środa, 16 lipca 2014

Część 2 Rozdział 17: Zawiść

  Nie, nie krzyknęłam dlatego, że zobaczyłam Edwarda, Alexa i Carlisle'a, tylko dlatego, że w drzwiach prowadzących na korytarz pojawiła się Casey. Gdy ją ujrzałam cała reszta zniknęła. Dosłownie. Zastałam tylko ja i ona.
  Wstałam. Widziałam otaczający mnie pokój, siedzenia, a nawet stół w jadalni z ciągle nieruszonym jedzeniem, ale nie ludzi.
  A Casey była... Całkiem normalna. Ubrana w te same rzeczy, w które przybrana była na imprezie urodzinowej, czyli różową sukienkę, zakończoną koronką, białe buty na niewysokim obcasie, a w krótkie włosy wpięła pełno ozdobnych wsuwek. Sukienkę w pobliżu szyi miała zabrudzoną krwią. Uśmiechnęła się. Wskazała palcem na siebie, potem na mnie, a na końcu na drzwi, którymi weszła.
  Moje nogi same ruszyły w jej stronę. Nie mogłam ich powstrzymać. Ruszałam się jakbym była w transie. Tyle, że czułam się normalnie, myślałam, byłam świadoma, że mój organizm reaguje inaczej, niż chciałabym zrobić. Powinnam się drzeć, uciekać, robić cokolwiek, by obudzić się z tego snu. Casey nie żyła! Eric sam przyznał, że ją zabił! Co się ze mną dzieje?!
  Kiedy Casey zauważyła, że za nią idę, ruszyła w kierunku przedpokoju. Wyszłam z salonu, a dziewczyna się zatrzymała. Dokładnie przed ścianą, za którą nie było nic. Uśmiechnęła się, pomachała mi i przez nią przeszła. Naprawdę! Odwróciła się w jej stronę i przeszła! Przez ścianę! Tak, mam coś z głową.
  Pojawili się. Przede mną stała Elodie, a za mną Matt. Pomijając wielki tłum naokoło mnie. Victoria, Ryan, Sam, Nancy i jeszcze kilka osób. Elodie machała mi ręką przed nosem i krzyczała moje imię.
- Co się stało?! - Vincent w końcu dotarł i mną potrząsnął.
  Zakręciło mi się w głowie i nieświadomie oparłam się o ścianę.
- Co się ze mną dzieje? - szepnęłam, nic nie rozumiejąc.
- Co się stało?! - wrzasnął mi gospodarz do ucha.
- Vincencie, odsuń się - usłyszałam czyjś głos.
  Był jakiś taki znajomy. Dawno przeze mnie nie słyszany, lecz poznałabym go wszędzie. Nie miałam siły otworzyć oczu i spojrzeć na jego właściciela.
  Zrobiło się bardzo cicho. Ten sam głos przybliżył się i rzekł:
- Sophio, spójrz na mnie.
  Przestałam wiedzieć, co się właśnie stało. Nie rozumiałam po co wszyscy zebrali się w salonie. I kolejny raz: "co się ze mną dzieje?!".
- Sophio, spójrz na mnie. - Głos nie był natarczywy, aczkolwiek niecierpliwy.
  Wymamrotałam kilka niecenzuralnych słów. Nie za bardzo obchodziło mnie czy on je usłyszał.
  Czułam się dosyć dobrze. Wtedy.
- Sophio...
- No co chcesz?! - otworzyłam oczy.
  Przede mną stał, tym razem - oczywiście - Carlisle. Wbrew siebie zaczęłam się trząść. Jakoś nie miałam ochoty mówić mu, co widziałam.
- Co się stało? - zapytałam.
- Zachowywałaś się jak w transie. Krzyknęłaś, wstałaś i wyszłaś. Co się stało?
- Nic.
  Wyszłam z tego tłumu i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, ale wiedziałam, że czterech wampirów to nie powstrzyma.
~ Możesz przyjść? - zapytałam Ericka.
- Już jestem - odparł i mnie przytulił.
  Pocałowałam go, starając się podziękować za szybkie przybycie.
- Co się stało? - spytał.
  Rozległ się głos Carlisle'a:
- Sophio, otwórz!
- Widziałam właśnie Casey - odparłam, ignorując lekarza.
  Eric zmrużył oczy.
