środa, 5 lutego 2014

Część 2 Rozdział 10: Szok

  Zalał mnie zimny pot. Co miałam zrobić?! Nagrałam się! Nie mogłam się dobrowolnie przyznać, bo Eric by mnie zabił. Ode mnie również nie mógł usłyszeć ani słowa o tym co się właśnie stało. Nie pozwolę mu na to.
  Kiedy zebrani porozchodzili się do pokoi, ja zostałam. Przesiadłam się na fotel naprzeciwko rozpalonego kominka. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech wyczuwając zapach lawendy i powietrze, jak ze starego antykwariatu.
  Wzdrygnęłam się. Charakterystycznym odruchem, który pojawiał się, kiedy ktoś przebywał w tym samym pokoju, a ja o tym nie wiedziałam. Otworzyłam oczy i dokładnie zbadałam pomieszczenie. Vincent siedział na kanapie ze złączonymi opuszkami palców i przyglądał mi się z uwagą.
- Sophio, tak mało o tobie wiem, a wiedzieć chciałbym więcej - rzekł teatralnie, gdy napotkał mój wzrok. 
- Wie pan o mnie tyle, ile powinien wiedzieć obcy człowiek - odparłam ze spokojem.
- Nie jestem ci obcy. Dałem ci dach nad głową, kiedy rodzice cię porzucili. 
- O czym pan mówi? Rodzice mnie nie opuścili.
- Tak? To dlaczego nie chcieli, żebyś z nimi została, tylko zamieszkała w internacie?
- Chce mnie pan w jakiś sposób wyprowadzić z równowagi? Co to da?
  To było... Troszkę dziwne.
- Nigdy w życiu. Tylko uświadamiam ci okrutną prawdę, której nikt inny nie potrafiłby ci wyznać. 
- Rodzice wysłali mnie tutaj ze względu na moją przeszłość. Chcą, bym się ustatkowała.
  Przesiadł się. Wybrał fotel obok mnie i odwrócił się, odwracając również mnie. Siedział tak blisko, że mogłam policzyć jego rzęsy. Uderzyła mnie woń jego perfum.
- Tłumacz to jak chcesz. Wszyscy tak mówili, do czasu, aż odkryli prawdę. Każdy nastolatek tutaj został wygnany przez rodziców lub łagodnie oddany, jak ty, pod przeróżnymi pretekstami. Widzę w twoich oczach ból i cierpienie. Pewnie sporo przeżyłaś. To nie jest zwykły dom z internatem. To tu toczy się najbardziej zażarta bitwa. Już w niej uczestniczysz. Od dzisiaj. Dzisiaj reszta cię poznała. Tu przetrwają tylko nieliczni, najsilniejsi, najwytrwalsi i ufający jedynie sobie. Zawsze są to chłopcy. Od kilku... Od kilkunastu lat, jak tu pracuję, dziewczyny odchodziły najszybciej po trzech miesiącach. Niedługo to się zacznie. Selekcja. Jeszcze miesiąc. Ale w tobie widzę niewyobrażalną chęć walki i ogromną siłę. Możesz to przetrwać. I mogę ci w tym pomóc.
  Z dudniącym sercem słuchałam tradycji tego domu. Co się w nim działo?! To nieformalne! Mówił to WŁAŚCICIEL, GOSPODARZ! Osoba, która powinna temu ZARADZIĆ!
  Usłyszeliśmy odgłos otwieranych i zamykanych drzwi i kroki na korytarzu.
- Udzielę ci małej rady - powiedział Vincent wstając. - Nie ufaj chłopakom. To oni wybijają dziewczyny.
  Wyszedł, mijając w drzwiach Victorię. Spojrzała zdumiona najpierw na niego, a potem na mnie. 
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona.
- Pytał się mnie, jak mi się tu podoba. - Pierwszy punkt survivalu zaczęłam realizować. Victoria nie musiała znać prawdy. - Czemu tu przyszłaś?
- Zaczęłam się martwić, kiedy długo nie wracałaś. 
  Przerwała i usiadła na fotelu, który wcześniej zajmował Vincent.
- I mam prośbę.
