czwartek, 18 lipca 2013

Rozdział 31

Tak, dzisiaj niezmiernie krótko, ale tylko dlatego, że kończy się w tak niezdecydowanym momencie, a poza tym chcę dodawać częściej, bo wyjdzie na to, że kolejna część ukaże się dopiero w roku szkolnym. A tego nie chcę :D A teraz się przyznawać: kto włączył melodię w poprzednim dziale? <HaHa> Rozdział...
___________________________________________________________________________
  To jedno krótkie, najstraszniejsze słowo, które zabrało mi przyjaciół, sprawiło, że zerwałam się z łóżka, wyrywając z żyły igłę, wprowadzającą do mojego organizmu krew oraz przyrządy ciśnieniomierza i EKG. Krew zaczęła wypływać mi z żyły, nie napotykając żadnego oporu, a ja wypadłam na korytarz wrzeszcząc wniebogłosy, więc, bez obaw, cały szpital mnie usłyszał. Za załomem korytarza czekali ci wszyscy, którzy przed chwilą wyszli, dlatego pognałam w drugą stronę, a że byliśmy w miejscu publicznym, nie mogli użyć wampirzego tempa.
  Poczułam w głowie szum i krzyknęłam:
-Przestańcie!
  Przestali, a co więcej za mną nie pobiegli.
  Gdy przypływ adrenaliny zaczął słabnąć, dopiero poczułam ból w złamanej nodze, ale biegłam uparcie dalej. Nie miałam realnego celu, chyba, że liczy się dotarcie na pieszo do La Push i dowiedzenie kłamstwa Jaspera.
  lecz w chwili, kiedy otwierałam drzwi, chłopak zdążył do mnie dobiec i wziął w ramiona. Wyrywałam mu się, wyzywając od różnych, ale i tak stalowy uścisk nie zelżał. Tymczasem doszli do nas Cullenowie z zapłakaną Bellą na przedzie. To ona kazała Jasperowi mnie puścić. Po długich namowach zgodził się. Wtedy przeszłam w stan drgawek i zwykłych łez. Przytuliła mnie Bella, ciepły człowiek i uspokajając zaprowadziła z powrotem do sali, chociaż widziałam, że na widok krwi zrobiła się na twarzy zielona. Odeszła na chwilę, wezwać lekarza, żeby poprzypinał mi te przeklęte kabelki. Uciskałam sobie dzielnie żyłę, by krew nie uciekała.
  Znów wpadałam w stan odrętwienia. Nie słyszałam gdy mówili do mnie, mimo że widziałam każdego. Lekarz złowrogo przyglądał się Jasperowi, czasem wytykając mu to co zrobił.
  Życie bez Nicol i Embry'ego to nie życie. Jak mam sobie teraz poradzić? Jak Bóg mógł mi ich zabrać? Czemu teraz? Komu miałabym się wypłakać na ramieniu, gdyby Jaspera nie było? Komu miałabym się zwierzać? Ja nie chciałam żyć w świecie, w którym ich nie było. Musiałam znaleźć na to jakiś sposób. No i co mnie to obchodzi, że to samobójstwo? Każdy, kto straciłby ważne dla siebie osoby, postąpiłby tak samo.
  Ale jak miałam to zrobić, skoro Jasper pilnował mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę? Nie opuszczał mojego łóżka na krok. Nawet nie mogłam mu powiedzieć, żeby wyszedł, bo dowiedziałby się, że jeszcze potrafię mówić.
  Ok, coś mam, a teraz trzeba tylko sprawdzić, czy to zadziała.
  Po raz pierwszy od dwóch dni, z szeroko otwartymi oczami, szepnęłam:
- Jasper? - Matko, jaki ja mam zachrypnięty głos!
  Lecz on i tak usłyszał. Podbiegł w wampirzym tempie do mojego łóżka (stał przy oknie) uradowany, że znowu się odzywam.
  Bez słowa wyjaśnienia wstałam, ale nie zamierzałam uciekać. Patrzył na mnie tak, jakby myślał, że to właśnie zrobię.
- Ja... idę do łazienki.
- Idę z tobą - odparł natychmiast.
  Tego się nie spodziewałam, a, że byłam w pełni odczuć ludzkich, zarumieniłam się. On też dopiero po chwili zrozumiał co powiedział. Zmieszał się i wydukał:
- To znaczy... Zaprowadzę cię... Do toalety.
  Widząc jaką ma minę, kiedy się tłumaczy, stłumiłam wybuch śmiechu.
  Pierwszy raz przejęłam inicjatywę i go pocałowałam. Nie mógł nawet podejrzewać, że niedługo mnie zabraknie. Zaskoczony odwzajemnił pocałunek, nieco się rozluźniając. Skoro chciałam się zabić, czemu to robiłam? Robiłam sobie nadzieję, że może będzie dobrze, ale dobrze nie będzie! Straciłam jedne z najważniejszych osób na ziemi! Nic już nie będzie dobrze!
  To był bardzo długi i czuły pocałunek. Im dłużej trwał, tym coraz więcej nabierałam wątpliwości. Ale nie mogłam go przerwać pierwsza. Czekałam aż zorientuje się, że "muszę'' iść do toalety.
  Proszę cię, Jasper, bo nie wytrzymam! Łzy wydostały się z moich oczu, a on przestał, uścisnął mnie moment, sięgnął kroplówkę i zaprowadził za rękę do łazienki. Nie zdawałam sobie sprawy, jaka jestem słaba. Bez jego pomocy nie dałabym rady, ale to tylko przyspieszy śmierć.
  Płakałam, wchodząc do toalety. Widziałam go ostatni raz.
  Zamknęłam drzwi i natychmiast wyrwałam igłę z żyły, takim sposobem, że mocno trysnęła. Nie czułam bólu. W końcu jaki ból towarzyszy utracie krwi? Rwanie, ciągnięcie, spuszczanie? Zdjęłam gips i bandaże. Wykrwawię się prędzej czy później, lecz wolałam to przyśpieszyć. Podeszłam do lustra i rozbiłam je kroplówką. Żeby ją podnieść skumulowałam wszystkie siły. Rozległo się głośne pęknięcie i spadanie luźniejszych kawałków na ziemię. Podniosłam jeden z nich, największy i przejechałam nim po ledwo zagojonych bliznach. Nie musiałam naciskać mocno, bo skóra była tam jeszcze cieniutka. Odłożyłam go z powrotem, wciąż płacząc. Położyłam szare ręce na szczątkach, pozostających w ramie lustra, pozwalając, by odłamki szkła wbiły mi się w skórę. Przytknęłam też czoło i na głowie w ułamku sekundy poczułam stróżki krwi.
  Jest źle. Co spowodowało, że nie mogłam ustać na nogach? Czułam się gorzej, niż można by przypuszczać.
  Usłyszałam jeszcze otwierane drzwi, krzyki kilku ludzi i histeryczny wrzask dziecka, zanim pochłonęła mnie ciemność.