- Ale ona przecież nie żyje...
- Wyobraź sobie, że wiem. - Westchnęłam. - Już żałuje, że to mówię, ale najlepiej dla nas będzie, jeśli w ciągu tego tygodnia się nie spotkamy.
  Byłam o tym przekonana.
- Dlaczego?
- Znasz rodzinę Cullenów?
- Tych ćwoków, żywiących się zwierzęcą krwią? - zrobił pogardliwą minę.
  W myślach krzyknęłam, że oni nie są ćwokami, a na głos rzekłam:
- Tak, tych. Właśnie przyjechali. Nie wszyscy. Tylko Carlisle, Edward i Alex. Nie wiem po co. Prawdopodobnie jako psycholodzy w związku z tą tragedią. Rozumiesz mnie?
- Sophio, otwórz te drzwi - powiedział stłumiony głos doktora.
  Eric spojrzał na drzwi i pokiwał głową.
- Jeżeli przez tydzień mamy się nie spotykać, czego raczej nie przeżyję, muszę cię przyzwoicie pożegnać.
  Całował mnie długo i czule, aż w końcu posmutniał i zniknął.
  Zamknęłam oczy i podeszłam do drzwi. Postanowiłam udawać, że ich w ogóle nie znam.
  Jak tylko otworzyłam drzwi, to pokoju wpadł Carlisle, Alex i Edward. Za nimi naturalnie Vincent. Ale poza nimi nikt.
- Sophio, co się stało? - zapytał po raz setny Carlisle.
- Mogę? - mruknął z nadzieją Alex.
  Przestraszyłam się, lecz już zamykałam myśli o Ericku i Casey za murem.
  Lekarz spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem. Nic się nie zmienił. Podobnie jak Edward i Alex. Ciekawe co z...
- Zgadzam się - rzekłam za doktora, patrząc stanowczo na całą trójkę. Czułam, że oczy mi ciemnieją, a oddech zrobił się płytszy.
  Jak to było za dawnych czasów, usłyszałam charakterystyczny szmer, tyle, że już umiałam zamknąć myśl, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.
  I zadzwoniła moja komórka. Chłopcy przestali i spojrzeli z niesmakiem na wibrujący przedmiot. Podeszłam do szafki nocnej i martwym głosem oznajmiłam:
- To Bella.
  Wiedziałam, że gdybym dała im dojść do głosu, kazaliby mi to zostawić w spokoju. Jednak ja odebrałam.
- Hej, Sophia, się dzieje?
  Prorokini?
- Nic się nie dzieje. Czemu tak przypuszczasz?
- Nie odbierałaś komórki przez tydzień.
  Bo nie dzwoniła...
- Zgubiłam ją. Ale już znalazłam.
  Bella zaśmiała się co u niej słyszałam bardzo rzadko. Czy o czymś nie wiem?
- Mam dwie wiadomości. Powiedzieć ci najpierw tą dobrą czy złą?
  Dobra wiadomość? Już dawno takiej nie słyszałam.
- Dobrą - rzekłam błyskawicznie.
  Bałam się.
- Dobra wiadomość jest taka, że... Cullenowie wrócili do Forks!
  Uniosłam wysoko brwi. Tak, to było coś miłego. Lecz ciągle pozostawała jeszcze ta zła wiadomość.
- A ta druga?
  Po głosie dziewczyny zorientowałam się, że zrobiła się smutna.
- Ta zła... Och... No... Nie ma z nimi Jaspera.
  Podejrzewałam.
  I się nie przejęłam. Nie interesował mnie jego los. Już nie.
- Dzięki, że zadzwoniłaś. Spieszę się. Do usłyszenia.
  Rzuciłam telefon w stronę łóżka.
  Czego chciałam? Spokoju. A wszystko zaczęło się od tego, że nie miałam co robić i odkryłam tajemnicę Cullenów. Gdyby nie ten jeden, przeklęty tydzień, teraz zapewne za chłopaka miałabym Matta, ale byłabym szczęśliwa wiedząc, że mogę spać w spokoju. Po co się w to angażowałam?
  A z drugiej strony nie poznałabym Ericka.
  Trochę to skomplikowane.
- Wróciliście... Dlaczego?
- Nie wydajesz się szczęśliwa - zauważył Edward.
- Jaki mam powód? Zostaję tu na zawsze. Dlaczego wróciliście?
