piątek, 25 kwietnia 2014

Część 2 Rozdział 14: Plan?

  W przypadku Elodie, zdziwienie było większe. Rozległy się niedowierzające szepty i zduszone okrzyki.
  Dlaczego Elodie zabrała teczkę Ericka? Kazał jej?
- Dziewczyny, proszę za mną, na górę. Reszta niech idzie do szkoły.
  Posłusznie podążyłyśmy za Vincentem; ja z wysoko podniesioną brodą, Elodie z głową spuszczoną. Zasiadłyśmy na przeciwko biurka, lecz gospodarz podszedł do okna. Czułam niczym nieuzasadniony spokój. Vincent nic mi nie mógł zrobić - miałam na niego haka.
- Więc słucham - odezwał się po chwili milczenia. - Do czego potrzebna wam była ta teczka?
  Spojrzałam na Elodie, a ona na mnie. Postanowiłam, że dopóki blondynka nie wyjawi swojego powodu, ja też tego nie zrobię. Widząc moją wyczekującą minę, w końcu rzekła:
- Ja... Byłam po prostu ciekawa. Widziałam, jak Sophia kradnie tą teczkę, a że spisuję kartotekę archiwum i kazał mi pan wczoraj odświeżyć listę, od razu zorientowałam się, którego nazwiska brakuje. Chciałam widzieć, dlaczego Sophia wzięła tą teczkę, ale nic się z niej konkretnego nie dowiedziałam.
- Uznajmy, że narazie masz powód - zgodził się niechętnie Vincent. - Sophia?
- Tak? - zapytałam uprzejmie.
  A tak naprawdę chciałam zyskać na czasie. Co miałam mu powiedzieć? Gdybyśmy byli sami, zwyczajnie wyznałabym prawdę, ale Elodie musiałaby zniknąć.
- Powiedz, dlaczego ukradłaś teczkę Ericka Inmortala - powtórzył spokojnie.
- Okazał się całkiem interesujący, więc chciałam się o nim dowiedzieć, jak najwięcej mogłam.
  Próbowałam to mówić sarkastycznym tonem, by blondynka się nie zorientowała.
- Ale jak to? - zdziwiła się. - Przecież Eric Inmortal nie żyje od siedemdziesięciu lat!
  Nagle przypomniało mi się coś bardzo istotnego.
- Jak to wytłumaczysz, skoro daty na teczce zostały zamazane?
  Na ułamek sekundy dziewczyna się zawahała. Tyle jednak mi wystarczyło, żeby wywnioskować z tego, że kręciła.
- Z internetu. Natrafiłam na artykuł o zbrodni popełnionej niedaleko naszej szkoły. Przeczytałam.
  Vincent przyjrzał się nam z osobna i chyba wierząc naszym kłamstwom, rzekł:
- Kara i tak was nie ominie. Jeszcze dzisiaj zadzwonię do waszych rodziców i powiadomię ich o wykroczeniu. Ponadto przez tydzień będziecie pomagały Jodie w kuchni. Oczywiście przed i po waszych lekcjach. Elodie, możesz już iść. Sophio, zostań na chwilę.
  Godząc się z karą, dziewczyna wyszła, zostawiając mnie sam na sam z wampirem. Wiedziałam, że już nie będzie dla mnie życzliwy, dlatego przygotowywałam mowę obronną.
- Dlaczego ukradłaś jego teczkę? - ponowił pytanie, kiedy zamknęły się drzwi.
- Kazał mi. - Poczułam ulgę, że w pewnym stopniu już się nie musiałam ukrywać.
- Ale jak? Zagroził ci?
- Nie - skłamałam. - Mam prośbę... Nie dzwoń do moich rodziców.
- I tak zadzwonię.
  Dostrzegłam, że bardzo napiął mięśnie. Czyżby się czegoś bał?
- Szkoda, tak dobrze ci się tu pracowało...
  Wstałam, lekkim ruchem gładząc palcem blat biurka, jakby było wielkim skarbem.
- Co masz na myśli?
  Wtedy już nawet zaczął oddychać.
- Mam na myśli to, że wyjawię twój sekret. Zdecyduj się. Odpowiedzi oczekuję do godziny ósmej wieczorem.
  Wyszłam. Wiedziałam, jaką odpowiedź da mi Vincent, ale chciałam to usłyszeć od niego.