5 komentarzy:

  1. Uwielbiam cię za to, co robisz! Rozdział świetnie się czytało (przy muzyce Bacha, tak się złożyło). Pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Bardzo dobrze przedstawiłaś tragedię Sophii. I do tego ten krzyk dziecka! Chcesz, żeby Olivia miała problemy psychiczne? Bo o nią chodziło, nie?
    Dziwne, że Jasper nie oszalał, kiedy polała się krew. Zapewne trudno mu było się oprzeć, ale czego nie robi się z miłości?
    Mam nadzieję, że przemiany Sophii nie będę długo wyczekiwać.

    Nie chce mi się wierzyć, że masz tyle lat, do ilu się przyznajesz. Za dobrze piszesz :b Moje koleżanki (15 lat) mają własne blogi i własne historie, ale piszą strasznie drętwo, opierają się tylko na dialogach, nie rozwijają opisów i nie dbają zbytnio o stronę uczuciową postaci. Ty to robisz. Gratuluję talentu.

    ~Arabella

    PS. Ja włączyłam melodię w poprzednim rozdziale :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa, napisałam długi komentarz i mi się skasował ;/ Tak czy inaczej Twojego bloga czytam od niedawna, bardzo mi się spodobał, czekam na następny rozdział z niecierpliwością ;)
    Podoba mi się Twój styl, rozwijaj się dalej. Masz talent.

    A przyznaję, melodii nie włączyłam, ale dlatego, że znam ją na pamięć ^^

    Vannessa

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności :) Jeszcze musiałaś skończyć na takim momencie :) DLACZEGO?????? :))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah, ten rozdział jest cudny :) Wręcz boski :) Ale ten koniec ... ah, mam nadzieje, że nic jej się nie stanie :) Już czekam na następny :)
    Życzę weny :)
    Karolina J

    Ps. Bardzo serdecznie chciałabym zaprosić cię na swój www.pozagranicamiwyobrazni.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogarniesz sie?! Najpierw zabiłaś jej przyjaciół, teraz chcesz jeszcze ją zaprowadzić na tamten świat? Jesteś niemożliwa ;-) Jenna

    OdpowiedzUsuń