  Wiedziałam, że jej "przyjaźń" nie jest bezinteresowna. 
- Jak wiesz, jutro są urodziny braci Misterio. Na wstępie chcę, żebyś wiedziała, że ja... Ja nadal kocham Ryana. Mattowi i Samowi prezent sama dam, ale Ryan... Chcę, byś tu mu dała prezent. Zgodzisz się?
  Ciekawa propozycja. Oczy mnie bolały od patrzenia na przybitą Victorię i wiecznie smutnego Ryana.
- Dobrze - zgodziłam się ostrożnie. 
- Świetnie! - ucieszyła się. Wyjęła z kieszeni spodni małe pudełeczko. - To są kluczyki. Do motoru. Dałabyś mu je, nie mówiąc od kogo? Niech się zastanawia. 
  Pokiwałam głową.
- Och, dziękuję! Kochana jesteś! - Pochyliła się i pocałowała mnie w policzek. - Idziesz? - zapytała, stając w drzwiach. 
- Za chwilę.
  Schowałam pudełeczko do kieszeni i podkuliłam pod siebie nogi. Nie myślałam o urodzinach chłopaków. Myślałam o Ericku. O jaką pułapkę chodzi? Może o coś takiego jak więzienie? Ale wtedy nie mógłby nigdzie wychodzić, a był przecież w mieście.
~ Ericku?
  Gdy długo nie odpowiadał, krzyknęłam:
~ Inmortal!
~ Wolę po imieniu - odparł znużonym głosem.
~ Ericku. Lepiej? 
~ Tak - wydawał się uszczęśliwiony. ~ Jeżeli chodzi o zadanie, nie dam ci żadnej podpowiedzi. Jesteś bystra. Sama zgadniesz. 
~ Nie chodzi mi o zadanie.
~ W takim razie o co?
~ Chcę się spotkać.
  Kolejny długi moment milczenia. Zastanawiałam się, czy ja też tyle zwlekałam z odpowiedzią. 
~ Stęskniłaś się za mną? - zapytał z rozbawieniem.
~ No... Tak.
  I tak było. Każdy dzień bez niego zostawiał w moim umyśle dziury. Nie umiałam wytrwać. A o to właśnie w tej szkole chodziło. O wytrwanie. On musiał przy mnie być. Lecz wciąż bałam się przyznać, nawet przed sobą, że go kocham.
~ Spotkamy się? - W tonie mojego głosu było więcej błagania, niżbym sobie tego życzyła. 
~ Hm... Dobra. Jutro o jedenastej w nocy.
~ Gdzie?
~ Będę czekał za internatem.
~ Ericku?
~ Tak?
~ Nie kończ połączenia.
~ Jeśli chcesz...
  I rzeczywiście go nie skończył. Czułam, że teraz po drugiej stronie zawsze będzie on. 
  Wróciłam do pokoju. Victoria już spała, ale Char siedziała na łóżku. Patrzyła prosto na mnie i nie było to bynajmniej przyjazne spojrzenie. 
- Sophio, o tobie miałam niepewne zdanie, gdy cię poznałam. Teraz już wiem kim dla mnie jesteś. Nikim.
  Zdziwiłam się, lecz nie przejęłam.
- Myślisz, że nie widzę, jak patrzysz na Sama? Myślisz, że nie wiem, że chcesz mi zabrać przyjaciółkę?! Nie pozwolę ci na to!
- Po co mi Sam? Zostaw go dla siebie. Mam innego. - Inmortal nie będzie miał mi tego za złe, prawda? - A Victoria... Choć raz postaw się na moim miejscu. Na pewno nie chciałabyś takiego życia, jakie mam ja. Straciłam i przyjaciół, i chłopaka. Przyjechałam tutaj, ale nie załatało to gigantycznej dziury w moim sercu. Mi to już nawet psycholog nie pomoże. Wiem, bo u niego byłam. Nie sądzisz, że mam okropne życie? Na moim miejscu pragnęłabyś odrobiny przyjaźni, miłości. Odrobiny akceptacji. 