  W połowie drogi do pokoju złapał mnie kaszel. Próbując się opanować, powoli brnęłam w stronę pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu, czekała tam na mnie Elodie.
- Ty nie w szkole? - zapytałam, sięgając szklankę wody ze stolika nocnego.
- O to samo mogę zapytać ciebie - odparła. - Co chciał od ciebie pan McDean?
- Nic, co mogłoby cię obchodzić.
- Słuchaj, nie chciałam się wtrącać... - zaczęła załagadzać sprawę. - Jestem jeszcze trochę wstrząśnięta tym, co zrobiłam, bo nigdy nie kradłam. Może porozmawiamy po południu w mieście?
- Ach... Dobrze, pojadę. Marzę o tym, żeby się rozerwać.
  Pomyślałam, jaką jestem idiotką. Po prostu zapomniałam, że Elodie straciła przyjaciółkę, a ja tak ostro ją traktowałam. Narzekałam, że nikt nie umie współczuć, ale ja sama się taka stałam - zimna. Dlaczego?! Rzadko okazywałam smutek, lecz stać mnie zawsze było na to, by pocieszyć innych. A teraz?!
- Elodie, przepraszam - westchnęłam. - Nie wiem, co się ze mną dzieje. Zapomniałam, że cierpisz.
- Nic się nie stało - odrzekła lekko drżącym głosem.
- Nie wierzę, że to mówię, ale chodźmy lepiej do szkoły.
  Pokiwałam głową i wyszła. Spotkałyśmy się na korytarzu i ruszyłyśmy razem do szkoły.
                                                                         ***
- Dlaczego to zrobiłaś? - napadł na mnie Matt na przerwie przed matematyką.
- Dla zabawy - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Dla zabawy?! - nie dowierzał. - Po co?
- Matko, nudziło mi się, jasne? - zbyłam go.
  Musiałam przyznać, że naprawdę zaczynał mnie wkurzać. Na szczęście nie miał zamiaru zadawać mi więcej głupich pytań. Zapewne przyczynił się do tego dzwonek, oznajmiający koniec przerwy.
  Po południu siedziałam w samochodzie Elodie z zamkniętymi oczami. Przerażało mnie, że tak wolno prowadziła. Wolałabym siedzieć na jej miejscu w swoim aucie. Swoją drogą, nie pamiętałam, kiedy ostatnio prowadziłam. Chyba, gdy drugiego dnia pojechałam z Mattem do miasta. Rany, to ponad cztery miesiące temu! Marzyłam, by znowu poczuć chropowatą kierownicę pod palcami i zimno okutego w skórę siedzenia na plecach.
  W Mang zasadniczo nic się nie zmieniło. Tłumy ludzi, zapchane półki w sklepach i zapach spalin w powietrzu. Dzień, jak co dzień.
- Może zajdziemy się gdzieś czegoś napić? - zaproponowała Elodie, po wyjściu z dziesiątego sklepu.
  Przytaknęłam, zastanawiając się, po co kupiłam sukienkę. Była zima. Ale ta sukienka chciała, żebym ją kupiła. Wzywała mnie. Przedstawiała się pięknie. Krótka i bez ramiączek. Idealna do mojej karnacji. Elodie kupiła sobie nieco wyzywającą sukienkę, której radziłam jej nie ubierać przy jakimkolwiek nauczycielu czy gospodarzu. Do jej stroju znalazłyśmy również pasujące buty, a rozkład sklepów przewidywał, że znajdziemy je także dla mnie. W sumie to się cieszyłam.
- Może tu?
  Postawiła mnie przed jakąś kawiarenką. Chińską. Dotychczas wybierałyśmy tylko angielskie sklepy, by nie było problemów z gotówką.
- Znasz chiński? - zapytałam.
- Znam - pochwaliła się, zadowolona z tego faktu.
- Skoro tak mówisz...
  Weszłam pierwsza do kawiarni. Sprawiała wrażenie przytulnej. Na oko dwadzieścia stolików dwu - lub trzy - osobowych, cztery kanapy i sześć wysokich krzeseł przy ladzie. Usiadłyśmy właśnie tam, Elodie obok jakiegoś Azjaty, który puścił jej oczko. Zarumieniona dziewczyna zawołała kelnerkę.
- Co chcesz? - Blondynka uniosła dostojnie jedną brew.
- A co tu mają? - Byłam nastawiona do tego miejsca aż za bardzo sceptycznie.
