecność dziewczyn.
  Niewiele z tego zrozumiałam, więc zrobiłam pytającą minę.
- Nie wiesz o czym mówię?! Proszę, zacytuję: "Straciłem cierpliwość. Jutro o tej porze masz mieć tą teczkę, inaczej cię zabiję. A wiedz, że jestem do tego zdolny...". Co to ma być?!
  Po prostu mnie zmroziło. Skąd on to wytrzasnął?! Przecież miałam ją w kieszeni. Sięgnęłam tam i wcale się nie zdziwiłam, kiedy jej tam nie znalazłam.
  Victoria i Char otworzyły szeroko oczy i usta, ja siedziałam spokojnie na łóżku, a Matt wpatrywał się we mnie dzikim wzrokiem. Wstałam i zapytałam:
- Skąd to masz?
- Zostawiłaś ją u mnie na łóżku.
  Victoria uniosła brwi.
- Co ty robiłaś u Matta na łóżku?
  Zignorowałam ją.
- Na pewno jej tam dobrowolnie nie zostawiłam. Czemu ją przeczytałeś?
  Trochę się zmieszał.
- Myślałem, że zmieniłaś jednak zdanie i odpowiedź zapisałaś na tej cholernej karteczce.
- A tak naprawdę?
- No... Najzwyczajniej w świecie byłem ciekawy!
  Westchnęłam.
- Zapewne ucieszy cię fakt, że przez ciebie mam, za przeproszeniem, przesrane?
- Co? Dlaczego?
- Nie twoja sprawa.
- Kto chcę cię zabić?
- Już nikt - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
  Wypchnęłam go bezceremonialnie za drzwi, szepcząc z ironią:
- Ty to wiesz, jak poderwać dziewczynę.
  Zamknąwszy drzwi, zwróciłam się zaraz do dziewczyn:
- Nawet nie pytajcie.
  Teczki nie wyjęłam; od razu zasnęłam.
                                                                  ***
  Następnego dnia wieczorem siedziałam sama w pokoju (Char poszła do Sama, a Victoria włóczyła się po budynku), wszedł Matt. Bez słowa wyjaśnienia usiadł obok mnie.
- Przepraszam. Masz rację, nie powinienem tego czytać. Ale się o ciebie martwię.
- Nie musisz, nie jestem małą dziewczynką.
  Zaczął się niebezpiecznie przybliżać. Zanim zdążyłam zareagować, pocałował mnie. Pierwsza myśl: "Zabiję cię!". Druga miała całkiem podobny sens: "Zabiję cię, ale zaraz", lecz przy ostatniej myśli zawahałam się. W końcu wydedukowałam: "Zabiję cię, ale jutro". Poddałam mu się. Z tego wszystkiego wynikało więc, że nie jestem wierna. Ale KOMU? To on mnie zostawił. Mogłam robić co mi się spodobało. Naprawdę chciałam go całować? On mnie chyba tak, skoro to robił. Usiadłam mu na kolanach, rękoma oplatając szyję. Swoje dłonie włożył mi we włosy. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że przyszedł bez koszulki, dlatego przytulałam się do jego nagiego torsu. Był niewiarygodnie ciepły. Gorący. W obu tego słowa znaczeniach.
  Matko, co ja robię?! Nie mogę...!
  Odepchnęłam go od siebie z trudnością; był bardzo silny. Jego twarz, w całości usłana moim różowym błyszczykiem, wyrażała zdumienie.
- Wyjdź. - Miałam zmęczony głos.
- Nic ci nie jest? - przytulił mnie w pasie, przymierzając się do kolejnej serii pocałunków.
- Nie. Idź stąd.
  Nie był uciążliwy. Wyszedł wolno z pokoju, mierząc mnie zagadkowym spojrzeniem. Ciekawe, gdzie była Char? Już późno. Ach... Miałam iść do łazienki.
  Czekała na mnie tam gdzie wczoraj - za lustrem.
"Znów odrzuciłaś zaloty Misterio? Niegrzeczna Sophia. Jak mogłaś zmarnować taką szansę? No, ale do rzeczy. Cieszę się, że wykonałaś zadanie. Szkoda tylko, że jej nie przeczytałaś. Ułatwiłoby mi to robotę. Zapewne domyślasz się już treści następnego zadania?"