  Carlisle westchnął.
- To przez Edwarda albo dzięki Edwardowi. Choć, prawdę mówiąc, przez Jackoba.
  Jackoba?
- Tak, przez niego - odpowiedział Edward na pytanie, którego nie zadałam. - Powiedział mi, że Charlie organizuje pogrzeb, a dzień wcześniej Alice miała wizję, że Bella skacze z klifu i umiera. Błędnie wywnioskowałam z tego, że to pogrzeb Belli. Odechciało mi się żyć i musiałem znaleźć na to sposób. Najlepszym jest sprowokowanie Volturi. Alice pojechała do Froks i powiedziała o tym Belli. Przyjechały w odpowiednim momencie, bo przekonać mnie, że ona jednak żyje.
  Spojrzałam na zegarek, szukając pretekstu, by stamtąd wyjść. I znalazłam. Zbliżała się siedemnasta.
- Muszę iść - wymamrotałam, wychodząc. Nie naciskali.
  Już po chwili odszukałam Victorię i Char, które siedziały w pokoju braci Misterio.
- Zrobimy próbę? - zapytałam, starając się, żeby mój głos nie zadrżał.
  Wszyscy spojrzeli na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Znasz ich? - spytał Matt.
  Tak, jak mogłoby być inaczej?
- Nie. To znaczy... Powiedzmy, że już raz mnie ten lekarz leczył. Nie odpowiedzieliście na moje pytanie.
  Zerkali po sobie z zaskoczeniem na twarzach, aż w końcu Matt pokiwał głową.
- Chodźmy.
  Tym razem odważyłam się zaśpiewać smutną piosenkę Claudii Pavel i się nie rozkleić. Po niej zagraliśmy również kilka singli o podobnej tematyce, między innymi: utwór Rihanny "Farewell", Taylor Swift "We are never ever getting back together" czy bardziej hip-hopową piosenkę Ciary "Like a boy". Utworem, który kończył próbę dla mnie, była nowość. Użyliśmy singla Erica Saade. I to nie żadnego z tych o miłości, ale o tym, jak mało powinno nas obchodzić zdanie innych i - cytując jeden wers ze wspomnianej piosenki - że jesteśmy królami własnego życia. Było to, naturalnie, "Hearts in the air".
  Pożegnałam się z grupą pobieżnie, bo niebawem znów mieliśmy sie zobaczyć. Mówiłam im, że mają dalej prowadzić próbę, ale stwierdzili, że bez wokalistki to niemożliwe. Dlatego też próba została zakończona dla nas wszystkich.
  Wiedziałam, że już jestem spóźniona, więc do pokoju Elodie biegłam.
  Otworzyłam drzwi i zamarłam.
  Całowali się. Ona i on. Jego koszula leżała pod drzwiami, a ręce miał umiejscowione pod jej T-shirtem. Widziałam, że był to bardzo zmysłowy i namiętny pocałunek.
  To zabolało. Bardzo.
  Ericku, dlaczego?
- Widzę, że przyszłam nie w porę. - Mimo wszystko nie straciłam ani zimnej krwi, ani głowy.
  Dopiero gdy się odezwałam, zorientowali się o mojej obecności. Elodie stanęła z wytrzeszczonymi oczami i dłonią zasłoniła usta, a Eric krzyknął moje imię.
  Lecz mnie już nie było. Wyszłam z pomieszczenia i z największą siłą na jaką mnie było stać, trzasnęłam drzwiami i pobiegłam do swojego pokoju, jeszcze w niewidomym zamiarze. Prawie natychmiast po przekroczeniu progu usłyszałam, że on już tu jest. Victoria i Char, piłujące paznokcie, oglądały nas z wysoko uniesionymi brwiami.
- Sophia, posłuchaj mnie - mówił co chwila.
  Nie miałam ochoty tego robić. Dla mnie wszystko było jasne.
  Dopadłam do szafy i wyjęłam z niej bluzę, którą kiedyś mi dał. Rzuciłam nią w niego. Kurtkę (też jego), którą wciąż miałam na plecach, zdjęłam i otworzywszy okno, wyrzuciłam ją. Nic nie mówiłam. Chciałam krzyczeć, lub ryczeć, ale co to mogło dać? Naszyjnik zerwałam i również wylądował na dworze.