- Wszystko.
- Niech będzie gorąca czekolada.
  Elodie wyszczebiotała kilka nieznanych mi słów i uśmiechnęła się do obcego chłopaka. Wywróciłam oczami.
- Zanim pobawię się trochę tym za mną - dyskretnie machnęła głową w tył - zadam ci parę pytań.
  Czekałam na ten moment. Może nie z utęsknieniem, lecz wiedziałam, że on wkrótce nadejdzie.
- Po co ci jego teczka? - zapytała otwarcie.
- Już mówiłam - byłam ciekawa.
  Co prawda, to prawda. W tym przypadku nie skłamałam.
- Ile go znasz?
  Już miałam powiedzieć, że tylko kilka dni, gdy coś mnie przed tym powstrzymało.
- Jak mam go znać, skoro on nie żyje?
- Takie kity to ty możesz wciskać panu McDean. Gadaj prawdę - odpowiedziała szorstko.
  Zrobiło się nieprzyjemnie.
- Cztery miesiące. A teraz moja kolej. Skąd TY go znasz? Szczerze.
  Wyglądała, jakby biła się z myślami. Gdybym została postawiona w takiej sytuacji, jak ona, zapewne też nie wiedziałabym co powiedzieć.
  W końcu westchnęła.
- Z pewnością mi nie uwierzysz... Otóż wysyłał mi takie tycie karteczki.
  Zmrużyłam oczy.
- Kiedy dostałaś pierwszą?
- Tydzień temu.
- Spotkałaś się z nim?
  Przez dłuższą chwilę się nie odezwała. Kiedy pomyślałam, że lepiej rozmawia się ze słupem, rzekła:
- Miałam spotkać się z nim dzisiaj.
  Przez moment trawiłam tą informację, próbując nie okazać, jak bardzo mnie ona zabolała.
- Kontaktował się z tobą w jakiś inny sposób?
  Pokręciła głową.
- Co ja mam teraz zrobić? - zapytała histerycznie. - Kim on dla ciebie jest?
  Spojrzała mi prosto w oczy. A jednak musiałam zostać postawiona w niezręcznej sytuacji.
- Powiedzmy, że kolegą, z którym jestem dosyć blisko.
- To twój chłopak?! Przepraszam - przestraszyła się. - Nie wiedziałam... Nie spotkam się z nim!
  Już miałam przytaknąć, kiedy do głowy wpadł mi świetny pomysł.
- Spotkasz się z nim, lecz musisz wiedzieć o nim kilka ważnych rzeczy.
- Zastanów się czy na pewno tego chcesz.
- Chcę, a teraz mnie słuchaj. Uważnie. Nie uznaj mnie za idiotkę, parę z tych rzeczy może ci się wydać dziwnych, ale każda jest prawdziwa.
  Nie, nie zamierzałam jej na wstępie oznajmiać, że Eric jest wampirem.
- Eric... On umie, tak jakby, czytać w myślach. Jest iluzjonistą. Dlatego rozmawiając z nim, pod żadnym pozorem nie myśl o mnie. On jest - delikatnie ujmując - zabójczo przystojny. Jeśli zapyta o mnie, powiedz, że wcale się nie znamy. Nie naciskaj - woli zadawać pytania. Odpowiadaj krótko i na temat, bo jeszcze cię pociągnie za język.
- Ale dlaczego? - przerwała mi.
- Co dlaczego? - Kompletnie pogubiłam się w jej rozumowaniu.
- Dlaczego miałabym to zrobić? Przecież to twój chłopak.
- Nie jestem z nim, ale chcę zobaczyć czy mogłabym. Dobra, z ostrzeżeń to tyle... Nie obrazisz się, jeśli ci powiem, co powinnaś ubrać?
  Zdziwiła się.
- Jasne, że nie. Wal śmiało.
- Inaczej. Gdzie macie się spotkać?
  Przerażająco się w to zaangażowałam. Naprawdę chciałam wiedzieć czy Inmortal mnie kocha.
- U mnie w pokoju.
- Idealnie - uśmiechnęłam się złowieszczo.
  Lecz zanim miałam jej powiedzieć o ubraniach, musiałam być pewna na 100%.
  Wzięłam głęboki wdech.
- A teraz zadaj sobie pytanie: kogo kochasz?