  Stosunkowo łatwe, w porównaniu do wczorajszego. Wiedział, że całowałam się z Mattem. Musiał tu być jeszcze minutę temu, ale już zniknął. Zna Matta. A czy Matt zna jego? Spytać się? Nie. I tak za dużo wie. Zostawić to w spokoju? Jak mogłabym się z nim kontaktować? Byłoby łatwiej. Mam przeczytać zawartość teczki? Wręcz banalne. Musiał tam być jakiś haczyk.
  Weszłam z powrotem do pokoju. Wyjęłam teczkę spod łóżka i wyciągnęłam pierwszą kartkę. Przebiegłam po niej wzrokiem, zatrzymując się na istotnych informacjach. Jego nazwisko brzmiało Inmortal, a imię Eric. Zwykłe imię, niezwykłe nazwisko. Inmortal to po hiszpańsku "nieśmiertelny". Może to po prostu zbieg okoliczności? Dalej... Urodził się 20 lipca, lecz rok został porządnie zamazany. Próbowałam odczytać pod każdym kątem, ale wszystko na nic. A marker na papierze i mokra gąbka to nie najlepsze połączenie. Miałam nadzieję, że Inmortal zrozumie. Urodził się w Hiszpanii, jego ojciec stamtąd pochodził, a matka była amerykanką. To by tłumaczyło skąd Eric zna angielski. Daty ich śmierci również zostały zamazane. Umarli... Czyżby Inmortal był sierotą? Nie miał żadnego rodzeństwa. Ale mnie i tak najbardziej interesowało ile ma lat. Chciałabym go spotkać. Tak, chciałabym. I co z tego, że to wielce nierozsądne z mojej strony? Musiałam wiedzieć dla kogo... Pracuję? Gdzie i kiedy dostanę następną karteczkę? Gdzie DOKŁADNIE Victoria ja znalazła? Ja za lustrem i przy schodach na przedpokoju. Może znów tam będzie? Pójść? Czy już za późno? Dziewczyny już wróciły, tak więc nie zobaczyłyby mnie. Tak, chyba pójdę.
  Nie musiałam szukać. Gdy tylko podeszłam do odpowiedniego miejsca, spadła mi z nieba przed oczami, tak jak za pierwszym razem. I była pusta. Nic nie zawierała. Kpisz sobie ze mnie, Inmortal?!
~ Nie - rozległo się w mojej głowie. Lecz nie był to mój głos. Ten miał zimną barwę z lekkim akcentem rozbawienia. To z pewnością nie był mój.
  Stałam jak sparaliżowana. Coś nie pozwalało mi się ruszyć.
- Kim jesteś? - rzuciłam w powietrze.
~ Nazywam się Eric Inmortal. Chyba mnie kojarzysz? Chciałaś się ze mną kontaktować. Proszę.
- Ale niekoniecznie w taki sposób... Gdzie jesteś?
~ To trochę za wcześnie na takie zwierzenia, nie uważasz? Moim dzisiejszym celem jest odpowiedzenie na twoje pytania.
  Zastanowiłam się. Które było dla mnie najważniejsze? Co musiałam wiedzieć?
- Skoro wiesz o mnie wszystko...
~ Proszę, myśl. Teraz każdy cię może usłyszeć.
- Och... Dobra.
  Dalej ciągnęłam w myślach:
~ Skoro twierdzisz, że wiesz o mnie wszystko, zróbmy test. Pierwsze pytanie:  według twoich źródeł, jaki jest mój ulubiony kolor?
~ Fioletowy.
~ Książka?
~ Seria "Jutro".
~ Piosenkarka?
~ Różnie. Kilka.
~ Piosenkarz?
~ Tak samo.
~ Mój samochód?
~ Toyota RAV4 EV nowej generacji. 
  Mówił to wszystko, jakby na pamięć wyuczył się mojego życia. W żadnym z pytań się nie pomylił ani nie zawahał. Był perfekcyjny.
~ Skąd tyle o mnie wiesz?
~ Od ciebie. Kolejne pytanie?
~ Skąd znasz Matta?
~ Ach... Stare czasy.
  Usłyszałam w jego głosie coś na kształt westchnienia. To mi wcale nie pomagało. Czemu stałam tam, na środku korytarza i wpatrując bezsensownie w ścianę, słuchałam bezcielesnego głosu? Było ze mną aż tak źle?