  Byłam zbyt wściekła, żeby płakać. Przelałam swoją złość i smutki na kogoś innego. Lecz i tak nikt nigdy nie zrozumie co wtedy przeżywałam. Jedno wiedziałam na pewno: moje życie było straszne. 
~ Ericku?
  Tym razem odpowiedział od razu:
~ Co się stało?
~ Proszę, spotkajmy się teraz.
~ Zgoda, będę za trzy minuty za internatem. 
~ Dziękuję.
  Wyszłam z pokoju, nie patrząc na Char. 
- Sophia?
  Cichy głos przyprawił mnie o dreszcze. Nie potrafiłam zlokalizować jego źródła. Rozejrzałam się dookoła. Czysta, nieprzenikniona czerń bezksiężycowej nocy.
- Kim jesteś? - zapytałam równie cicho.
- Ja? Mówią na mnie Vincent.
- To pan? - Wciąż go nie widziałam.
- Tak, to ja. Chyba zrozumiesz, jeśli karzę ci wrócić do pokoju? Jest już cisza nocna, która obejmuje także ciebie.
  Nie! Nie teraz!
- Gdzie szłaś?
  Kłam. W tym momencie.
- Duszno w tych pokojach, a Charlotte i Victoria nie chcą, bym otwierała okna, dlatego szłam na zewnątrz się przewietrzyć.
- Będziesz musiała się podusić do rana. Wracaj do pokoju.
  Wróciłam. Wściekła, ale wróciłam. Char leżała, lecz jeszcze nie spała.
  Pierwsze piętro to nie tak wysoko, prawda?
- Co ty robisz? - zapytała dziewczyna.
- Wychodzę.
  Podeszłam do okna. Rozmyśliłam się i cofnęłam po kurtkę. Otworzyłam okno na maksymalną szerokość, stanęłam na parapecie i skoczyłam.
  Prosto w ramiona Ericka.
- Ile razy mam ci mówić, żebyś nie skakała?
- Inaczej by mnie nie wypuścili.
  Stanęłam na nogi, co nie trwało długo, bo zaraz chłopak porwał mnie w namiętnym pocałunku. Znaczyłam coś dla niego? Dla wampira? O nie! Wierzyłam. Zaufałam. To mnie zabije.
- Co się stało? - zapytał, postawiwszy mnie na nogi.
- Charlotte jest zarozumiałą zołzą. Nikt mnie nie rozumie! - poskarżyłam się, jak małe dziecko.
- Mogę się pochwalić, że rozumiem cię jak nikt.
  Szliśmy w stronę lasu. Nie chciałam tam iść, dlatego zatrzymałam się w połowie drogi. Nie, pomyłka. To ERIC się zatrzymał, a ja razem z nim.
- Twoje myśli są bardzo chaotyczne, przez co niektórych nie mogę poprawnie zinterpretować... Pomożesz mi w tym?
  Chwycił mnie za obie ręce.
- Którego z nas wolisz? Mnie czy Matta?
  Na to pytanie sama nie umiałam odpowiedzieć. Matt był... Wydaje mi się, że był tylko przyjacielem, kolegą, bo nie znaliśmy się długo. Kochał mnie, ale ja... Ja go nie kochałam. Naprawdę tak było. Sprawa gorzej się miała w stosunku do Ericka. Nie mogłam powiedzieć, że jest mi obojętny, bo tak nie było. Przed powiedzeniem magicznego "kocham cię", powstrzymywała mnie myśl, że już kiedyś kochałam wampira, a on po prostu odszedł. Odszedł, nie patrząc, że rani moje uczucia. Mnie. Tak, tylko to stało na przeszkodzie.
- Zapytam inaczej, prościej: czy ty mnie kochasz?
- Przecież już wiesz.
- Chcę to usłyszeć od ciebie.
  Spuściłam wzrok.
- Tak, Eric, kocham cię.
  Podniósł moją głowę i najzwyczajniej na świecie pocałował. To było takie proste. Do czasu...
- Sophia?! - usłyszałam głos za moimi plecami.
  Wbiłam sobie do głowy, że to Inmortal krzyczy w myślach moje imię, dopóki czyjaś dłoń boleśnie nie zacisnęła się na moim ramieniu i oderwała od chłopaka.