  Elodie zamyśliła się, mieszając łyżeczką w cappuccino. Dałam jej sporo czasu, bo wiedziałam, jaki ma mętlik w głowie. Nie zmuszałam jej do odpowiedzi. Nigdzie się nie spieszyłyśmy.
- Tylko cię tym zdenerwuję.
  Tym razem to ja się zdziwiłam.
- Mów. Zniosę wszystko.
- Bo ja... Ja myślę... Kocham... Kocham Matta.
  To było oczywiste, jednak musiałam mieć pewność.
- Dobra, co mam ubrać?
- Jeżeli uważasz, że nie zakochasz się w Ericku, najlepiej by było, gdybyś założyła to, co kupiłaś dzisiaj.
- Mianowicie? Trochę tego jest... - Spojrzała na masę toreb u swoich stóp.
- Tą czarną sukienkę i buty.
  Elodie wydała niemy krzyk.
- Nie sądzisz, że to trochę wyzywające?!
  Sukienka jak najbardziej, a biorąc pod uwagę szpilki na dziesięciocentymetrowym obcasie, można było śmiało sądzić, że Inmortal wyląduje z nią w łóżku. Mogłam mieć tylko nadzieję, że okaże się na tyle mądry, że nie będzie przekonany co do kolejnej ofiary na sumieniu.
- Nie szkodzi. Jeśli ty mu się dobrowolnie nie poddasz, będzie w porządku. Kiedy on pójdzie, przyjdziesz do mnie i opowiesz o tym co się wydarzyło. Każdy, najdrobniejszy szczególik. Pomyśl czy na pewno wszystko zapamiętałaś.
  Po minucie zastanawiania się i mamrotania pod nosem pokiwała głową.
- Idziemy kupić ci buty - oznajmiła uradowana, płacąc kelnerce.
- A co z tajemniczym nieznajomym? - zdumiałam się.
- Wolałabym się zająć Mattem, jeśli nie masz nic przeciwko temu...
- Droga wolna.
  W końcu w jakimś wielkim sklepie odnalazłyśmy buty perfekcyjnie pasujące do mojej sukienki.
  Wracając do szkoły, jeszcze raz powtarzałam jej uwagi o Inmortalu, tak na wszelki wypadek, by nie zapomniała.
  Dwie godziny później, dokładnie pół godziny przed spotkaniem Elodie z Erickiem, wpadłam na jeszcze lepszy pomysł. Chodziłam właśnie nerwowo po pokoju, a obserwujące mnie współlokatorki malowały sobie nawzajem paznokcie, gdy wybiegłam do Elodie. Dziewczyna właśnie upinała włosy w luźnego, choć eleganckiego koka.
- Jak pozbyłaś się Nancy?
  Nancy była jej jedyną współlokatorką po śmierci Casey.
- Poszła na korki z hiszpańskiego. Nie będzie jej co najmniej dwie godziny - odpowiedziała, wcale nie zdumiona moim nagłym wtargnięciem.
- Zmiana planów.
  Usiadłam na jej łóżku i dopiero wtedy dotarło do mnie, co tak naprawdę chciałam zrobić. To był najgorszy i zarazem najlepszy pomysł na świecie.
  Elodie podeszła do szafy, wyjęła z niej sukienkę i powiesiła na klamce od drzwi. Potem usiadła obok mnie.
- Nie jestem przekonana co do obecnego planu, a po twojej minie widzę, że nowy nie będzie lepszy.
- Tak, masz rację. Jeżeli ci to nie przeszkadza, poudawajmy, że jesteśmy przyjaciółkami. I UDAWAJ - wyraźnie zaakcentowałam to słowo - że Eric ci się podoba. Podpuszczaj go. Będzie mu trudniej się powstrzymać.
- I o to ci chodzi?! - Elodie wydawała się nieźle wkurzona moim pomysłem. - Chcesz, żeby Inmortal zakochał się we mnie?! Czy co?! Bo ja cię chyba nie rozumiem!
- Nie. Chcę sprawdzić czy poleci na ciebie wiedząc, że się "przyjaźnimy". Jeśli będzie się o mnie pytał skłam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale ja nigdy ci o niem nie mówiłam. Rozumiesz?
  Pokiwała głową.
- A co jeżeli... - zaczęła nieśmiało. - A co jeżeli między nami rzeczywiście coś zajdzie?
- Już o to się nie martw.