- Sophia, wysłuchaj mnie! - zniecierpliwił się.
- Nie! - wrzasnęłam.
  Co by mi dały jego wyjaśnienia? Nie cofnęłyby czasu. W każdej z opcji on też całował. Nie pozostawał bez winy.
- Sophia!
  Złapał mnie za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Nie miałam szans się uwolnić; był zbyt silny. Zamknęłam oczy. Nie chciałam go widzieć. Ani znać.
Wiesz, że cię kocham - rzekł łagodnie w mojej głowie.
- Ale nie na tyle, żeby powiedzieć to na głos. - Tak, chciałam go zdemaskować przed dziewczynami.
  Eric westchnął.
- Sophia, przecież wiesz, że cię kocham.
- Mogłam poczekać z odpowiedzią - stwierdziłam sucho. - Wynoś się stąd!
  Zdjął ręce z moich ramion.
- Zrobię to tylko dlatego, że wcześniej mnie o to prosiłaś. Do zobaczenia za tydzień.
- Nie pokazuj mi się na oczy.
  Usiadłam na łóżku, a on wyszedł. Starałam się opanować, lecz nie udało mi się to. Zaraz wstałam i zaczęłam nerwowo krążyć po pokoju.
- Co się stało? - zapytała cicho Victoria.
- Nic.
- Pokłóciłaś się z nim - stwierdziła fakt Charlotte.
- Z takim ciachem?! - nie dowierzała Victoria.
  Wywróciłam oczami.
- Sama tak robisz.
  Wiem, nie powinnam tego mówić, ale byłam zdenerwowana. Char zatkała sobie usta dłonią, zupełnie, jak wcześniej Elodie. Brunetka wyglądała jednak na spokojną.
- To całkiem coś innego.
- Nie, to to samo. - Byłam w odpowiednim nastroju do kłótni. Ale czy z Victorią?
  Muszę coś zrobić.
- Chwila... - mruknęłam sama do siebie. - Vincent...
  Wyszłam z pokoju nie całkiem pewna czy chcę to zrobić.
  Drzwi do biura Vincentego. Wielkie, szkarłatne, przerażające.
  Jak zawsze nie zapukałam wchodząc. Właściciel powinien być przyzwyczajony do moich niespodziewanych wizyt.
  Rzeczywiście nie wyglądał na zaskoczonego. Nie zmienił do mnie stosunku, gdy dowiedział się o kradzieży. To chyba dobrze...
- Dobry wieczór, Sophio. Co cię do mnie sprowadza?
  Wzięłam głęboki wdech.
- Nadal chcesz zabić Ericka?
  Vincent uniósł brwi.
- Tak... Dlaczego pytasz?
- Pomógłbyś mi? Spotkam się z nim w najbliższym czasie. Przyjdź.
  Tym razem wykonał jakiś ludzki odruch, bo wyglądał na wstrząśniętego.
- Dlaczego chcesz, żebym go zabił?
- Powiedzmy, że... Zrobił coś, za co go nienawidzę. To jak?
- Jesteś pewna?
  Pokiwałam głową.
- Dobrze - zgodził się z wahaniem. - Kiedy i gdzie?
- Powiadomię cię.
  Wyszłam.
  Uśmiechnęłam się. Zrobię tak, jak chciałam powiedzieć Elodie. Pomiędzy nimi coś zaszło, więc teraz Eric za to zapłaci. Niestety...
  Nie, nie poszłam do swojego pokoju. Poszłam do pokoju Elodie. Tak, to z nią wolałam się pokłócić.
  Dziewczyna siedziała na łóżku, obejmowana przez Nancy. Ta ruda, piegowata licealistka patrzyła na mnie spod byka, jakbym to ja była winna.
- Dziękuję - rzekłam po prostu.
________________________
Nareszcie napisałam! Oczywiście znów muszę Was przeprosić za tak dużą zwłokę i za badziewny rozdział. No cóż... Nie wyszedł mi, ale naturalnie jego też nie mogłam (w sumie to chyba nawet nie chciałam) skrócić. Każdy wątek jest ważny, szczególnie ten na początku. Właściwie od tego momentu, zaczyna się tu coś dziać. Zachęcam do komentowania i do zobaczenia w następnym rozdziale ;D