- Sophia, co ty robisz?! Miałaś zostać w pokoju!
  To był Vincent. Zobaczył Ericka.  I zrobił rzecz, o którą bym go najmniej podejrzewała. Zrobił to samo, co Inmortal. Wysunął kły. Zachowując zimną krew, stanęłam między nimi, twarzą do gospodarza.
- Jesteś wampirem.
- Jestem - przyznał bez oporu. - A ten facet nie jest odpowiedni dla ciebie.
  Oburzyłam się.
- A kim ty jesteś, żeby wybierać mi chłopaka?!
~ Muszę już iść. Spotkamy się tu jutro o ustalonej porze. Do zobaczenia.
  I zniknął.
- Skąd go znasz?! - Zrobiłam postępy. Teraz było ty, a nie pan.
  Kierowałam się do internatu, a właściciel szedł całkiem blisko za mną.
- Nie miałeś prawa tego zrobić ani zabronić mi się z nim spotykać! Nie jesteś moim ojcem!
- A ty nie miałaś prawa wychodzić z pokoju! Którędy wyszłaś?!
  Dochodziliśmy właśnie do schodów. Dzięki mnie całe dolne piętro zostało obudzone i głowy chłopaków ciekawie nam się przyglądały.
- Wyszłam przez okno!
- Wywietrzyć się?! Od jak dawna się z nim spotykasz?!
- Gówno cię to obchodzi!
  Również piętro dziewczyn zostało niemile obudzone.
- Przecież ty nawet nie wiesz kim on jest!
- Bo uwierzę, że ty wiesz!
- Wiem o wiele lepiej od ciebie! Jeżeli jeszcze raz cię z nim zobaczę, obydwoje pożałujecie!
  Wykorzystując to, że dziewczyny się na nas patrzyły, rzekłam:
- Mam na ciebie haka, więc jeśli chcesz ryzykować rozgłosem, nie mam nic przeciwko.
  Zbladł. Wyszeptał groźnie:
- Jeżeli to komuś powiesz, możesz się z nim pożegnać na zawsze.
  Wszedł do biura.
______________
Ten rozdział bardzo dialogowy i głupi, beznadziejny, ale sądzę, że był bardzo potrzebny. Skomentujcie, jeśli przeczytaliście, proszę <3
I Wam troszkę zaspojleruję... Już za dwa rozdziały będą urodziny braci Misterio... Moment po urodzinach będzie najbardziej przełomowym momentem w tej części. Zaczną się dziać o wiele gorsze rzeczy niż do tej pory, a Sophia przestanie sobie tak idealnie radzić...
Zaciekawiłam? Mam nadzieję ;3
Piszcie opinie na jakikolwiek temat, proszę, bo naprawdę coraz bardziej tracę wiarę ;c
Do zobaczenia w następnym rozdziale <3

7 komentarzy:

  1. hahahahahahhaa....
    I tak kłótnia z Vincentym... hahahah :D jeny, uwielbiam jak się kłócą. haha :D
    Dobra, dobra.. dawaj nowy rozdział, bo w złym dla mnie momencie skończyłaś hahahahahah :D Jeny ja chyba już przez te dzieci tak się ciągle śmieje. hahahah :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział megaaaa zarąbisty !!!!!! Bardzo mi się spodobał <3 Tak szczerze to nie mogłam się doczekać kiedy będzie nowy nn <3
    Wspaniały !!!!!!!!!! Genialny ! !!!!! Nic dodać nic ująć :D
    Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D

    Zapraszam .
    http://tanczacaaa-bellaijazz.blogspot.com/
    Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny, no i jestem ciekawa co będzie tym przełomowym momentem.
    No i bardzo mnie ciekawi czy rodzinka Cullenów jeszcze sie pojawi bo mam nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :D Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. zostałaś nominowana do lba! pytania znajdziesz tutaj http://hermiona-kontra-draco.blogspot.com/ zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałeś/zostałaś nominowany/a do LBA :)
    Pytania znajdziesz tu: http://gate-to-another-world.blogspot.com/p/lba_9.html
    Ta strona rozwieje Twoje wątplwości! ;D

    OdpowiedzUsuń