  Doskonale wiedziałam, co bym zrobiła w takim przypadku. Spotkałabym się z Erickiem i powiadomiła o tym Vincenta. Zobaczyłby nas razem i miałby już podwójny powód do zabicia go, a ja dołożyłabym wszelkich starań, by mu w tym pomóc.
- Przyjdź do mnie, kiedy upewnisz się, że go nie ma.
  Nie czekając na odpowiedź wyszłam, chcąc jak najszybciej znaleźć sobie zajęcie, byle tylko nie myśleć o Ericku.
  Problem rozwiązał się sam.
  Mając zamiar wejść do swojego pokoju, usłyszałam głos Matta:
- Hej, Sophia, masz chwilkę? Musimy pogadać...
- Jasne - zgodziłam się. Każde wypełnienie aktualnego czasu było dobre, mimo że słowa Matta brzmiały tak trochę niepokojąco... - Chodźmy do mnie.
  Dałam mu się poprowadzić do jego pokoju, w którym czekali Ryan i Sam.
- Usiądź. - Matt wskazał mi fotel.
  Usiadłam, lecz na podłodze, w takim miejscu, by widzieć każdego z nich i skrzyżowałam nogi, przyjmując "turecką" pozycję. Chłopcy przyglądali mi się z zaciekawieniem. Po chwili milczenia, Matt, bardzo poważnym tonem, oznajmił:
- Cała ta rozmowa musi być szczera. Niczego nie zatajamy, jasne?
  Pokiwałam głową, choć trochę bałam się tego, co mogłam usłyszeć.
- Dobra, Sophia... Wiemy, że coś wiesz.
- Nie rozumiem o czym mówisz.
  Naprawdę!
- Mówię o śmierci naszych przyjaciół. Wiesz więcej, niż przypuszczamy.
  Serce zabiło mi szybciej, lecz starałam się robić głupią minę.
- A co przypuszczacie? - zapytałam, mając nadzieję, że mój głos brzmiał normalnie.
- Przypuszczamy, że... - zawahał się Ryan. - Uważamy, że sprawcą był...
- Wampir - wszedł mu w słowo Sam.
  Zamarłam.
_________
W końcu napisałam... Według mnie, wyszedł średnio, bo było spooooro dialogów, ale dłuższy niż zamierzałam. Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, ale naprawdę uczyłam się na te piekielne testy i przez święta napisałam może 10 zdań... Ogólnie testy aka masakra, więc lepiej nie mówić...
Powrócę do kwestii, która zapewne ciekawi większość z Was... Cullenowie. Jeszcze jeden, dość istotny rozdział, dlatego wgl nie mogę go skrócić, choćbym chciała... I oni się pojawią <3  Też się nie mogę doczekać ^^
Jednak, jeśli chodzi o Ericka... Spokojnie, ich historia się nie kończy, nasz kochany wampirek pozostanie z nami jeszcze dłuuugo ;3
Piszcie komentarze i powiadomcie mnie czy ktoś z Was też przez te 3 dni musiał pisać testy ;-;
Do zobaczenia w następnym rozdziale <3
Btw... Zajrzyjcie do "Bohaterów" XD

8 komentarzy:

  1. Super rozdział, skoro mówisz że kolejny bardzo istotny to już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahaha,... Nie wiem co napisać.
    Ale ona jest głupia z Elodi? Na prawdę???? No weź.... hahaha
    Ale jak coś to dobrze myśli, zabić drania, jak coś zrobi :D
    Pozdrawiam słońce i do zobaczenia w poniedziałek. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. daj spokój, egzaminy nie byly takie trudne, tylko część przyrodnicza sprawiała jako-takie trudności...

    OdpowiedzUsuń
  4. Fakt dużo dialogów ale rozdział bardzo ciekawy ... Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział... Życzę weny ;)

    . Veronika

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 Czekam już na kolejny:)!!!Jestem strasznie ciekawa jak to wszystko się dalej potoczy ??Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam na powrót Cullenów. Właściwie mam nadzieję, że "ktoś" przypadkiem zabije braci. Nie lubię ich. Rozdział świetny, czekam na kolejny ;) Nowa notka u mnie. W końcu napisałem trochę dłużej:
    http://big-bad-vampire-out-here.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam bardzo, ale mam chyba coś ciekawego dla fanów opowiadań homoerotycznych :) www.thebartenderkiss.wordpress.com oraz www.alawcfeo.wordpress.com :)

    OdpowiedzUsuń