~ Czemu ja? - tak, to było pytanie, które powinnam zadać jako pierwsze. Dlaczego wybrał mnie? Nie różniłam się za wiele od Charlotte czy Victorii.
~ Nie rozumiesz, Sophia? Wybrałem ciebie, bo jesteś wyjątkowa.
~ W jakim kontekście? - pozostawałam nieufna.
~ Każdym. Przede wszystkim niezwykłe w tobie jest to, że się nie poddajesz. Wiem co przeżyłaś, co przeżywasz, dzięki tobie. Dzięki temu, że tak sumiennie odkładasz każdą bolącą myśl w najgłębsze zakamarki swojego umysłu, które przeglądałem, by móc cię lepiej zrozumieć, rozszyfrować. Przeżywałaś niekiedy tragiczne rzeczy, ale mimo tego stoisz tutaj teraz, rozdziawiając buzię ze zdumienia.
  Roześmiał się. Miał taki dźwięczny śmiech, jak i głos. Ale dla mnie to nie było śmieszne.
~ Och, Sophio, przestań, mówię serio.
  W to akurat nie wątpiłam. Zaraz naszła mnie inna, przerażająca myśl. Trochę dziwna, lecz mająca w sobie tyle logiki, że niepotrzebnie się pytałam:
~ Skoro, powiedzmy, czytasz mi w myślach, zapewne wiesz, kim jest mój... były chłopak?
~ Twój chłopak? Chodzi ci o Jaspera?
  Gdy tylko powiedział te przeklęte imię, poczułam ukłucie. Musiał mnie tak boleśnie torturować? Czy nie wiedział co się ze mną dzieje na myśl o potworze?
~ Co ci  jest? - chyba się martwił. Wyraźnie słyszałam troskę.
~ Pogrzeb sobie w moich myślach to się dowiesz.
  Uprzedził mnie:
~ Tak, Sophio. Wiem kim jest twój chłopak.
~ BYŁY chłopak. Nie szokuje cię to?
~ Nie tak jak powinno.
  Znów ten hipnotyzujący śmiech. Miał w sobie tyle serdecznej akceptacji, jakby ten temat był całkowicie normalny. Dosyć lekko mi się z nim rozmawiało, zważając na to, że kontaktowaliśmy się po raz pierwszy.
~ Spotkamy się? - zapytałam niepewnie.
  Nastąpiła długa chwila milczenia. Nie wiedziałam jakiej mogę się spodziewać odpowiedzi. Co do spotkania... Naprawdę tego chciałam. Zaintrygował mnie. Mało komu się to udawało. Liczyłam na siedemnastoletniego bruneta, oczywiście przewyższającego mnie o kilka centymetrów z błyszczącymi zębami i zniewalającym uśmiechem. Choć nie wiem w jakim celu miałabym się z nim spotkać. Trochę to pokręcone.
~ Czy to konieczne? - zapytał.
~ Tak.
~ Dam ci odpowiedź za pół godziny.
  Bardzo proszę. Będę czekać.
  Wróciłam usatysfakcjonowana do pokoju. Char spojrzała na mnie przelotnie, a Victoria nie zadała sobie takiego trudu. Miałam to gdzieś. Za pół godziny Eric Inmortal powie mi gdzie i o której się spotkamy. Spotkam się z człowiekiem, który umie czytać w myślach i porozumiewać się TELEPATYCZNIE. Dziwne i podejrzane. Znam osoby, które czytają w myślach, ale telepatia?!
  Pół godziny później odezwał się.
~ Twoje rozumowanie coraz bardziej mi się podoba. 
~ Chcesz wykorzystać to, jak bardzo jestem wykończona psychicznie?
~ Skądże znowu?
  Nie odpowiedziałam.
~ Data i miejsce spotkania.
~ Widzę, że nie odpuścisz... Za dwie minuty za budynkiem internatu.
____________
Dawno nie było notki ode mnie, prawda? <haha> Po pierwsze chcę Wam podziękować za ponad dwanaście tysięcy wejść! To jest niesamowite. No i jak zawsze mam nadzieję, że Was nie przynudziłam? Pozdrawiam <33
                      ~ Sophia Smith