9 komentarzy:

  1. NIE ZABIJESZ GO CIOTO!!!!! NIE POZWALAM!!!!! ERICK JEST SŁODKI I NIE DAM CI GO ZABIĆ!!!!!
    Jak cudownie, że moja kochana rodzinka zechciała Cie odwiedzić XD Stęskniłam sie za braciszkiem ;P
    Aż mnie naszła ochota obejrzeć Zmierzch ;P Pierwsze co mi sie skojarzyło jak przytoczyłaś ten fragment z filmu to samochód... żółty XD jadący z zawrotną prędkością, a w nim Alice i Bella XDDD
    Weź Ty wgle tak sie odnosić do takiego ciacha (mówie o Carlisle'u (Twoja odmiana, nie moja XD)) no a więc... TROCHE WIĘCEJ SZACUNKU DO STARSZYCH!!!
    Nie obchodzi Cie los Jaspera... jasne ;> ciekawe kto Ci uwierzy ;P

    Po długim czasie naresscie jest rozdział XD ALLELUJA hehehe
    czekam na kolejny ;) /Jenna <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :) czekam z niecierpliwością na nn. Życzę dużo weny i pozdrawiam ~Roza

    OdpowiedzUsuń
  3. wspaniały rozdział:) ale świnia z erica. ciekawe co dalej wymyslisz kochana??/ Kiedy wróci Jazz???Ciekae jak sophi się zemsci???
    Z niecierpliwością oczekuje kolejnych rozdziałow:)
    Pozdrawiam i życzę jak najwięcej weny na dalsze pisanie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, no! Naprawdę, a myślałam, że Sophie będzie z Erickiem, a Jasper będzie gotował się z zazdrości. ;c Nie odbieraj mi tej przyjemności i weź go tu pogódź z główną bohaterką. ;D Rozdział świetny, tylko ta akcja z Cullenami... brakowało mi szczerej i spokojnej rozmowy między nimi a Sophią. Choć pewnie niedługo się tego doczekam. Życzę weny i proszę, weź się tu zmobilizuj i pisz szybciej! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejny! Dużo czasu na pisanie i weny życzę! Phoebe :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tam erica nie lubie i możesz go zabić chociaż jakoś nie widzę tego w najbliższej przyszłości... rozdział super i czekam na kolejny... no i na Jaspera

    OdpowiedzUsuń
  7. A już zaczynałam lubić Erica ... No cóż zachował się jak świnia ... Ciekawe co z Jasperem .... Z niecierpliwością czekam na NN :*


    VERONICA :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Czemu tak długo nie ma nowego rozdziału ? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okropnie Was przepraszam, ale rozdział musi się pojawić do czwartku. Bo w piątek wylatuje, a w roku szkolnym mam nadzieje wstawiać rozdziały regularnie. Naprawdę przepraszam ;(((

      Usuń