10 komentarzy:

  1. Według mnie opowiadanie robi się coraz bardziej ciekawsze ;) Moja rada - gdy opublikujesz następne opowiadanie - to przeczytaj je jeszcze raz na głos znalazłam tam parę błędów np . ,,Tal" zamiast ,, tak " i ,,ja'' zamiast ,,ją" oczywiście rozumiem .. może roztargnienie czy coś ;3 Ale opowiadanie same w sobie nie jest nudne . Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oh maj :D dzieje się oj dzieje :D lubie Erica, za to Matta jakoś nie za bardzo. znaczy NARAZIE lubie Erica ;D
    ale ja tak mam że lubie tych złych nawet jak okazują sie ścierwami to mam do nich sentyment :D zwłaszcza ci tajemniczy ^^
    super notka czekam na kolejną :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super blog , uwielbiam to opowiadanie jak tylko przeczytałam pierwszy rozdział już mnie zaciekawiło mam nadzieje że kolejna notka pojawi się szybko .

    Ps. życze ci dużo weny
    Pozdrawiam :*
    ALEX <3

    OdpowiedzUsuń
  4. trararararrara... Dziś się nie rozpiszę, bo rozdział przeczytałam wczoraj przed weselem i zapomniałam dać komentarz. No więc.... mało się dzieje w tym rozdziale... No wiem... On zaczyna kumać, że może z nim gadać przez umyśl blablabla... Nudne... i dawaj dłuższe. Pierwszy raz tak skrytykowałam twój rozdział. To ja może lepiej nie przyjdę we wtorek do szkoły....
    Ale są i plusy. Jest Matt, a ja go lubię! :D
    Pozdrawiam!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog jest wspaniały ale dodawaj coraz częściej notki i choć troche dłuższe :*

    OdpowiedzUsuń

  6. Zajebisty!!!!!!!!

    Rozdział bardzo, bardzo fajny!!:D

    Podoba mi się baaaaardzo! :) )

    ale niestety czuję niedosyt i to bardzo duży…..!!!!!!

    A wiesz dlaczego.....???????????????????????


    … chcę więcej po prostu. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Pisz szybciutko, bo już nie mogę się doczekać. :)

    )Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog jest super, czekam na więcej
    http://najlepszeopowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. 1. Sophia miała juź chyba doczynienia z wilkołakami, a to, że chłopak jest bardzo ciepły i chodzi bez koszulki nie wydało jej się dziwne, albo znajome?
    2. czy serio nic jej nie mówi słowo "nieśmiertelny"? Chyba osoba, która zadawała się z NIEŚMIERTELNYMI nie może ogarnąć o co chodzi -_- To, że chłopak ma nadzwyczajne moce to przecież takie normalne... ja też tak potrafie... ty też, bo to takie oczywiste i normalne Jenna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie to, że Cię znam, mogłabym pomyśleć, że mnie hejtujesz XD Sophia, o tym pierwszym, się skapnie, don't worry... A co do drugiego... no cóż. Zorientuje się po fakcie :D

      Usuń
    2. ja? ciebie? hejtować? nigdy w życiu... przecież wiesz, że kocham ciebie i to co robisz <3 Jenna

      Usuń